XIX

398 15 1
                                    


Już po pięciu dniach, Ciri czuła się na tyle dobrze, by zacząć misję "Przekonywanie Geralta do krótkiego treningu", jednak za każdym razem odmawiał. Kazał jej się oszczędzać. Powtarzał, że skoro Yennefer znosi notoryczne leżenie w łóżku kolejny miesiąc, nic się nie stanie, jeśli wyciągnie miecz dopiero za kilka dni. Oczywiście popielatowłosa wiedźminka nie była z tego zbyt zadowolona, szczególnie po poznaniu podejścia czarodziejki do ciągłego odpoczynku, jednak posłuchała Geralta. Towarzyszyła Yennefer w ciągłym leżeniu. Miały okazję wspólnie ponarzekać na nadopiekuńczość wiedźmina oraz doskwierającą im nudę. Choć tematów do rozmów im nie brakowało, odpoczywanie w łóżku nie było dla żadnej z nich typowym zajęciem.

Jeszcze przed przyjazdem Ciri, wiedźmin planował dla żony niespodziankę. Chciał, żeby wszystko wyglądało idealnie, dlatego poprosił córkę o pomoc. Rzemiosło nie pod każdym względem było dla niego tak łatwe, jakby się mogło wydawać. Szczególnie, gdy dana czynność wymagała dokładności. Tak jak malowanie drobnych elementów. Zwinnę ręce dziewczyny otrzymywały dostęp do pędzla na godzinę dziennie, co pozwoliło jej, przynajmniej na chwilę, oderwać się od łóżka.

Po śniadaniu, Ciri poprosiła czarodziejkę, by pokazała jej pracownię. Nie była to wyłącznie część planu. Z zaciekawieniem słuchała o wszystkich specyfikach i księgach, jakie Yennefer zdążyła zgromadzić na przestrzeni lat. Poznawanie tajemnic pokoju, przywoływało masę wspomnieć z czasów, gdy czarodziejka zagłębiała ją w świat magii. W tym czasie, Geralt miał możliwość na przygotowanie wszystkiego.

-Yen, nie chcę wam przeszkadzać, ale chyba powinnaś odpocząć - powiedział, wchodząc do pracowni.

Czarodziejka odwróciła się w stronę męża, przewracając oczami. Ciri uśmiechnęła się, jakby bez użycia słów chciała wesprzeć wiedźmina. Dobrze znała swoją rolę w grze.

-Nie rób ze mnie kaleki. Jestem brzemienna, nie umierająca.

-Geralt ma rację, powinnaś odpoczywać - powiedziała popielatowłosa - Posiedzę z tobą, jeśli chcesz. Jeszcze będziemy miały czas. Zdążysz opowiedzieć mi o każdej książce z regału i tych... - rozejrzała się po pokoju, w którym stosy lektur zapełniały większość miejsca. Nie tylko na szafkach. Również na biurku i podłodze - ogólnie, tych z pracowni.

Wiedźmin jedynie przytakiwał ruchem głowy, próbując zachować kamienną twarz. Yennefer znała ich zbyt dobrze, żeby to zignorować . Pozwoliła na dalszą grę i sama się do niej dołączyła.

-Dobra, niech wam będzie.

Choć nadmierna troska nie wydawała się wtedy czarodziejce zbyt potrzebna, nie zareagowała, widząc Geralta obserwującego jej każdy ruch, jakby miała zaraz się przewrócić. Zauważyła na jego twarzy specyficzny uśmiech, którego najwyraźniej próbował się pozbyć, jednak zadowolenie z niewiadomej jeszcze dla niej przyczyny, nie pozwolił mu na zrealizowanie celu.

Kiedy Yennefer weszła do pokoju, od razu zwróciła uwagę na drobną zmianę. Widząc stojącą pod oknem kołyskę, pomalowaną na biało, po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Nowy mebel sprawił, że dzień, na który czekała od lat, dzień rozpoczynający nowy etap jej życia, stał się bardziej realny.

-Już wiem, czemu tak często chodziłeś do koni - uśmiechnęła się, ocierając nerwowo policzek. Czując delikatne ruchy dziecka, odruchowo położyła rękę w dole brzucha.

-Podoba ci się? -zapytał wiedźmin, całując ją w czubek głowy - Jeśli kolor ci się nie podoba, zawsze możemy zmienić.

-Jest idealna.

-Ciri pomogła w malowaniu. Sam bym sobie nie poradził.

-To nic wielkiego - powiedziała, poprawiając włosy - ale zawsze wygląda lepiej, niż surowe drewno. Bardziej pasuje do koloru ścian.

Niespełnione marzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz