[XXX]

1.6K 60 4
                                    

- Dlaczego jesteś w tych samych ciuchach? - Kinga sprytnie zauważa to, że się nie przebrałem. Ledwo wstałem od Lucy, a przyszedłem do niej, aby zabrać ją do domu. Oddała mi bluzę, która teraz przesiąkła jej zapachem. Cytrusowe perfumy, które tak uwielbia. Nutka skórki z cytryny i limonki podszyte jednak jakimś słodkim, detalicznym kwiatem. Mam tylko nadzieję, że szatynka nie wyczuje tego zapachu.
- Zaspałem - tłumaczę koślawo - zarzuciłem to na siebie, bo przecież to tylko w jedną stronę i w drugą.
Kinia zgarniała już swoje ostatnie rzeczy do torby, leniwie przy tym stękając.
- A powiedz mi jeszcze...
-... To już wszystkie rzeczy? - przerywam, skutecznie omijając niewygodne pytania.

Chcę jak najszybciej opuścić z nią to miejsce, aby jeszcze bardziej oddzielić relacje z nią od relacji z Lucyną.
Biorę jej rzeczy z schodzimy na dół.
Nie za rękę, idziemy obok jak przyjaciele. Bez zbędnych uczuć.
I wtedy z łazienki wychodzi ona.
Zaspana blondynka, słaniająca się z bólu na nogach.
Szlag.
Kurwa.
- Co tu robisz? Powinnaś leżeć - drapie się po głowie, próbując udawać, że nie jestem zakłopotany, kiedy podeszła.
- Nie wolno mi iść do łazienki? - uśmiecha się.
- Kim ty jesteś? - Kinga pyta z wyczuwalną nutą podejrzliwości w głosie.
- Lucyna, a ty to pewnie Kinga, Igor opowiadał mi o tobie - łapie ją za dłoń w geście współczucia. - Tak mi przykro z powodu tego, co się stało. Nie wyobrażam sobie jak to jest stracić dziecko.
Ta rozmowa zmierza w nieodpowiednim kierunku.
- Jest ciężko - Kinga patrzy na mnie z pogardą, jakbym to ja wycisnął z niej płód.
- Tak czy inaczej, masz szczęście, że Igor przy tobie jest. Ja mi też wiele zawdzięczam - łapie się za okolice nerek i wygina.
- Wszystko okej? - strach przed poznaniem prawdy jest niczym w porównaniu do strachu o Lucy.
- Tak, po prostu pójdę się położyć. Miło było cię poznać Kinga!
Powoli odchodzi do swojej sali. A ja czuje na sobie palący wzrok mojej dziewczyny.
- Do cholery, co to za laska?
- Przyjaciółka - tłumaczę. Chciałbym jednak by zamieniła się z tobą miejscami  wredna babo - kiedyś jej pomogłem, ostatnio spotkałem ją tu, chwilę porozmawialiśmy. Powiedziałem jej o tobie. Musiałem się wygadać.

Cała drogę Kinga milczała, obrażona o całą tę sytuację. Chłopaki zgotowali jej miłą niespodziankę w postaci cieplej kolacji.
- Igor, zaczekaj - zatrzymuje mnie, kiedy chce odłożyć jej rzeczy.
- No co jest? - nie dodałem "skarbie" Ani "mała", ponieważ nie przeszło mi to przez gardło.
- Mówiłeś mi kiedyś o pokoju jednym gościnnym - wspomina.
-  No tak - to prawda, mamy dodatkowy pokój na różne okazje. - I?
- Narazie nie chciałabym dzielić z tobą łóżka - co kurwa, niby dlaczego? Czuje się jak spoliczkowany.
- Coś się stało? - pytam poirytowany całą tą sytuacją.
- Nie jestem gotowa...
- Najlepsza wymówka świata - wzdycham.
- Igor...
-... Chodź, zaprowadze cię.
Wpuszczam ją do pokoju, również z prywatną łazienką i olbrzymim łóżkiem. Otwieram okno, aby do pomieszczenia wleciało odrobinę świeżego powietrza.
- Proszę, teraz będziesz mogła odizolować się ode mnie całkowicie.

*

Dzień spędziłem sam, przelewajac to co czuje na kartki. Potrzebowałem odrobinę odpoczynku, nawet od Lucy. Przy niej czuje sie okropnie i to nie ze względu na moje jebane kłamstwa. Nie potrafię patrzeć na to jak cierpi, jak jest słaba, ale wiem, widzę, że moja obecność pomaga jej zapomnieć o dolegliwościach chociaż na chwilę.
Obudziłem się wcześnie o piątej. Słońce zdążyło wznieść się lekko i przebijać się przez mgłe pomiędzy scianami budynków. Pomarańczowe światło ociepla cały ten pejzaż, mimo iż na dworze jest całkiem mroźno. Zbliża się jesień, czuć to szczególnie rankami.
Samochody jakby u cichły. A blady świt, zastał mnie, kiedy pogrążony byłem w rozmyślaniach. Dawno się nie modliłem, w sumie ja i wiara to sprzeczne połączenie. Jednak w takich momentach życia, kiedy ta cisza kołysze mnie tak bardzo, czuje obecność czegoś większego.
Bose stopy chłodzą się o marmurowe kafelki a ja zachwycam się tym czystym powietrzem, które tu w mieście tak żadko jest spotykane.
Ciszę przebija jedynie lekki pomruk piosenki w radiu.
... Żeby być znowu w tobie, śmiać się i kląć. Wszystko było tak proste w te dni. (...)
Powiedziałaś że nigdy, że nigdy aż tak, słodkie były jak krew twoje łzy.
Emigrowałem z objęć twych nad ranem, dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem... *
Zanurzam się w tej melodii. Ta stara piosenka ma dusze, która przeniknęła przez moją. Pozwala mi ona kolysac się, przechylając nieznacznie ciało nad szklaną barierką.
Spoglądam w ekran telefonu i obserwuje równie sztucznie idealne życie moich znajomych. Na górze wyswietlacza wyskakuje mi powiadomienie.

Od: Numer zablokowany
Tu Lucy. Nie wiem czy masz jeszcze mój numer, ani czy ty przypadkiem go nie zmieniłeś.
Po prostu.
Chciałabym się przytulić.
Zadzwoń jak wstaniesz.















* fragment: Budka Suflera "Jolka Jolka"

WRZASK | ReTo | 18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz