Mama zawsze mi powtarzała abym unikała stresu. W życiu ten czynnik towarzyszył mi bardzo często. Czy to przed egzaminami, w trakcie egzaminów, po odejściu ojca. W najróżniejszym wieku, w najróżniejszej porze, zawsze przy mnie był. Tak jak i teraz, gdy siedzę przy kuchennym stole, sama w domu, niepogodzona z Mike' m oraz wyczekuję na zbawienie losu. Jak nigdy wypiłam kilka kaw, za którymi nie przepadam, a teraz patrzę się nerwowo w zegarek, zasłuchując silnika auta.
Jest poniedziałek wieczór, wiec zapewne domyślacie się na co czekam.
W końcu moje długo wyczekiwane wydarzenie nadeszło. Wstałam powolnie z krzesła kuchennego, słysząc dzwonek do drzwi. Przełknęłam gulę w gardle i otworzyłam je brunetowi, który stał z rękoma w kieszeni cały spięty.
- Hej – powiedział na wydechu.
- Cześć – odparłam. – Wejdź – uśmiechnęłam się nerwowo, przeczesując splątane włosy. Chłopak wszedł do domu i zdjął buty oraz czerwoną kurtkę. Ruszył za mną korytarzem do kuchni gdzie wstawiłam dla nas wodę na herbatę.
- Więc... - zaczął. – Ja... - powiem, że to bardzo niecodzienny widok widząc Ethana Parkera jąkającego się. – Ja... chciałem przeprosić – powiedział.
- Dobrze – pokiwałam głową, podając mu osłodzoną herbatę. Nie wiem ile razy słyszałam już z jego usta ten wyraz.
- Dobrze? – uniósł do góry brew, marszcząc brwi. Pokiwałam głową i wzruszyłam ramionami.
- Co mam ci więcej powiedzieć Ethan? Czego oczekujesz ode mnie? – spytałam, opierając się z kubkiem herbaty o blat. Chłopak spojrzał się w swój napój gorąco myśląc nad moimi słowami.
- Niczego od ciebie nie oczekuje – powiedział cicho. – Ale chcę cię jedynie szczerze przeprosić. Za to, że jestem niepohamowanym dupkiem, za to, ze nie liczę się z tobą, za to, ze nie traktuje cię jak prawilnej przyjaciółki i za to, ze za każdym razem gdy dajesz mi szanse, ja ją muszę zmarnować. Przepraszam za sobotę, nie powinieniem bym być taki w stosunku do ciebie i nie powinienem dopuścić do zbliżenia z inną kobietą, tym samym nie szanując cię. Ja... cholernie przepraszam za wszystko i mam... mam nadzieję, ze dasz mi tę ostatnią i jedyną szansę – powiedział i uniósł głowę, patrząc się na mnie błagalnie. Zaczerpnęłam powietrza i wpuściłam westchnięciem.
- Ja... sama nie wiem Ethan – odparłam z wahaniem. – Dałam ci dużo szans i wszystkie się kończyły zawodzeniem. Jaką mam mieć pewność, że i tej nie zmarnujesz i ponownie wyjdę na kretynkę? – spytałam.
- Masz rację, nie możesz mieć pewności. Ale postaram się ciebie nie zawieść i szanować cię jak tylko potrafię – powiedział, wstając od stołu i chwytając mnie bladą i lodowatą dłonią za rękę. – Daj mi ją, proszę – wyszeptał, a ja zamknęłam oczy.
- Ostatnia – wychrypiałam. – Nie zmarnuj jej – dodałam, na co pokiwał z błyskiem w oczach.
- Chcesz żebym został? – spytał, a ja niekontrolowanie pokiwałam głową.
- Możesz – powiedziałam. – Ale musze się uczyć algebry.
- Mogę ci pomóc – powiedział, a ja pokiwałam słabo głową. Wzięłam z półki dwa batony Kinder Pingui i sok pomarańczowy z pomidorowym i weszliśmy pod schodach do mojego pokoju, gdzie usiedliśmy na łóżku, studiując dział z matematyki.
- Jak minął ci dzień z Chrisem? – spytał uprzejmie, przepisując na czystą kartkę równanie.
- Nie było jednak tego dnia – parsknęłam śmiechem. – Reszta zdecydowała, że zostanie u mnie do wieczora, także cały dzień przeleżeliśmy na kocyku na ogrodzie – powiedziałam, a chłopak pokiwał głową. – Wpadli na pomysł żeby poznać mnie z Megan w końcu – przyznałam onieśmielona, sama nie wiedziałam poniekąd dlaczego.
CZYTASZ
Futility Of Life
RomancePozwoliłam ci wejść w moje czyste dotąd życie brudnymi butami, a ty wykorzystałeś to, brudząc je doszczętnie błotem. Czuliśmy coś do siebie, tworzyliśmy COŚ. Ale mam tu na myśli czas przeszły, ponieważ wszystko zniszczyły nasze kumulujące się błędy...