Podczas gdy Yennefer umierała z nudów, Geralt i Ciri nie tracili czasu. Większość dnia spędzali na dworze, oddani długim treningom. W trakcie odpoczynku od małej rywalizacji, wiedźmin i czarodziejka rozmawiali na temat wyboru imienia dla dziecka. Byli dalecy od jednomyślności. Obserwowanie ich słownych potyczek, stało się dla popielatowłosej wyśmienitą rozrywką. Ostatecznie postanowili poczekać z decyzją do chwili, kiedy ujrzą swojego upragnionego potomka.
Po codziennych pracach za domem, wiedźmin wszedł po cichu do sypialni, mając nadzieję, że Yennefer nie zdążyła jeszcze zasnąć. Gdy otworzył drzwi, zobaczył ją leżącą na łóżku z... drutami w dłoniach.
-A to niespodzianka - rzekł, nie mogąc oderwać oczu od żony - Wiedziałem, że się nudzisz, ale nie sądziłem, że aż tak.
-W takim razie, źle myślałeś.
Próbował domyślić się, co czarodziejka trzymała w ręce. Nie umiał jednoznacznie stwierdzić, czym właściwie było tajemnicze rękodzieło, powstałe bez krztyny magii. Nie wyglądało na zbyt duże. Przypominało niechlujny kłębek z otworem na górze. Doszedł do wniosku, że z pewnością nie był to szalik.
-Co to właściwie miało być?
-To miały być skarpetki... no wiesz, dla dziecka - spojrzała na swoje rękodzieło, jeszcze raz - Nie prezentują się zbyt dobrze.
Pamiętał, co wcześniej obiecał Yennefer. Z trudem dławił w sobie śmiech, pragnący wystrzelić z jego ciała, niczym ogień. Mimo to, silnie z nim walczył, by nie urazić czarodziejki i nie zniechęcić jej do dalszej walki z robótkami ręcznymi.
-Wyglądają... ciekawie.
-Nie musisz udawać - zaśmiała się krótko - To nawet nie przypomina skarpet.
-Mogłaś zacząć od czegoś prostszego - zasugerował, siadając obok niej, na skraju łóżka - Przykładowo, od szalika.
-Wiesz, że nigdy nie lubiłam chodzić na łatwiznę - powiedziała, uśmiechając się - Trochę poprawię i może coś z tego wyjdzie.
O ile skorzystanie z magicznych zdolności nie wchodziło w grę, to tak, Yennefer nie lubiła chodzić na łatwiznę. Przez ostatnie lata zdążył się o tym przekonać. Wiedział też, że jeśli czarodziejka coś sobie postanowi, to będzie próbowała do skutku. Ułożył się wygodnie na łóżku. Kiedy Yennefer oparła się o jego ciało, objął ją.
-Następnym razem pójdzie ci lepiej - powiedział, całując czarodziejkę w czubek głowy - Masz jeszcze czas.
Zaczął gładzić jej brzuch. Yennefer rozkoszowała się czułym dotykiem jego rąk. Chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie. Najwyraźniej ich dziecko również lubiło dotyk ojcowskiej dłoni. Czarodziejka momentalnie skupiła się na ruchach malucha, które zdążyły wpisać się w jej codzienność. Miała wtedy pewność, że wszystko przebiega prawidłowo. Wierzyła, że choć przez dekady jej ciało zawodziło ją wielokrotnie, nie pozwalając na spełnienie największego marzenia, wreszcie odpłąca jej z nawiązką, dając szansę na stworzenie życia. Jej upragnionego, zdrowego dziecka. Choć ostatnimi czasy, kiedy maluch zaczął wiercić się pod jej sercem, miała ochotę zwinąć się w kłębek. Mimo to, cieszyła się z tych chwil.
-To będzie bardzo długi miesiąc - odparła, przewracając oczami - Wolałabym stać nago na mrozie, niż cały czas tu leżeć.
-Hmm, brzmi nieźle.
-Geralt...
Poczuła jak wiedźmin składa na jej szyi liczne pocałunki. Zastanawiała się, kiedy mu przerwać, jednak nie śpieszyła się z tym. Czekała na jego następny ruch. Gdy dłonie Geralta zaczęły wędrować po jej ciele, uznała to za odpowiedni moment.
CZYTASZ
Niespełnione marzenie
FanfictionWiedźmin i czarodziejka wiodą spokojne życie. Jak dla nich, zbyt spokojne. W obliczu ciszy postanawiają walczyć o spełnienie największego marzenia Yennefer.