Wiem, że nie grałam fair w tamtym momencie, ale po prostu nie mogłabym znieść widoku całującego się Ethana i Mary. Na moje nieszczęście, Mary spojrzała wystraszona wprost na mnie, a ja odwzajemniłam je zszokowanym spojrzeniem.
- Ja... ja nie chcę – powiedziała, jąkając się do dziewczyny, która prychnęła pod nosem.
- Nie patrz na Anderson, tylko to zrób – odpowiedziała, zakładając biodro na rękę.
- A co ja do tego mam? – odezwałam się, marszcząc brwi, pomimo iż w środku się cała trzęsłam.
- To, że Ethan z tobą uprawia seks, nie oznacza, że jest twój – odpowiedziała, a mnie wmurowało. Spojrzałam się zatkana na Ethana, który zmarszczył brwi i patrzył się na dziewczynę.
- To się mylisz – odpowiedział wstając i podchodząc do mnie, biorąc mnie za rękę. – Ponieważ jestem jej – odpowiedział, a moja oczy diametralnie się rozszerzyły, a mózg nie do końca komunikował co się wydarza. Stałam tam jedynie, jak słup, patrząc na dalszy ciąg akcji. – Nie pocałuję Mary, bo jest moją przyjaciółką i to byłoby jak kazirodztwo – powiedział i ciągnąc mnie za rękę, oddaliliśmy się od ogniska gdzie siedzieli wszyscy nasi zszokowani przyjaciele.
Poszliśmy do auta i usiedliśmy w nim, nie odpalając silnika. Przełknęłam ślinę, wpatrując się w jezioro przed nami.
- Powiedz coś – poprosił.
- Nie wiem co – przyznałam, spuszczając wzrok na swoje palce. Chłopak westchnął i uniósł mój podbródek, tak, ze byłam zmuszona spojrzeć w jego oczy.
- Zawsze masz swoje zdanie, a teraz nagle go nie masz? – spytał, unosząc brew z błąkającym się uśmieszkiem na jego twarzy.
- Wmurowało mnie, prawdę mówiąc – zaśmiałam się nerwowo. Chłopak parsknął śmiechem i oparł swoje czoło o moje.
- To co tam powiedziałem, było prawdą, wiesz? – szepnął, a ja uśmiechnęłam się.
- Ja też jestem twoja, Ethan – odszepnęłam i złączyłam nasze usta w po raz pierwszy, delikatnym pocałunku. Oddawałam go ze wszystkim emocjami, których nie potrafiłam mu wyznać, a on oddawał je z rozkoszą. – I wiesz co? – spytałam, odrywając się od niego w końcu.
- Co? – spojrzał na mnie zaciekawiony, a ja uśmiechnęłam się do niego.
- Lepiej całujesz od Jacka.
- Cholera, Vi szybciej proszę – jęknął Mike, pakując swój bagaż do samochodu.
- Już, czekaj – odpowiedziałam ostatni raz patrząc na telefon, gdzie nie było żadnej wiadomości od przyjaciół.
- Czemu ty ciągle patrzysz w ten telefon? – spytał, marszcząc brwi.
- Nieważne, już idę – odpowiedziałam i wzięłam koszyk z jedzeniem na drogę oraz swój średniej wielkości bagaż i wyszłam z nimi z domu, zamykając go na klucz. Mój brat włożył czerwoną walizkę do bagażnika, a ja sama w tym czasie odłożyłam kosz z jedzeniem na podłogę na tylnym siedzeniu. Usiadłam wygodnie w szarym dresie oraz okularach przeciw słonecznych do samochodu. Mike zrobił to samo, siadając w swoim czerwonym dresie z Adidasa za kierownicą, odchylając podkładkę, aby nie świeciło mu słońce prosto w twarz.
- Wzięłaś jedzenia jakbyśmy wyjeżdżali na wakacje do innego stanu, a tymczasem jedziemy tylko półtorej godziny – mruknął, a ja przewróciłam oczami. Po chwili wyjechaliśmy spod naszego domu i w ciszy, przerywanej tylko przez radio ruszyliśmy w kierunku Denver.
CZYTASZ
Futility Of Life
RomancePozwoliłam ci wejść w moje czyste dotąd życie brudnymi butami, a ty wykorzystałeś to, brudząc je doszczętnie błotem. Czuliśmy coś do siebie, tworzyliśmy COŚ. Ale mam tu na myśli czas przeszły, ponieważ wszystko zniszczyły nasze kumulujące się błędy...