Pov. Night Sandy
Obudziłem się około 8, ale nadal byłem zmęczony. Leona nie było obok mnie. Wstałem i wyszedłem z jego pokoju.
-Hej~- usłyszałem za sobą.
-No hej.- odpowiedziałem stojącemu za mną Leonowi.
Chłopak podszedł do mnie i pogłaskał mnie po moich fioletowo-białych włosach. Potem obaj poszliśmy do kuchni na ŚNIADANKO ÙWÚ
na śniadanie były znowu tosty, tylko z szynką i z dobrze nam znanym serem (. ❛ ᴗ ❛.)
*Zrobię time skip 6 dni potem bo mogę ÙwÚ*
-Sandy.... Chce z tobą pogadać...-
Leon siadł obok mnie na kanapie. Od zamieszkania tutaj minął tydzień. Przez ten czas Leon prawie ciągle był w pobliżu mnie i próbował coś ze mną robić. (Bez skojarzeń moje małe zboczuszki ( ͡° ͜ʖ ͡°))-No co?- zapytałem patrząc na Leona. Wpatrywał się we mnie wzrokiem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
-.... Dlaczego już mnie nie kochasz...?- spytał spuszczając głowę.
-C-CO?! KTO CI TAK POWIEDZIAŁ?!- krzyknąłem wstając z kanapy.
-.... Ty....- odparł cicho.
-J-JA TAK NIGDY NIE POWIEDZIAŁEM!- krzyknąłem.
-Ale prawie ciągle mi to pokazujesz! Nie pozwalasz mi się nawet przytulać!- teraz to on był wkurwiony.
Sandy-T-TO NIE JEST POWODEM DKA KTÓREGO MIAŁBYM CIĘ NIE KOCHAĆ!-
Leon- WŁAŚNIE ŻE JEST!-
poczułem jak napływają mi do oczu łzy.
-L-leon ja naprawdę cię kocham!- krzyknąłem cicho.
Leon-TO MI TO POKAŻ!-
Sandy- Nie rozumiesz j-ja nie mogę!-
Leon- Dlaczego?!-
Sandy- N-nie wiem!-
- Czyli mnie właśnie NIE kochasz! Chce żeby wrócił mój prawdziwy Sandy! Który będzie mógł odwzajemniać moje uczucia!-
Potem wybiegł przez drzwi frontowe z domu. Zostałem sam, cały we łzach, siadając na kanapie.
-L-leon przepraszam…….- zdołałem wyszeptać przez płacz i spadłem na podłogę.
Nie wiem ile czasu tak leżałem, ale na pewno ponad godzinę. Gdy w końcu zdołałem się podnieść, całe ciało mnie bolało. Poszedłem na górę, do pokoju Leona gdzie miałem swoją walizkę. Otworzyłem ją, wyjąłem wszystko ze środka odsłaniając dość dużego pluszaka kameleona. Wziąłem go drżącymi rękami i przytuliłem się do niego płacząc.
Pov. Leon
Nie wiedziałem kompletnie dlaczego on kłamał. Nie kochał mnie, dobrze to wiedziałem. Nie chcę takiego chłopaka. Postanowiłem, że pójdę do mojej przyjaciółki Lapiz, by poprosić żeby jakoś przywróciła starego Sandy'ego. Nawet jeśli to miało być bolesne nie wiem w jakim stopniu, to i tak będę tego chciał.
Godzinę później spędzonej na dojściu do laboratorium jej nauczycielki- Rosy, zapukałem przez żelazne drzwi. Po chwili otworzyła je Lapiz, z z goglami zasuniętymi na oczy.
-o, hejka Leon! Po co przyszedłeś?- zapytała niebieskowłosa wilczyca.
- chciałem żebyś przywróciła dla mnie starego Sandy'ego.- powiedziałem.
Przez kilka sekund 12-latka wpatrywała się we mnie swoimi różnokolorowymi oczami.
-Czyli..... O co ci dokładniej chodzi?- zapytała gestykulując rękami.
- Chce, żebyś przywróciła Sandy'ego takiego, jaki był przed tym wypadkiem.- powtórzyłem tak jakby to była najnormalniejszą rzecz na świecie.
-Emmm dobra wchodź Rosy teraz nie ma.- powiedziała przesuwając się wgłąb laboratorium.
Wszedłem do środka, i od razu poczułem zapach jakichś chemikaliów. Nie powiem, zapach był dość ładny.(czyt: znośny)
-Dobra czyli chcesz, żebym przywróciła sandy'emu formę, jaką miał przed tym incydentem z okiem?- zapytała.
-Tak.-
- Emmmm.... Wiesz to nie jest możliwe żeby cofnąć wygląd i zachowanie człowieka jakimiś eliksirami i tym podobnym...- powiedziała Lapiz opierając się łokciami o blat stołu na którym stały różne fiolki z płynami.
-Naprawdę tak się nie da? A co możesz ewentualnie zrobić?- zapytałem.
- Wiesz.... Mogłabym sklonować jego dawną wersję, ale to by było dosyć niebezpieczne...-
Leon- a dlaczego?-
Lapiz- mogłoby to dać skutek odwrotny poprzedniego zachowania oryginału u klona, no wiesz. Dajmy na to że ty byłeś cały czas dobry dla innych, miałeś jakiś wypadek i się zmieniłeś, a klon twojej starej wersji by wszystkich pozabijał.-
- Mogłoby, ale nie jest to w 100% pewne?- zapytałem.
- No, w sumie to tak, ale to nadal niebezpieczne.- odparła wilczyca patrząc na mnie uważnie. -A dlaczego ty wogóle chcesz żeby Sandy wrócił do starej formy? -
-Nie chce ci mówić. Po prostu zrób to dla mnie i tyle ok?- powiedziałem zmieszany. Nie uważałem że powinna wiedzieć o naszej kłótni, więc jej o niej nie powiedziałem.
-... Ehhh... No dobra, ale jak coś się stanie, to nie przychoć do mnie z maślanymi oczami.- zgodziła się w końcu.
Lapiz weszła do jakiejś sterowni z jakąś kabiną. Postukała trochę w klawiaturę na pulpicie, po czym zwróciła się do mnie.
- masz coś co należy do Sandy'ego?- spytała.
- Raczej nie, a co?-
- potrzebuje jakiejś rzeczy, której dotykał, lub jego DNA, ale chyba... Nie czekaj mam próbki jego krwi!- powiedział przyskakując do szafki obok.
Przez chwilę wyjmowała z niej jakieś słoiczki, fiolki itp. aż wyciągnęła fiolkę z czerwonym płynem w środku.- Skąd masz jego krew?- zapytałem.
- Zabrałam jedna próbkę lekarzowi który robił mu pobieranie krwi.- odparła.
-ahaaaa.-
Zapomniałem dodać, że koło pulpitu stała kula, do której Lapiz włożyła fiolkę. Coś tam postukała w pulpit, i ta kabina zaczęła Świecić. Po chwili światło z niej znikło, drzwi si otworzyły, a tam stał......
Sandy. NAPRAWDE SANDY! I TO TEN STARY SANDY!
- O Hej Lapiz, Hej Leon.- powiedział głosem identycznym do głosu oryginału.
-AAAAA udało mi się!- zapiszczała dziewczyna podskakując.- ale czekaaaaj.... Nie chcesz nas pozabijać?- zapytała podchodząc do klona.
- … aaaa niby czemu miałbym?- odparł klon.
-*wdech* tak, udało mi się!- znowu ucieszyła się Lapiz.
-Toooo mogę go zabrac że sobą?- zapytałem.
-Emmmm no dobra.- powiedziała.
~~~~~~
Hehe, wstawiam o pół nocy, bo spać nie mogę TwT
O to 3 rozdział. Jak dla mnie, trochę smutny. Macie i czytajcie, bo wattpad to nasze światło w tunelu kwarantanny XD
CZYTASZ
~Let Me Love You Please...~ (Night Sandy x Werewolf Leon)[END]
FanfictionNa czas wyjazdu rodziców Night Sandy'ego ich syn zamieszkał u Leona. Leon z tej informacji bardzo się cieszy, jednak gdy zauważa brak oddawania użyć od swojego chłopaka, przestaje go kochać. Zaczynają się kłócić, w wyniku czego Leon pragnie powrotu...