VII

29 3 1
                                    

Jej ciemnozielone szpilki stukały o marmurowe kafelki. Willa Rossa Williamsa w Hampton była ogromna. Urządzona w stylu obnoszącej się bogactwem rodziny, miała imponować gościom. Ojciec chłopaka był właścicielem bardzo znanej sieci hoteli w Stanach, jeśli ktoś by nie zgadł :Williams C.O. Impreza odbywała się nad krytym basenem. Lauren miała na sobie lekko prześwitującą jasnozieloną sukienkę uszytą przez jedną z przyjaciółek jej matki. Rozchodziła się w stylu kaskady u dołu, na górze natomiast była hiszpanką z długimi rękawami. Pod spodem wierzchniej części ubrania miała szmaragdowy, jednoczęściowy strój kąpielowy bez ramiączek. Związała tylko górną partię włosów w kucyka, pozwalając reszcie opadać swobodnie, wijąc się po ramionach. Parę kosmyków celowo wyciągnęła z misternej fryzury tak, że nadajawały jej dziecięcego uroku. Jessica szła tuż obok Lauren. W porównaniu do przyjaciółki była jednak ubrana bardziej wyzywająco. Koronkowa, liliowa, t-shirtowa sukienka, która wedle projektantów i stylistów Vogue stanowiła najnowszą pozycję modową, odkrywała stanowczo za dużo. Zasłaniała lekko pupę, która i tak była widoczna dzięki materiałowi ubrania. Jess nie przejmowała się tym jednak stukając równie głośno szpilkami z najnowszej kolekcji Christiana Diora, które specjalnie na tę okazję zakupiła razem z Lauren. Pod spodem interesującej, dla wielu gości, kreacji Jessica skrywała równie skąpy dwuczęściowy strój kąpielowy w odcieniu kości słoniowej. Zmierzały właśnie nad basen, skąd słychać było dźwięki imprezy, gdy zaczepił je kolega Jess : Martin.

-Hej, świetnie wyglądacie.- powiedział, choć jego wzrok zatrzymał się niebezpiecznie długo na piersiach Azjatki.

-Och dzięki, liliowy to najmodniejszy kolor tego sezonu.- powiedziała Jessica uśmiechając się sztucznie i próbując spławić nieproszonego adoratora.

-Cóż, muszę przyznać, zachwycający dobór stroju.- puścił jej zalotnie oczko, co dziewczyna zignorowała. "Obrzydliwy" pomyślała Lauren spoglądając ze współczuciem na brunetkę. 

-Musimy iść, impreza nie zacznie się bez nas.- odezwała się Jessica, po czym nie czekając na odpowiedź Martina, pociągnęła Lauren w stronę basenu. Gdy tylko dziewczęta weszły przez otwarte dębowe drzwi ich oczom ukazał się przepiękne przeszklone pomieszczenie, którego główną atrakcją był basen. Woda mieniła się na turkusowo, odbijając światła zapalonych lamp wodnych. Ludzie skakali ze skoczni do środka, popijali martini i whisky, zapewne starsze niż ich ojcowie, śmiejąc się i dyskutując między sobą. Uśmiechnięta Jessica rozejrzała się po pomieszczeniu, po czym chwyciła przyjaciółkę, i choć niektórzy upieraliby się, że przy użyciu siły, ja uważam, że najzwyczajniej w świecie, zaciągnęła dziewczynę do chłopców stojących już w spodenkach kąpielowych przy basenie.

-Hej!- te słowa skierowane były w stronę konkretnego chłopaka w grupie. Idealnie wyrzeźbiony, najprawdopodobniej przez samego Fidiasza, Chris podniósł szklankę w stronę dziewcząt. Jeśli Zeus z Olimpii dalej by istniał, jest duża możliwość, że można by było wskazać ogromne podobieństwo między tą boską dwójką. Wzrok rozmówców przyrodniego brata Lauren, nagle skoncentrował się na ich dwóch. Jessica przyjaźnie pomachała ręką, uśmiechając się i rzuciła się na szyję Chrisa. Oczywiście chłopak nie byłby sobą, gdyby nie złapał w tym momencie dziewczyny za pupę, ściskając mocno. Przecież mógł się nią lekko pobawić, nieprawdaż?

Lauren kręcąc tylko głową, chwyciła martini i jednym przechyleniem, wypiła całą zawartość kieliszka. Odstawiła puste naczynie na metalową tackę jednego z kelnerów, uśmiechając się z wdziękiem i szepcząc, żeby przyniósł jej coś mocniejszego, na co tylko młodzieniec się zaśmiał wędrując w stronę baru. Dziewczyna odwróciła głowę za chłopakiem śmiejąc się dziewczęco, co zwróciło uwagę wpatrującego się w nią Ryana.

-Hej Lauren.- powiedział blondyn, chwytając rudowłosą za łokieć, tym samym odciągając ją od grupy znajomych. Spojrzała się na niego lekko zaskoczona, choć Jessica wspominała, że się zjawi, gdy jechały limuzyną ojca Azjatki do Hampton na przyjęcie. Zaraz jednak oprzytomniała z chwilowego szoku, obdarzając go jednym ze swoich firmowych uśmieszków. Ryan przysunął się do niej, tak że teraz ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Ostentacyjnie zerknął na usta dziewczyny przygryzając wargę. -Chciałem pogadać, o ostatniej sytuacji. Wiesz nie mieliśmy okazji...

Beautiful gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz