VIII

645 23 0
                                    


-Geralt, wstawaj. Musimy jechać.

Yennefer całą noc nie spała. Wpatrywała się w okno w oczekiwaniu na wschód słońca. Chciała wyjechać jak najwcześniej i mieć wszystko za sobą. Niepewność nękała jej umysł od wielu dni. Szczególnie ostatni tydzień był wyjątkowo męczący. Dopiero gdy się rozjaśniło, zaczęła szykować się do wyjścia. Zanim obudziła męża, była gotowa do drogi.

-Yen, nie uważasz, że jest trochę za wcześnie? - odezwał się zaspany jeszcze wiedźmin - Dlaczego już jesteś ubrana? Nie spałaś?

-Nie, nie spałam. Teraz się ubieraj, idę osiodłać konie.

-Poczekaj chwilę. Czemu tak się śpieszysz?

-Chyba mi się spóźnia - odezwała się ledwie słyszalnie Yennefer.

Geralt nie był w stanie wydusić słowa. Zerwał się z łóżka i podszedł do czarodziejki. Spojrzał w jej piękne, fiołkowe oczy przepełnione nadzieją i przytulił, najczulej jak potrafił. Tylko raz widział w niej tyle optymizmu. Niedługo po tym, gdy kilka miesięcy temu nadzieja okazała się złudna, Yennefer oznajmiła mężowi, że nie chce więcej próbować. Oby tym razem nie zakończyło się tak samo, pomyślał Geralt. Dobrze, że dała się namówić na jeszcze kilka miesięcy. Zebrała z twarzy niesforne loki i oparła mu głowę o ramię. Gładził ją delikatnie po głowie, zastanawiając się, co w takiej chwili powiedzieć. Od tego momentu nie tylko Yennefer tkwiła w przerażającej niepewności.

-Może najpierw coś zjedzmy - nic innego nie był w stanie wymyślić.

W odpowiedzi dostał tak groźne spojrzenie, że wolał już nie dyskutować. Zanim zdążył znaleźć pod łóżkiem pasującą do siebie parę butów, Yennefer czekała już z przygotowanymi do jazdy końmi.

Próbowali rozmawiać o czymkolwiek, byle tylko nie myśleć o przebiegu spotkania z Cillianem. Jednak żaden temat nie był na tyle interesujący, by konwersacja trwała więcej niż krótką chwilę. Szczególnie te o pogodzie urywały się niezwykle szybko. Nadzieja wypełniała ich umysły i jedyne czego pragnęli, to zachować ją jak najdłużej, jednocześnie pragnąc pewności. Dotarłszy na miejsce, czarodziejka zrobiła się blada niczym płótno. Nareszcie się dowiem, pomyślała.

Znachor jak zwykle miło ich powitał i zaprosił do środka. Zanim się odezwał, dokładnie przyjrzał się parze. Zadał rutynowe pytania i cały czas zapisywał wszystkie najważniejsze informacje.

-Domyślam się, że czekacie na mój werdykt, jednak najpierw muszę zbadać Yennefer - spojrzał na czarodziejkę i kontynuował - Wiem, to nie jest zbyt przyjemne, ale trzeba. Tak jak ostatnio, pokój po lewej, na końcu korytarza. Przygotuj się, nie musisz się śpieszyć. Zaraz do ciebie przyjdę.

Wydawało jej się, że czas nagle stanął w miejscu. Kiedy wreszcie zjawił się znachor, uśmiechnął się przyjaźnie i podszedł bliżej.

-Wszystko dobrze? Jesteś bardzo blada - rzekł lekko zmartwiony- Może przynieść ci wody?

-Nie, dziękuję - odparła szybko czarodziejka - Wszystko dobrze, po prostu chcę mieć pewność.

-Jesteś pewna, że przez ostatni miesiąc nic się nie działo? - zapytał znachor - Może zbagatelizowałaś coś? Nudności, bóle podbrzusza?

Seria pytań stworzyła jeszcze większy zamęt w głowie czarodziejki.

-Nie, czułam się dobrze.

O'Sullivan spojrzał na nią. Starał się zachować kamienną twarz. Yennefer zaczęła przygotowywać się na najgorsze. Pewnie powie to samo, co jego poprzednicy, myślała. Była pochłonięta analizowaniem każdego najmniejszego ruchu znachora, odkąd przyszła z Geraltem, aż do początku badania. Nim się obejrzała, było już po wszystkim. Znachor nic nie musiał mówić. Wszystko wyczytała z jego twarzy.

Niespełnione marzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz