Nie chciałam iść na tę imprezę, naprawdę. Byłam tak zestresowana całym tym tygodniem, a ta impreza jeszcze bardziej to pogorszyła. Chciałam odmówić Ethanowi i robiłam to wiele razy, ale zagroził mi, że przyjedzie po mnie i siłą zabierze mnie na imprezę.
I tak właśnie znalazłam się w sytuacji, że siedzę przed toaletką, a Mery biegła po moim pokoju próbując znaleźć przybory do makijażu.
- Długo jeszcze, Mary? – spytałam zirytowana, kręcąc się niewygodnie na krześle. Gdy się siedzi na nim dłużej niż godzinę jest naprawdę niewygodnie. Dziewczyna przyszła o godzinie osiemnastej, a jest teraz dwudziesta. Za godzinę mamy być w starym budynku gdzie odbędzie się walka Ethana. Gdy tylko przyszła zrobiła sobie makijaż, a teraz zabrała się za mnie. Dziewczyna naprawdę miała talent do makijażu. Od razu uprzedziłam ją, ze nie chcę mocnego, a ona to zrozumiała. Natomiast owa dziewczyna zrobiła sobie kreski eyelinerem i pomalowała oczy w kolorach podchodzących pod śliwkę. Dodała jeszcze pomadkę pasującą do całego makijażu i efekt był kosmiczny.
- Nie marudź, Vi – przewróciła oczami szatynka i wyciągnęła z szufladki przybory do konturowania twarzy. – Jeszcze chwilka.
Podeszła do mnie z przygotowanym pędzlem i zaczęła smagać mnie nim po twarzy.
- Więc – zaczęła. – Co cię łączy z Ethanem? – spytała, a ja się cała spięłam na wspomnienie z środy. Zaoferował, że da nam czas na oporządzenie, a potem odwiezie nas pod stary budynek. Dobra może nie zaoferował, bo chciał siedzieć przy nas przez cały ten czas, lecz Mary siłą go stąd wyprosiła.
- Nie mów, że nic nie ma. Nie jestem ślepa – wymamrotała, skupiając się na makijażu mojego oka.
- Jesteśmy przyjaciółmi – powiedziałam bez przekonania, co najwyraźniej zauważyła.
- Nie mówisz tego z wielkim przekonaniem.
- Nie wiem, Mary. Całowaliśmy się dwa razy, a Ethan stwierdził, że to i tak nie zmienia niczego – wydusiłam z siebie.
- A ty byś chciała czegoś innego? – spytała, a ja zmarszczyłam delikatnie brwi.
Czy chciałam czegoś więcej z Ethanem?
Nie wiem. Jest dla mnie ważny i nie chcę go stracić. Jednak czy chciałam związku?
Nie wyobrażałam sobie mnie i Ethana jako parę, bo to brzmi zbyt absurdalnie.
- Nawet jeśli bym chciała, to nic by tego nie zmieniło – wymamrotałam, po czym zdałam sobie sprawę z prawdy tych słów.
- Nie wiesz tego, Vi. Nie wiesz jak ona się na ciebie patrzy. Nie widzisz tego co my widzimy pod kątem obserwatora. Patrzy się na ciebie z ciekawością, uwielbieniem. Śmieje się przy tobie, spędzasz z nim non stop czas. Czy to nic nie znaczy? – spytała, prostując się i spoglądając na końcowy efekt. – Jeszcze trochę rozświetlacza i szminka i będzie wspaniale.
- Nie rozśmieszaj mnie – prychnęłam.
- Jesteś uparta jak on – odpowiedziała i więcej nie rozmawiając zaczęła dokańczać swoje dzieło na mojej twarzy.
To oni wyobrażali sobie, że Ethan coś do mnie czuje. Nie wiedzieli jaka była relacja, jak się zachowywał i co robił. Prawda była zupełnie inna. To, że dwa razy zdarzyły się niewinne pocałunki, nic nie oznacza.
On miał inne preferencje, i ja też. To co nas dzieli to czysto przyjacielska relacja i nic tego nie zmieni.
- Skończyłam! – krzyknęła podekscytowana dziewczyna. Westchnęłam z ulgą i odwróciłam się do lustra.
CZYTASZ
Futility Of Life
RomancePozwoliłam ci wejść w moje czyste dotąd życie brudnymi butami, a ty wykorzystałeś to, brudząc je doszczętnie błotem. Czuliśmy coś do siebie, tworzyliśmy COŚ. Ale mam tu na myśli czas przeszły, ponieważ wszystko zniszczyły nasze kumulujące się błędy...