Rozdział 14

729 45 16
                                    

To była okropna noc. Czułam się...zagubiona...Chyba tak to można nazwać. Minęło już 40 minut, a ja dopiero się umyłam...Boże. Nagle zadzwonił mój telefon. Byłam zdziwiona...Jug?
~
Jughead: Cześć Betty.
Betty: Hej...
Jughead: Przepraszam, że w sumie tak późno, bo zaraz pierwsza lekcja...ale chciałbym Cię zapytać czy może chcesz, żebyśmy poszli razem do szkoły?
Betty: ym...jasne
~
Tak szczerze...strasznie chciałam z nim porozmawiać. Potrzebowałam jego gorącego przytulasa. Nie minęło nawet 5 minut, a on już był! Zbiegłam szybko na dół i bez śniadania wyszłam.
-hej
-cześć
Przytulił mnie tak jak chciałam... pocałowałam go, bo widziałam, że oboje tego potrzebowaliśmy.
- Betty..
-tak?
- przepraszam Cię za ostatnią sytuację... kompletnie zapomniałem, że miał wtedy przyjść
-okej, to ja nie powinnam się wpraszać
- Hmm... Dużo rzeczy nie wiesz. Jesteś tu ponad tydzień. Tak naprawdę się nie znamy...
- jeśli mam coś wiedzieć to...
Złapał mnie za rękę I mocno, ale z czułością ściskał.
- po prostu...wiem o klubie.
Co ? Że... wiedzieli, ale nic mi nie powiedzieli?
- dlaczego nie wiedziałam?! Ja kurwa robiłam z siebie kretynkę a wy...
- Betty... proszę wysłuchaj nas
- was !?
- Tak. Mnie, Archiego i Veronice
Nie chciałam już z nim rozmawiać... poszłam na lekcje i jedyne o czym myślałam to dlaczego mnie okłamywali...
Gdy skończyła się lekcja, poszłam na stołówkę, bo tam mieliśmy porozmawiać.
- Betty, słuchaj... W sumie przejdę odrazu do tego dlaczego byłem w tym klubie. Niedawno dołączyłem do South Side Serpnets, gdzie jest w nich Jug, jego ojciec i inni... Zaczęliśmy mieć problemy finansowe, naszych ludzi zaczęli eksmitować z domów... My z Jugheadem wpadliśmy na debilny pomysł. Wiedzieliśmy, że do tego klubu dostarczane są dragi, używki. Weszliśmy w ten interes... Zaczęliśmy dostarczać narkotyki, aby zdobyć szybką kasę. Gdy zrobiliśmy tyle ile chcieliśmy, chcieliśmy zrezygnować. Facet zwany "Sugar Men" powiedział, że nie ma odwrotu... My stwierdziliśmy, że i tak nam nic nie zrobi, więc odchodzimy  z tego interesu. Zaczął nam grozić, aż w końcu podpalił jeden z domów naszych ludzi.
- Archie... ja... ja Nie wiem co powiedzieć. Z jednej strony jestem wściekła z drugiej jest mi bardzo...przykro
- powinniśmy ci powiedzieć, a nie pakować Cię w to gówno.
- słuchajcie, znamy się krótko, ale myślę, że łączy nas przyjaźń. Po mimo wszystko przejdziemy przez to razem...
Jug złapał mnie i Arhiego za rękę, a ja chwyciłam Veronice. W tym momencie rozdzieliło nas dzwonienie dzwonka. Gdy była kolejna przerwa, Jughead zaciągnął mnie do jakiegoś opuszczonego pokoju.
- gdzie my jesteśmy?
- prowadzono tu kiedyś gazetkę szkolną..
- ale po co tu przyszliśmy ?
- wiem, że lubisz pisać, ja też i stwierdziłem, że możemy ożywić to miejsce.
- najpierw trzeba iść do dyrektora, zapytać o zgodę...
Nagle złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie...
- ej, spokojnie wszystko po kolei
Pocałował mnie... Byłam zaskoczona...Nie opierałam się, bo mi się to podobało. W sumie jak zawsze... podniósł mnie i posadził na stole... jego ręce wędrowały coraz niżej...
- Jug...
- Dobrze, przestaję
- jesteśmy w szkole, mogą nas przyłapać... lepiej uważać.

Rok bughead Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz