XVIII

401 17 2
                                    


Obudziła się na środku leśnej polany, ubrana w białą suknię z czarnymi elementami na rękawach, zakrywających nadgarstki. Gęsta mgła, władająca otoczeniem, zdawała się kryć miliony tajemnic, schowanych między drzewami, gubiącymi liście o ciepłych barwach. Z oddali można było wyczuć wilgotne powietrze, jakby w pobliżu znajdowało się jezioro lub rzeka. Yennefer wstała, rozglądając się w poszukiwaniu odpowiedniego kierunku. Zauważyła, że choć trawa była mokra, na sukni nie znalazła najmniejszego zabrudzenia. Gdy tylko odwróciła głowę, zobaczyła kilkuletnią dziewczynkę o fiołkowych oczach, błyszczących beztroską i ciemnych, niczym heban lokach. Miała na sobie śnieżnobiałą sukienkę, pokrytą licznymi koronkami. Gdyby Yennefer widziała wtedy ową istotę pierwszy raz, prawdopodobnie uznałaby ją za przewodnika po świecie zmarłych, w którego istnienie zawsze wątpiła.

-Znalazłaś już swoją córeczkę?

Próbując nie okazywać zdziwienie, czarodziejka uśmiechnęła się do niej przyjaźnie. Przypomniała sobie o historii, opowiedzianej przez Ciri, którą poznała podczas bandażowania jej rany.

-Tak, już ją znalazłam - powiedziała Yennefer, poprawiając włosy.

Czarodziejka ugięła lekko nogi, by móc przyjrzeć się jej fiołkowym tęczówkom. Dziewczynka odwzajemniła uśmiech.

-Dzieci nie powinny same chodzić po lesie. Znów się zgubiłaś?

-Już mówiłam, ja się nigdy nie gubię - odpowiedziała, krzyżując rączki na piersi - Poza tym, przecież jestem z tobą.

-Można tak powiedzieć - odparła Yennefer - Nie powiedziałaś, jak się nazywasz.

Dziewczynka zasznurowała usta, poprawiając dół białej sukni. Już chciała odpowiedzieć, jednak czyjaś obecność nie pozwoliła jej na to. Spojrzała na postać, kryjącą się za plecami czarodziejki i zaczęła się rozglądać, jakby planowała ucieczkę.

-Myślisz, że to takie proste?

Wspomnienie chwili, gdy pierwszy raz słyszała ten głos, nie pozwoliło jej na odwrócenie się. Z początku sparaliżował ją strach, jednak wiedziała, że tym razem będzie musiała zmierzyć się z tym samym mężczyzną, który we wcześniejszym śnie przykuł ją do łóżka, w komnacie pochłoniętej zimnem grubych murów. Nie zastanawiając się dłużej, zasłoniła sobą dziewczynkę. Dotym dzięcięcej rączki, zaciskającej się na jej nadgarstku, obudził w niej rządzę walki.

-Witaj, Yennefer z Vengerbergu. Chyba nie sądziłaś, że o tobie zapomnę?

-Powiedz wreszcie czego chcesz, skurwysynu!

Zakapturzony mężczyzna zaśmiał się szyderczo. Jedyne, co udało się dostrzec czarodziejce, to perłowy uśmiech, którego nie przykrył cień.

-Dobrze wiesz, po co tu jestem - odparł, podchodząc do niej - Już niedługo zobaczysz, dlaczego nie można igrać z naturą.

Yennefer chciała rzucić się na niego. Nie zdążyła. Spod gruntu zaczęły wyłaniać się pnącza, obwiązujące jej kostki i nadgarstki. Szamotała się, jednak z każdym jej ruchem, więzy coraz mocniej zaciskały się na ciele.

-Mamusiu...

Mgła zapanowała nad całym lasem. Czarodziejka zaczęła rozglądać się dookoła, w poszukiwaniu źródła głosu. Dopiero z czasem zauważyła, że tajemnicza dziewczynka o kruczoczarnych lokach znikneła, choć jeszcze chwilę wcześniej czuła jej oddech na plecach. Bezradność przygniotła ją do reszty. Jedyne, na co miała siłę, to krzyczeć. Krzyczeć tak, żeby cały las, pokryty gęstą mgłą, usłyszał jazgot bezsilności, jaki z siebie wydobywała. Z trudem powstrzymywała głos, dochodzący prosto z jej wnętrza, który tylko czekał na swoje pięć minut, by wciąż udawać przed tajemniczym nieznajomym, że panuje nad sytuacją.

Niespełnione marzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz