Zgryzłam niekontrolowanie wargę, wpatrując się w umięśnione plecy bruneta. Jego mięśnie były napięte po wpływem uderzeń, a na łopatkach widniały czerwone ślady od paznokci. Oparłam się o ramę, oblizując usta i patrząc na skomplikowane ruchy chłopaka, po którym dosłownie lał się pot.
- Wiem, że tam stoisz – mruknął pod nosem, a ja z lekkim uśmieszkiem na twarzy odepchnęłam się od formuły drzwi i podeszłam bliżej brązowookiego. Po chwili zaprzestał swoje ciosy, zdejmując tym razem złote rękawice i rzucając je na ziemię. Spojrzał na mnie, lustrując od góry do dołu i zatrzymując się na delikatnym śladzie, który pozostawił. Zgryzł wargę i po chwili popatrzył mi się prosto w oczy. – Jak było w pracy? – spytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Jak w pracy – odchrząknęłam. – Nie było zbyt dużo dzisiaj ludzi – powiedziałam, a on pokiwał głową.
- Szykują się na walkę Burtona – powiedział, a ja westchnęłam usiadłam na polu ringu, opierając się o liny.
- Najpierw muszę oglądać twoją walkę, a teraz jeszcze mojego brata – mruknęłam, na co Ethan przewrócił oczami. – Kończysz już? – spytałam.
- Tak – pokiwał głową. – Do walki zostały cztery godziny, co chcesz robić? – zapytał się mnie, a ja chwilę pomyślałam nad odpowiedzią.
- Możemy jechać do mnie – powiedziałam, a w jego brązowych oczach mogłam dostrzec błysk rozbawienia, który wiedziałam co mógł oznaczać. - Chyba, ze masz lepszy pomysł.
- A zrobisz mi kakao? – spytał, a ja prychnęłam pod nosem rozbawiona.
- Sam sobie zrobisz i przy okazji mi – powiedziałam, na co odburknął ledwo dosłyszalnie pod nosem. Skupił się na pakowaniu rzeczy do torby, a ja lustrowałam jego klatkę piersiową. Chłopak miał cudownie wyrzeźbiony brzuch. Jego mięśnie napinały się pod każdym ruchem i dosłownie krzyczały aby na nie patrzeć. Miał bardzo bladą skórę, w prawdzie przypominała Edwarda Cullena ze Zmierzchu. Dalsze obserwacje przeszkodził mi Ethan, który wyszedł z pomieszczenia, rzucając przez ramię, że idzie się wykąpać. Pokiwałam głową i rozejrzałam się po mało zapełnionej sali. Oprócz nas, na hali był jeszcze inny trener personalny, którego imienia za nic nie mogłam sobie w tamtym momencie przypomnieć oraz inny chłopak, który podnosił sztangę. Wzięłam rzucone na podłogę złote rękawice Ethana Parkera i wyszłam z nimi na korytarz przed recepcją. Oparłam się o blat i spojrzałam na przeciwległą ścianę, ponownie zgryzając wargę.
Wpatrywałam się głównie w punkt pod żuchwą, na której widniał czerwony ślad po wczorajszej sytuacji. Westchnęłam, cicho uśmiechając się na wspomnienie z zeszłej nocy.
- Jesteś nieperfekcyjnie perfekcyjna – powiedział, a ja uśmiechnęłam się pod nosem, gładząc jego zaczerwieniony policzek.
- Oboje jesteśmy nieperfekcyjnie perfekcyjni – odpowiedziałam, a przez chwilę zapadła cisza, podczas której słychać było jedynie nasze wspólne oddechy.
- Podoba ci się to kim się teraz stałaś? – spytał, a ja zmarszczyłam brwi.
- Zmieniłam się na lepsze – powiedziałam powoli, kładąc rękę na moim brzuchu.
- Lubię cię taką, Anderson – stwierdził, a ja niezauważalnie uśmiechnęłam się pod nosem.
- Cieszę się Parker – odparłam, zamykając oczy. – Ale te malinki to mogłeś sobie darować – stwierdziłam kwaśno. – Teraz będę jak choinka na Boże Narodzenie chodzić – przewróciłam oczami.
- Nie są takie duże, przesadzasz – powiedział, powtarzając mój czyn.
- Ja takich nie umiem – powiedziałam, na co po chwili miałam ochotę uderzyć się w twarz.
CZYTASZ
Futility Of Life
RomancePozwoliłam ci wejść w moje czyste dotąd życie brudnymi butami, a ty wykorzystałeś to, brudząc je doszczętnie błotem. Czuliśmy coś do siebie, tworzyliśmy COŚ. Ale mam tu na myśli czas przeszły, ponieważ wszystko zniszczyły nasze kumulujące się błędy...