-Zbliża się burza, idę pozamykać okna.
-Pomogę ci - powiedziała czarodziejka, próbując wydostać się spod ciepłej kołdry, która wydała jej się w tamtej chwili uwięzią podobną do kajdan.
-Leż, to zajmie chwilę.
Yennefer okazała niezadowolenie, przewracając oczami. Wiedziała, że przekonywanie męża o dobrym samopoczuciu, a z pewnością wystarczająco dobrym, by sama mogła sprawdzić dom przed nadchodzącą burzą, byłoby bezowocne. Zaczęła się zastanawiać, jak zmienić nudne leżenie w łóżku na coś, co przynajmniej na chwile zajmie jej umysł. Oczywiście robienie na drutach nie wchodziło w grę.
Po sprawdzeniu domu, Geralt zajrzał jeszcze do koni. Płotka zdążyła już poczuć nadchodzącą zmianę pogody, o czym najwyraźniej próbowała poinformować swojego właściciela intensywnym wierzganiem.
-Stój, to tylko burza - rzekł, gładząc zwierzę po głowie - Chwilę popada i przejdzie. Poradzisz sobie.
Klacz nie wyglądała na w pełni przekonaną, jednak dotyk wiedźmina przynajmniej na chwilę ją uspokoił. Koń Yennefer miał zupełnie inne podejście do świata. Cokolwiek by się nie działo, zawsze wydawał się Geraltowi obojętny na wszelkie zmiany. Wiedźmin darzył go przez to sympatią. Wiedział, że gdyby się coś się stało, w czasie drogi będzie bardziej opanowanym towarzyszem podróży, niż Płotka. Czarodziejka wiedziała o tym bardzo dobrze, dlatego tak długo upierała się przy jeździe, choć Geralt zabronił jej wsiadania na wierzchowca, zanim jeszcze rozmiar jej brzucha stał się utrudnieniem.
Wchodząc do domu, znalazł Yennefer w kuchni. Siedziała przy stole, przyglądając się, jak w jednym momencie z nieba zaczęły spadać miliony kropel. Nie był pewien, czy czarodziejka usłyszała dźwięk otwierających się drzwi. Podszedł do niej, kładąc rękę na bladym ramieniu. Odwróciła się w jego kierunku. Nie wyglądała na zdziwioną.
-Miałaś leżeć.
-Za to ty miałeś niezłe szczęście - odparła czarodziejka, po czym ponownie spojrzała w kierunku okna, obserwując potęgę żywiołu, który targał bezbronną roślinnością w pobliżu domu - Ledwie zdążyłeś wejść i już lunęło. Poza tym, mam dość łóżka. Idzie się pochorować od tego ciągłego leżenia.
-Musisz odpoczywać. Pamiętasz, co mówił Cillian.
-To krzesło jest bardzo wygodne. Sądzę, że pozostałe również - powiedziała, wskazując ruchem ręki na miejsce naprzeciwko. Geralt chrząknął stanowczo, po czym dołączył do niej. Widząc dłoń Yennefer na kuchennym stole, skierował swoją rękę w stronę czarodziejki.
-Wygląda na to, że zaskoczyła nas niezła ulewa. Zajrzałem jeszcze do koni. Płotka stawała dęba, zanim jeszcze zaczęło padać. Oczywiście twój wierzchowiec jak zwykle był obojętny na otaczający go świat - pochylił się w stronę stołu, by złapać ją za rękę - Może czas mu dać jakieś imię?
-Wiem, że uwielbiasz konie. Z Płotką często prowadzisz dyskusje, z pewnością niebywale porywające, ale dla mnie to wciąż tylko koń - rzekła, podnosząc się z krzesła. Oparła się o ścianę, tuż przy oknie, by mieć lepszy widok na tańczące w powietrzu krople.
-Domyślam się, że masz już dość ciągłego leżenia, ale chyba pora wracać do łóżka - wtrącił wiedźmin.
Czarodziejka już szukała wymówki, by jak najdłużej napawać się chwilą, nie będącą kolejnymi minutami bezczynnego spoczynku, gdy rozległo się intensywne pukanie do drzwi. Spojrzeli po sobie zdziwieni.
-Pewnie ktoś zabłądził i szuka schronienia - odparła, licząc na to, że ktoś uratuje ją od rutyny i troski męża.
-Zajmę się tym, ty idź do sypialni.
CZYTASZ
Niespełnione marzenie
FanfictionWiedźmin i czarodziejka wiodą spokojne życie. Jak dla nich, zbyt spokojne. W obliczu ciszy postanawiają walczyć o spełnienie największego marzenia Yennefer.