Jej usta zatopiły się w kremowej śmietance kawy. Siedziały razem z Jessicą, w jednej z kawiarni, niedaleko szkoły. Przyjaciółka wymachiwała rękami opowiadając o jakimś nowym chłopaku, którego poznała na siłowni. Lauren nie znosiła słuchać o kolejnych miłościach jej kochliwej koleżanki. Jess była lekkomyślna, nietaktowna i bardzo szybko oddawała się miłostkom. W pewien sposób pragnęła być kochana ale żaden z jej kochanków, nie dawał jej tego. Każdy jej pragnął, bo miała świetne ciało a ona dawała omotać się pięknym słówkom i ogromnym gestom. Jak na Azjatkę, była strasznie głupia. Lori nawet na nią nie patrzyła, była tu tylko po to by słuchać. Spoglądała za okno wpatrując się w jesienną aurę, podziwiając piękny słoneczny dzień. Myślała co założy na dzisiejszą galę jej rodziców. Tradycyjnie, raz do roku, pod koniec października jej matka organizowała halloweenową imprezę przebieraną dla elity Nowego Jorku. Było to jedno z najbardziej ekskluzywnych przyjęć, na których pojawiali się najbardziej wpływowi ludzie. W prawdzie Lauren miała zaplanowanych kilka kreacji ale nie mogła zdecydować się, którą wybierze. Chciała zapytać się Jess ale ona nie przestawała opowiadać o jej nowym chłopaku.
W pewnym momencie do kawiarni wszedł jej brat, który gdy tylko je zobaczył postanowił podejść. Z szelmowskim uśmiechem na twarzy, ociągnął za drewniane oparcie krzesła i usiadł obok Lauren. W ręku trzymał swoją ulubioną kawę, która była tak słodka, że kiedy raz dał jej spróbować siostrze, wykrzywiła usta w grymasie. Nie mogła zrozumieć jak ten chłopak mógł pić takie paskudztwo i przy tym nie mieć ani jednego pryszcza. Oczywiście znała jego sekret drogich zabiegów pielęgnacyjnych u kosmetyczki, które mu pokazała, gdy tylko przeprowadzili się z ojcem do Nowego Jorku, po tym jak stali się „rodziną", której tak strasznie pragnęła jej matka. „Lauren poznaj swojego brata Chrisa", powiedziała wtedy kobieta z zadowoleniem, a dziewczyna spojrzała na pyzatego chłopca, w którym dziewczyna zauważyła potencjał.
-Hej Jess, hej Lauren. -powiedział teraz Chris, przerywając opowiadanie Azjatki. -O czym tak dyskutujecie?- zapytał i spojrzał po Lauren, która wyłączyła się w połowie opowieści przyjaciółki i w tym momencie nie wiedziała, co miałaby mu powiedzieć.
-Poznałam nowego chłopaka, ma na imię Nathaniel.- Jessica zabrała głos, ratując Lori przed kompromitacją. Uśmiechnęła się radośnie w stronę brata dziewczyny. On natomiast pokiwał ze zrozumieniem głową. Jego też nie interesowała ta opowieść.
-W co się ubierzesz Jessico na dzisiejszą galę?- zapytał, świetnie kierując rozmowę na inny tor. Dziewczyna natychmiast podłapała temat, tym razem wywodząc się nad tym, że źle wygląda w błękicie i nie wie jak w tym roku ich matka mogła wybrać taki motyw. „Tak pięknie odbija się błękitna tafla wody", brzmiał temat przewodni. Już kilka miesięcy temu pani Moore zamówiła z tej okazji rzeźby lodowe, które miały się pięknie komponować. Jessica uznała, że założy na siebie z tej okazji suknię w stylu wiktoriańskim, którą uszyła jej na zamówienie krawcowa. Zaczęła rozwodzić się nad tym jak trudno było wybrać idealny odcień, który komponowałby się z jej cerą i nie przytłaczałby jej urody. Chris potakiwał, wpatrując się w Lauren, która dawno przestała słuchać przyjaciółki. Czasami miała ochotę wyjść i nie wrócić. Nie chciała wysłuchiwać głupiego zrzędzenia jej idiotycznej koleżanki, którą interesowały tylko zakupy, chłopcy i czubek własnego nosa. Była tak próżna, że czasami Lauren nienawidziła jej za to. Pani Moore uważała jednak, że Jessica to idealny materiał na przyjaciółkę, bo pochodziła z bogatej rodziny, która świetnie radziła sobie w finansach. Ojciec Jess bardzo inwestował w giełdę papierów wartościowych a jego firma zarabiała codziennie ogromne pieniądze. W pewnym momencie matka Lauren, chciała wyswatać Azjatkę z Chrisem ale niestety nie powiodło się to najlepiej. Teraz ojciec Jessici uważał przyrodniego brata Lori za łobuza, który złamał jego córeczce serduszko.
CZYTASZ
Beautiful game
Teen FictionLeżała na plecach spoglądając na swoje świeżo pomalowane paznokcie. Lubiła kolor czerwony. Wydawał się jej kobiecy. Było chwilę po północy a ona leżała w różowej satynowej bluzeczce na ramiączka i spodenkach w tym samym odcieniu pudrowych cukierków...