Do ogromnego pokoju dziennego wpadało światło przez wielkie okna, odbijając się od czarnego fortepianu stojącego na środku pomieszczenia. Świetnie kontrastował z bielą, ścian, ozdobionych na XVIII wieczny styl francuski. Nad instrumentem wisiał ogromny kryształowy żyrandol, rozświetlający pokój wieczorami. Stały tu jeszcze dwie dość długie sofy z granatowym obiciem i pięknymi, ozdobnymi, złotymi nóżkami. Na świeżo wypastowanym parkiecie z dębu leżał przepięknie zdobiony atłasowy dywan. Na jednej ze ścian wtopiony był pomalowany na biało kominek, który w niektóre wieczory nadawał magicznej aury swoim ciepłym światłem. Nad nim wisiało potężne lustro w złotej, pasującej do sof, oprawie, nadające pokojowi optycznie jeszcze większych rozmiarów.
Siedziała przy fortepianie. Przez ostatnie dni nie mogła się skupić. Cały czas myślała o spotkaniu z Nickiem i jego ustach całujących jej z pożądliwością. Palce Lauren musnęły klawisze instrumentu. Z wrodzoną delikatnością dotknęła jednego wsłuchując się w dźwięk. Muzyka pozwalała jej na oderwanie się od rzeczywistości. Podsunęła się bliżej na stołku, poprawiając przy okazji swoją pozycję, tak jak uczył jej korepetytor dawno temu. Mówiono jej zawsze, że ma wrodzony talent ale ona nigdy nie chciała zostać muzykiem. Nie była wolną, artystyczną duszą ale fascynowały ją zawsze klawisze, które potrafiły wydać z siebie błogie dźwięki. Przycisnęła jeszcze raz klawiaturę. Z instrumentu wydobyły się ciche, pierwsze nuty, wprowadzające do Romeo i Julii Prokofieva. Kontynuowała a jej palce z gracją sunęły przez instrument. Stopa dziewczyny naciskała pedał, aby wydobyć żywszą melodię. Uwielbiała wsłuchiwać się w brzmienie instrumentu. Koił jej myśli, pozwalał skupić się całkowicie na muzyce. Nachyliła się w stronę fortepianu, a jej ciałem zawładnęły dźwięki tak dobrze znanego utworu. Rozmażona, nie zauważyła, że włosy z misternego koka zaczęły opadać jej na czoło i kark. W tym momencie pragnęła tylko wtopić się w melodię. Stać się nią. Każdy nowy akord wprowadzał ją w jeszcze większy trans. Wyobrażała sobie, że przed nią jest pełna sala, a ona w pięknej czarnej sukni, gra swoje ulubione utwory. Gdy zakończyła po jej czole spływały pojedyncze kropelki potu. Przetarła je bez zastanowienia wierzchem dłoni, kontynuując podróż po dźwiękach. Teraz jej palce sunęły wydobywając z instrumentu jego największą moc. Otulała się dźwiękami pianistycznej wersji Jeziora Łabędziego Tchaikovskiego. Uwielbiała rosyjskich artystów. Ich utwory potrafiły zrobić z człowiekiem coś niesamowitego. Dotykała klawiatury, sunąc po niej z gracją. Nie zauważyła kiedy jej oczy pozostały zamknięte, pozwalając innym zmysłom poczuć melodię jeszcze bardziej. Ciało Lauren układało się na klawiaturze, zmieniając co chwilę pozycje.
Nick wpatrywał się w nią ze spokojem wymalowanym na twarzy. Opierał się o framugę, przyglądając się jej poczynaniom i wsłuchując w idealnie wygrywaną melodię. Był zaskoczony jej niebywałym talentem. Ręce założył na piersi. Obok niego stał ojczym Lauren, obserwując ją z podziwem. Dziewczyna nieświadoma obecności mężczyzn, coraz intensywniej naciskała klawisze. Robiła to z gracją muzy, układając palce. Oczy Nicka wędrowały po sylwetce dziewczyny. Oczarowany wsłuchiwał się w dźwięki, które potrafiła z instrumentu wydobyć Lori. Jej twarz oświetlały promienie jesiennego, zachodzącego słońca. Wpatrywał się w nią jakby była aniołem, zesłanym dla niego przez samego Boga. Z odległości widział w jaki ruch melodia wprawiała struny, podskakujące, za sprawą uderzeń klawiszy. Potrafiła wydobyć z instrumentu najczystsze dźwięki jakie w życiu słyszał. Kiedy skończyła z wdziękiem odsunęła palce. Jej dłonie zawisły nad instrumentem. Przez chwilę ciszy mógł usłyszeć jak szybko oddycha. Stojący obok ojczym Lauren zaczął głośno klaskać. Nick uśmiechnął się do niej zadziornie, kiedy spojrzała wytrącona z rzeczywistości w ich kierunku. Odgarnęła szybko włosy z twarzy, a pan Moore podszedł do dziewczyny, obejmując jej ramiona.
-Mówiłem Ci Nicolasie jaka jest zdolna!- mówił z podziwem w głosie, jak dumny ojciec. -Nie dość, że zachwyca swoją inteligencją i urodą, to potrafi jeszcze tak cudownie grać!
CZYTASZ
Beautiful game
Teen FictionLeżała na plecach spoglądając na swoje świeżo pomalowane paznokcie. Lubiła kolor czerwony. Wydawał się jej kobiecy. Było chwilę po północy a ona leżała w różowej satynowej bluzeczce na ramiączka i spodenkach w tym samym odcieniu pudrowych cukierków...