X

721 29 4
                                    


-Witajcie gołąbeczki - rzekł bard - Przerywam romantyczny spacerek?

Geralt cały czas podtrzymywał osłabioną Yennefer. Jaskier był tak zaabsorbowany spotkaniem, że nawet nie zwrócił uwagi na ledwo trzymającą się na nogach czarodziejkę.

Przez całą drogę do domu wpatrywała się w męża marszcząc czoło. Zupełnie tak, jakby liczyła na jakiekolwiek wyjaśnienie. Choć Geralt wiedział o planach trubadura, zapomniał o nich wspomnieć żonie. Żaden moment nie wydawał się wystarczająco dobry.

Gdy dotarli na miejsce, wiedźmin wskazał Jaskrowi miejsce przy stole. Zostawił go na chwilę z kuflem piwa, by móc porozmawiać z czarodziejką na osobności. Wchodząc do sypialni zamknął za sobą drzwi i czekał, aż zostanie obrzucony masą pytań.

-Znów się zjawił bez zapowiedzi, czy o czymś mi nie powiedziałeś? - warknęła na męża - Cholera, dlaczego on zawsze zjawia się w najmniej odpowiednim momencie?!

-Pewnie nie zostanie długo - starał się ją pocieszyć - Znając Jaskra, nie zabawi więcej niż trzy dni. Napije się trochę, pogada i pojedzie - podszedł bliżej, by przytulić ukochaną - Zanim się obejrzysz, znów zostaniemy sami. We troje - powiedział, gładząc ją po brzuchu - Dobrze się czujesz?

Choć Yennefer była blada jak płótno, uśmiechnęła się subtelnie do męża. Przytaknęła tylko i chwyciła go za rękę. Gdy usłyszała melodyjne dźwięki lutni, odwróciła głowę w stronę drzwi.

-Poczuję się lepiej, o ile przestanie rzępolić. Odpocznę chwilę i do was dołączę.

Wracając do Jaskra, Geralt od razu zwrócił uwagę na pusty kufel po piwie. Trubadura zdążyła pochłonąć wena. Cały czas podśpiewywał coś pod nosem, szukając odpowiednich słów do nowej ballady. Po dwóch wersach wiedźmin mógł się domyśleć, że przyjaciel tworzy kolejny utwór dzięki młodej muzie, która spędziła z nim jedną noc.

-Yen prosiła, żebyś oszczędził jej tych anielskich dźwięków.

-Pod jednym względem dobraliście się idealnie. Oboje nigdy nie potrafiliście docenić sztuki.

Geralt spojrzał wymownie na przyjaciela. Na tyle wymownie, by Jaskier bez zawahania odłożył instrument. Przynajmniej raz udało mi się go przekonać, pomyślał wiedźmin.

-Długo spacerowaliśmy, jest trochę zmęczona. Wolałbym, żebyś nie tworzył jej teraz dźwiękowej scenerii  - rzekł, starając się zachować przyjazny ton - Zostajesz na dłużej niż ostatnio?

-Nie martw się, nie zabawię długo - odparł bard - Może trochę dłużej niż ostatnio, ale spokojnie, nie zamierzam bez końca psuć waszej sielanki.

Obaj stracili poczucie czasu. Pochłonęły ich wspomnienia, niezliczone tematy, przynajmniej dla Jaskra, który mógł godzinami opowiadać o wytwornych przyjęciach na niejednym królewskim dworze. Nie pomijał szczegółów związanych z krótkotrwałymi relacjami z kobietami. Zazwyczaj niezamężnymi. Inspiracja do najnowszej ballady nazywała się Rebecca.

Zanim słońce schowało się za horyzontem, Yennefer dołączyła do skromnej biesiady. Była jeszcze lekko zaspana. Zbliżając się do stołu, poprawiała niesforne loki, wygładzając je wewnętrzną stroną dłoni. Zajęła miejsce obok męża i położyła mu głowę na ramieniu. Kiedy się z nią przywitał, poczuła z jego ust nieprzyjemny zapach, który przyprawił ją o mdłości.

-Cuchnie od ciebie piwem - powiedziała czarodziejka, odsuwając się od ukochanego.

-Mówiłem ci, żebyś zjadł trochę pietruszki - wtrącił Jaskier - Zdarza mi się mieć dobre pomysły... raz na jakiś czas.

Niespełnione marzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz