[XXVIII]

1.7K 68 7
                                    

Spędziłem z Lucyną cały dzień, nie poszedłem nawet do Kingi, tak bardzo mi jej brakowało. Dzięki tej blondynie nie obchodzi mnie nic innego, sprawia, że uśmiecham się jak głupi, kiedy o niej pomyślę. Kładę chuja nawet na wiadomości od Magdy, która ciągle próbuje się do mnie dodzwonić. Po raz pierwszy od chuj wie jakiego czasu wracam do domu szczęśliwy.
- Coś ty taki szczęśliwy? - pyta Kacper, który właśnie je makaron na kolację.
- Nie zgadniecie co się stało - opadam na krzesło i opieram brodę o dłoń jak rozmarzony dzieciak, czekający na deser.
- No nie wiem, Magda przebrała się za Kingę i to ona poroniła? - wtrąca Adrian.
- Lepiej - niech zagadują dalej.
- Obie poroniły i nie masz już na głowie dzieciaka? - tym razem to Kacper strzela.
- Jeszcze lepiej.
- Co może być lepszego od uwolnienia się od tej tępej dziwki?
- Lucyna - wymawiam jej imię rozmarzonym tonem.
- Jaka Lucyna? Ta Lucyna? - Adrian wydaje się nie dowierzać.
- Mhm, dokładnie tak.
- Ona też jest w ciąży? - Kacper prawie zakrztusił się makaronem.
- No coś ty kurwa debilu, trzeciego dziecka mi brakuje - wypluwam te słowa z pogardą - jest w szpitalu. Spotkałem jej tatę, potem ją... Ma problemy z nerkami. Będzie miała operację.
- A Kinga jak się czuje? - Grucha klepie mnie w ramię wchodząc do kuchni na boso.
- Nie wiem... Nie byłem u niej - tłumaczę. Cholera, a dziś jej powiedziałem że ją kocham - Zaniosłem jej tylko rzeczy... Cały dzień siedziałem z Lucy.
- Ona ma faceta, przypominam ci - szatyn przeżywa makaron - i kazała ci przez niego spadać, przegrywie.
- Jest wolna! - cieszę się - Rozstali się już dawno. To jest moja szansa chłopaki! Kocham ją kurwa.
- A co z twoją teraźniejszą dziewczyną? - Dawid podbiera trochę makaronu drugim widelcem - zostawisz ją tak teraz? Ona potrzebuje twojego wsparcia. Szczególnie po tym co się stało.

W sumie to prawda. Nie mogę tak Kini zostawić bez niczego. Jest słaba, obolała. Nie może wrócić do tej klitki, a co jeśli się źle poczuje i rozwali głowę o kant stołu.
- Nie zostawie jej, ale Lycynki też nie. To jest ta jedyna.
- Nawet nie wiem, który raz to słyszymy.

*

- kocham cię Igor - szepcze mi do ucha, lekko łaskocząc. Włosy blondynki związane wcześniej w ciasny kucyk, teraz się z niego wylewają i odstają na wszystkie strony. Jej zimna dłoń umazana jakąś cieczą, dotyka mojego policzka.
- Ty to zrobiłaś? - pytam - Dlaczego?
Nie mogę tego pojąć.
Opuszcza ręce patrząc na swoje dzieło.
- Teraz nikt nie będzie psuć naszych relacji - Lucy w oczach ma pustke, przed chwilą wypełnione one były adrenaliną i złością. Teraz nie ma w nich nic.
Opuszcza swoje dłonie, a z jej sinych palców zaczynają skapywać kropelki krwi, których osobliwe echo odbija się po pomieszczeniu. We krwi jest wszystko, podłoga, ściany jak i mój policzek i broda.
Stoję, a dookoła mnie leżą Magda i Kinga. Martwe. Zamordowane przez Lucy. Nie mogę uwierzyć, że była do tego zdolna. Stoje w kałuży krwi, którą przesiąkają moje buty.
- Igor - łapie mnie za rękę i ciągnie w swoją stronę. Nie reaguje, przyglądam się mojej ukochanej, która tak wiele dla NAS zrobiła.
- Igor - bardzo chce abym się do niej zbliżył

- Igor - kolejne pociągnięcie i budze się z tego koszmaru.
Kinga trzyma mnie za dłoń. Najwyraźniej zasnąłem z ręką a parapecie. Wpatruje się swoim mętnym spojrzeniem na szatynke. Zielone oczy pogrążone są w bólu i w zadumaniu.
- Przepraszam - odkaszluje - spałaś jak przyszedłem i mnie zamuliło.
Przecieram senne oczy. W nocy nie mogłem spać z tej radości, że w moim życiu zdarzyło się coś pięknego, zamiast kolejnego problemu.
- Czemu cię wczoraj nie było? - pyta lekko zawiedziona.
- Miałem spotkanie - z najpiękniejszą dziewczyną na świecie, która leży piętro niżej - w sprawie reklamy. Kolejne buty, wiesz o co chodzi.
Nie jeden morderca mógłby uczuć się ode mnie jak idealnie kłamać.
- Dziękuję za rzeczy - jej oczy błądzą, próbując odczytać coś z mowy mojego ciała - miło jest w końcu mieć na sobie swoje własne rzeczy, a nie szpitalną papierową koszulę nocną.
Uśmiecham się i całuje ją w czoło, usilnie starając się jej przekazać odrobinę czułości. Niestety, moja czułość jak i inne uczucia zadeklarowane są innej kobiecie.
- Przepraszam - szepcze odwracając głowę, abym nie widział jej łez.
- Nie masz za co Kinia, to ja zachowałem się jak dupek - i w sumie nadal się tak zachowuje.
- Mogłam z tobą po prostu porozmawiać - mówi przez łzy. Ja nawet nie mam siły, aby w tej chwili pomóc się jej pozbierać.
- Nie przejmuj się tym - siadam obok niej na łóżku i głaskam po głowie - teraz ważne jest, żebyś wróciła do zdrowia.
- Ja ciebie też kocham Igor - wtula się w moje udo, ułożone obok jej głowy. I po chuj żeś to kobieto mówiła. Kochałem cię... Zanim zrozumiałem, że kocham Lucy. A może wcale cię nie kochałem?

WRZASK | ReTo | 18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz