Wszystko było dopracowane na ostatni guzik. Lauren przechadzała się po auli liceum imienia Abrahama Lincolna, w której miało się odbyć jedno z najważniejszych wydarzeń towarzyskich w Nowym Jorku. Z sufitu zwisały lampki. Wszędzie królowały odcienie złota i bieli, przeplatając się ze sobą. Cała sala wyglądała magicznie, dlatego Lori uśmiechnęła się zadowolona z efektów. Obok niej stała Jessica, która z radości podskakiwała. Nyx gdzieś zniknęła ale na całe szczęście Lauren jej aktualnie nie potrzebowała. Przechodziły się razem z Jess po auli wirując a ich buty stukały. Echo rozchodziło się po całym pomieszczeniu.
-Jest cudownie!- piszczała Jessica do ucha Lori. - Myślę, że ci wszyscy bogowie nawet nam by pozazdrościli! Te marmurowe rzeźby! I te kolory!- zachwycała się przyjaciółka.
-Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba tak jak tobie Jessico- odpowiedziała ze śmiechem rudowłosa.
-Też uważam, że jest świetnie- usłyszały głos Nyx, która zjawiła się jakby z nikąd. Lori poklepała ją po ramieniu.
-Nyx, gdzie ty tak ostatnio znikasz?- zapytała jak zawsze wścibska Jessica, uśmiechając się sztucznie do blondynki. Dziewczyna zarumieniła się mocno złapana na gorącym uczynku.
-Oj nie przejmuj się nią- Lauren wskazała palcem na przyjaciółkę- ona taka jest- wyszeptała na ucho Nyx. Uśmiechnęła się do niej pocieszająco, chociaż sama zastanawiała się gdzie wychodzi dziewczyna.
-Lori, daj spokój- łokieć Jessici wylądował w żebrach rudowłosej. Dziewczyna skrzywiła się lekko z bólu ale nie dała tego po sobie poznać- No? To z kim się tam spotykasz?
-Z Raphaelem Charpentier, tym francuzem z wymiany. Zapytał się mnie czy mógłby być moją eskortą jutrzejszego wieczora- spojrzała lekko przerażona a jej wzrok powędrował na buty. Nagle na twarzy Jessici pojawił się olbrzymi uśmiech. Podskoczyła z radości, po chwili łapiąc ręce Nyx i wirując z nią w kółku.
-Dziewczyno! To świetna sprawa! Raphael jest bardzo przystojny, masz szczęście!- wykrzyknęła. Teraz Nyx nabrała jeszcze większych rumieńców. -I co? Zgodziłaś się? - Jessica przystanęła na chwilę.
-Jeszcze nie...- wypowiedziała lekko speszona blondynka .
-Co? To bierz telefon- wepchnęła w jej dłoń komórkę i wybrała na ekranie kontakt do Raphaela- i zadzwoń do niego. Teraz!- rozkazała. Nyx posłusznie odebrała z jej rąk urządzenie i wyszła z auli, tak żeby mieć chwilę prywatności. Lauren pokręciła głową z uśmiechem wymalowanym na twarzy. -A ty wariatko? Z kim idziesz?
-A co cię to?- zapytała Jessica z lekkim przekąsem w głosie, po czym jednak odpowiedziała - Ross Williams chciał mnie eskortować.
-Czyli układa się wam? - Lori popatrzyła na szczęśliwą przyjaciółkę. Jessica pokiwała z zadowoleniem głową. Wiedziała, że coś między nimi było na rzeczy ale Jess nie mówiła o nim za często, stąd też Lauren była lekko zaskoczona sytuacją.
***
Leżała na plecach spoglądając na swoje świeżo pomalowane paznokcie. Lubiła kolor czerwony. Wydawał się jej kobiecy. Było chwilę po północy a ona leżała w różowej satynowej bluzeczce na ramiączka i spodenkach w tym samym odcieniu pudrowych cukierków. Biała pościel gniotła się przy każdym jej ruchu, zostawiając ślad. Przygryzła wargę i obróciła się na brzuch. Chwyciła za telefon leżący tuż obok. Jej palce przesuwały się gładko po ekranie urządzenia, szukając czegoś z taką zachłannością i pożądliwością, jak gdyby komórka była człowiekiem. Uśmiechnęła się zalotnie do siebie. W pewnym momencie skupiła się bardziej powiększając zdjęcie. Wyglądała jakby pozowała do obrazu. Czuła się dobrze ze sobą. Chciała kontrolować. Chciała być kontrolowana. Chciała jego.
CZYTASZ
Beautiful game
Teen FictionLeżała na plecach spoglądając na swoje świeżo pomalowane paznokcie. Lubiła kolor czerwony. Wydawał się jej kobiecy. Było chwilę po północy a ona leżała w różowej satynowej bluzeczce na ramiączka i spodenkach w tym samym odcieniu pudrowych cukierków...