Szykowała się na wieczorną imprezę. W dłoni trzymała papierosa, siedząc przed toaletką i wykonując starannie makijaż. Oczywiście nie było mowy, żeby piła, dlatego zgodziła się robić za kierowcę Jess, która nie odmówiłaby okazji wypicia alkoholu. Właśnie robiła sobie kreski, a dym unosił się w kierunku sufitu. Lubiła podkreślać swoje błękitne oczy. Wytuszowała starannie rzęsy jakimś drogim tuszem, na policzki i nos nałożyła róż z Chanel. Rozświetlacz znalazł się na kościach policzkowych a usta podkreśliła pomadką w odcieniu delikatnego różu. Włosy postanowiła zwyczajnie podkręcić. Kiedy wykonywała skomplikowany proces nawijania kosmyków na lokówkę do jej pokoju wszedł bez pukania nie kto inny jak Chris. Miał na sobie zwyczajowo czarny golf, pasujące jeansy w tym samym odcieniu i doskonale wypastowane buty. Usiadł na środku jej łóżka, wyciągnął papierosa i odpalił go ze stoickim spokojem. Przyglądał się jej przygotowaniom. Podziwiał jej urodę. W pewnym momencie wstał z miękkiej, białej pościeli, przykrytej tego samego koloru narzutą i podszedł do niej. Stanął tuż za Lauren. Wziął z jej rąk gorące narzędzie, muskając palcami delikatnie jej dłonie. Sam zaczął nawijać jej długie, rude włosy na rozgrzany metal.
-Rozluźnij się, przecież nie zrobię Ci krzywdy Lori.- jego głos był spokojny, opanowany ale dziewczyna znała jego właściciela o manipulującym charakterze. W momencie kiedy miała mu odpowiedzieć na zaczepkę, nachylił się do niej -Lubię jak udajesz grzeczną dziewczynkę Lori, ale oboje wiemy jaka jesteś naprawdę.- szepnął, a po całym jej ciele przeszedł dreszcz. Przygryzła wargę i spojrzała na jego odbicie w lustrze. Miał skupioną minę. Jego blond, kręcone włosy idealnie komponowały się z opaloną przez wyjazdy skórą. Wyglądał jak surfer, który przypłynął przed chwilą tutaj na fali. -Zimno tutaj, w Nowym Jorku, nie sądzisz? -wrócił do swojego zwyczajnego tonu, mówiąc o zwykłych sprawach. W pewnym momencie jego spojrzenie odbiło się w lustrze i na chwilę spotkało się z dziewczyną siedzącą na eleganckim fotelu z różowym obiciem.
-Czemu wróciłeś Chris?- zapytała. Nie była już grzeczna. Cała ta maska została przez nią ściągnięta. Jej głos lekko drżał ale nikt oprócz niej nie mógł tego wyczuć.
-Jak to czemu? Tęskniłem za swoją siostrzyczką.- powiedział odkładając lokówkę. Odwróciła się w jego stronę, przyglądając się dokładniej twarzy. Dostrzegła lekki zarost. Przygryzał wargę. Popatrzyła się w jego oczy, w których dostrzegła pożądanie. Dawno nie widziała go takiego. Chciał jej. Czuła to w kościach. Nie mogła oprzeć się temu spojrzeniu ale postanowiła przez chwilę jeszcze wodzić go za nos, zanim oboje dostaną tego czego chcieli. Byli w pewnym stopniu zakazanym owocem, po które często sięgali.
-Co się stało w czasie podróży?- naciskała. Oboje oddychali głośniej. Spojrzał na swojego papierosa, który powoli się wypalał, nachylił się w jej kierunku, gasząc go w kryształowej popielniczce, która stała na toaletce. Podniosła się z wdziękiem z krzesła. Stanęła przed nim w lekko uwodzicielskiej pozie. Znajdowali się bardzo blisko siebie.
-Kasyno się stało.- odpowiedział. Zaśmiała się gorzko. Stali w niewielkiej odległości od siebie tak, że słyszeli swoje oddechy. Podziwiali się nawzajem jakby byli pierwszymi ludźmi stworzonymi przez Boga. Patrzył jak jej lekko prześwitujący pudrowo- różowy szlafrok z piórkami na rękawach i zakończeniu porusza się wraz z właścicielką. Była tak delikatna, że mógłby zdmuchnąć ją podmuch wiatru. Czuła jego oddech. Położył jej rękę na nodze, ścisnął za udo i szybkim ruchem usadził ją na blacie. Jej usta wygięły się w uśmiechu. Czekał aż da mu sygnał. Skinęła lekko głową. Pocałował ją namiętnie.
***
-Musimy się zbierać.- powiedziała Lauren, poprawiając włosy.- jak myślisz? Zakładać tę białą sukienkę z Calvina Kleina?- Chris w tym czasie wsuwał na nogi swoje spodnie, jednym ruchem zapinając pasek. Jeszcze raz nałożyła różową szminkę. Na białą bieliznę włożyła sukienkę, która bardziej przypominała długi podkoszulek niż kreację wieczorową. Na ramiona narzuciła półprzezroczystą narzutkę, której rękawy były wykończone białym futerkiem. Na stopy wsunęła czarne sandałki. Chłopak w tym czasie zdążył się już ubrać i ułożyć włosy. Przyglądał się procesowi dobierania torebki z fascynacją. Podziwiał ją, pożądał jej. Nie obchodziło go, że ich rodzice są po ślubie, a oni na skutek tego przyrodnim rodzeństwem. Była jego odskocznią od realnego świata. Poprawiała mu humor. To wszystko zaczęło się kilka lat temu. Zawsze interesowała go jej osoba. Udawała taką niewinną, delikatną dziewczynkę. Była posłuszna, zawsze ze znakomitymi stopniami. Kryła jednak w sobie diabła. To co potrafiła zrobić z mężczyzną, to jak umiała manipulować ludźmi, żeby zdobyć to czego chciała sprawiało, że stała się jego osobistym projektem naukowym. Obserwował jak dojrzewa i zmienia się. Jak nabiera umiejętności. Nie bała się niczego, choć ktoś kto zapewne ją poznawał widział w niej wrażliwą, uprzejmą, grzeczną dziewczynkę.Była jak wąż, kuszący Ewę do grzechu. Potrafiła zmylić człowieka, owinąć go sobie wokół palca i sprawić, że zatańczy tak jak mu zagra.
CZYTASZ
Beautiful game
Teen FictionLeżała na plecach spoglądając na swoje świeżo pomalowane paznokcie. Lubiła kolor czerwony. Wydawał się jej kobiecy. Było chwilę po północy a ona leżała w różowej satynowej bluzeczce na ramiączka i spodenkach w tym samym odcieniu pudrowych cukierków...