Ciri rozglądała się po domu, w poszukiwaniu Geralta. Dopiero gdy weszła do pracowni Yennefer, zobaczyła przez okno, jak ostrzy miecze na swoim ulubionym pniu. Pobiegła do niego, żeby wcielić swój plan w życie. Zbyt długo czekała, by zademonstrować wiedźminowi, czego nauczyła się przez ostatnie lata na szlaku. Jedna rana, gojąca się od tygodnia, nie mogła stanąć jej na przeszkodzie.
-To co, może mały trening? - odezwała się popielatowłosa.
Spojrzał na dziewczynę z troską. Zdawał sobie sprawę z tego, że tym razem mu nie odpuści. Za długo ją zbywał.
- Nie darujesz mi, prawda?
-Oczywiście, że nie daruję - odparła, kładąc ręce na biodrach - Od tygodnia słyszę "jeszcze nie teraz" albo "musisz odpoczywać", a ja mam już dość leżenia.
Wiedział, że Yennefer może nie być zadowolona. Prawdopodobnie, jej zdaniem rana jeszcze wystarczająco się nie zagoiła, więc gdy tylko się dowie, nie da mu spokoju. Mimo konsekwencji, nie chciał wiecznie zawodzić Ciri. Umiał przewidzieć, że krótka potyczka na ostrza jej nie zaszkodzi. Dodatkowo, dziewczyna zbyt długo znała Yennefer. Tak samo jak czarodziejka, sztukę perswazji miała opanowaną do perfekcji.
-Dobra, ale krótki.
Na te słowa popielatowłosa czekała od dawna. Jeszcze w trakcie podróży marzyła, by po latach zmierzyć się z Geraltem. Ciągłe odpoczywanie wzmogło pragnienie spędzania czasu z wiedźminem, jak dawniej. Szybko pobiegła do pokoju po miecz. Gdy tylko wróciła, wyjęła go z pochwy, czekając na ruch Geralta. On natomiast z niczym się nie spieszył. Powoli podszedł do pnia, o który oparł ostrze. Czekał, aż Ciri zacznie okazywać swoje niezadowolenie. Nie doczekał się. Popielatowłosa była wyjątkowo cierpliwa. Nie tylko ona czekała na to starcie. Odkąd przyjechała, Geralt był ciekaw jej postępów. Wiedział, że na szlaku mogła się nauczyć znacznie więcej, niż w Kaer Morhen.
Wiedźminka stała się niewiarygodnie zwinna. Każdy ruch wyglądał na przemyślany. Geralta bardziej pochłonęło podziwianie jej licznych uników, niż satysfakcja z trzymania miecza. Gdy ostrze znajdowało się kilka milimetrów od ciała Ciri, z niebywałą gracją uciekała przed najmniejszym zadraśnięciem. Ich miecze skrzyżowały się na dłuższą chwilę. Spoglądali sobie w oczy, czekając na następny ruch. Dziewczyna miała nadzieję, że to dopiero początek, jednak dla wiedźmina był to sygnał, kończący pierwszy trening po latach.
-Jak widać, praktyka czyni mistrza - powiedział, uśmiechając się do popielatowłosej - Dobra robota.
Zadowolona z siebie Ciri ukłoniła się, po czym schowała miecz. Podziękowała Geraltowi za krótkie starcie, przytulając się do niego. Już miała odejść, gdy usłyszała za sobą niski głos wiedźmina.
-Prawdopodobnie przyjedzie dziś Cillian - rzekł, kładąc dłoń na ramieniu popielatowłosej - Przyjeżdża, żeby zbadać Yen. Muszę jeszcze zajrzeć do koni. Sprawdzisz co u niej?
Uświadomiła sobie, że kiedy tylko zobaczy znachora, będzie godzinami wracać do rozmowy z Geraltem. Obawiała się tego spotkania, jednak liczyła na uzupełnienie paru luk w jej przemyśleniach, które nie zdążyły się zapełnić, ze względu na niewielką ilość szczegółów, w historii wiedźmina. Zanim jeszcze weszła do domu, zauważyła w oknie Yennefer, siedzącą w pracowni. Gdy tylko pociągnęła za klamkę, usłyszała dźwięk zamykającej się księgi.
-Geralt wspomniał, że Cillian ma dziś przyjechać - powiedziała, podchodząc do biurka.
-Wspominał, kim jest Cillian? - zapytała czarodziejka, spoglądając na córkę.
CZYTASZ
Niespełnione marzenie
FanfictionWiedźmin i czarodziejka wiodą spokojne życie. Jak dla nich, zbyt spokojne. W obliczu ciszy postanawiają walczyć o spełnienie największego marzenia Yennefer.