Rozdział trzeci - Manchester / Holmes Chapel

954 60 188
                                    


Coś czuję, że część z Was znienawidzi mnie po tym rozdziale, i to bynajmniej nie dlatego, że nie będzie w nim seksu :D

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, do następnego rozdziału zasiądę dziś lub jutro. 

Ostrzeżenie: śmierć postaci 

















Harry'ego obudziła cisza. Cisza tak głośna, że aż brzęczała mu w uszach. Zadrżał mimowolnie; nie zdołał się jeszcze zupełnie rozbudzić, a już ogarnął go dziwny, choć jak najbardziej realny niepokój.

Przeciągnął się ostrożnie. Pomału otworzył jedno oko, zaraz potem drugie i wtedy przypomniał sobie, w czyim domu się znajdował. Louis. Odruchowo przejechał dłonią po pościeli, ale nie natrafił na żadną przeszkodę. Materiał był raczej chłodny, co oznaczało, że gospodarz zdążył opuścić łóżko już jakiś czas temu. Styles na powrót zamknął oczy, a jego umysł zaczął intensywnie pracować. Ta cisza z każdą minutą niepokoiła go coraz mocniej. Doprawdy, jak to możliwe, że w tak wielkim i pełnym służby domu nie słychać żadnych dźwięków? Żadnych kroków, żadnego trzasku zamykanych drzwi, żadnego szurania krzesłami, żadnego brzęku talerzy i sztućców. Czyżby tu zupełnie nikogo nie było?

Przyszło mu na myśl, że Eleanor mogła przecież przebywać w Holmes Chapel. Najpewniej Louis w ogóle nie planował zatrzymywać się w mieście na noc. Gdyby nie ów nieszczęśliwy zbieg okoliczności... Uzmysłowił sobie, że ostatni raz widział tę kobietę niemal pięć lat temu, tuż przed wyjazdem, i niekoniecznie miał ochotę na konfrontację tu i teraz. Zaiste, byłoby to wielce ekscytujące wydarzenie. Uśmiechnął się złośliwie sam do siebie, ale zaraz spoważniał. Gdyby istniało ryzyko takiego spotkania, Louis z pewnością nie pozwoliłby mu zostać na noc, a już na pewno by mu się nie oddał. Eleanor na pewno została w rezydencji Tomlinsonów. Co też rodziło kolejne pytanie – co takiego Louis robił sam o tak późnej porze? To było do niego zupełnie niepodobne. Był zbyt przezorny, zbyt podejrzliwy i zdecydowanie zbyt przewrażliwiony na punkcie swojej reputacji, żeby ot tak włóczyć się po karczmach w środku nocy.

Harry najpierw postanowił, że zapyta o to bankiera przy pierwszej możliwej okazji, czyli pewnie już za chwilę. Zaraz jednak uznał, że to nie jego sprawa. Jeśli zacznie przejawiać coś na kształt troski, Louis gotów będzie pomyśleć, że jest dla niego kimś ważnym, a to byłoby nadużycie z gatunku tych niedopuszczalnych. Nie, lepiej będzie nie zadawać zbędnych pytań. Zwłaszcza, kiedy tak jak on sam, ma się na głowie dość swoich problemów.

Pięć lat. Minęło pięć długich lat, odkąd ostatni raz widział Manchester oraz swój rodzinny dom. Końcówka lata była tak samo ciepła, tak samo pogodna jak wtedy, kiedy Louis go oszukał. Słońce świeciło tak samo mocno, ludzie tak samo korzystali z dobrodziejstw natury; jedynie wieczorny, lekki wietrzyk przynosił ze sobą zapowiedź jesiennych chłodów.

Pięć lat. Pięć lat spędzonych w stolicy, z dala od prowincjonalnej nudy i plotek. Jedynym źródłem informacji z regionu były listy – od Zayna, Nialla i Elizabeth, jednak żadne z nich nie rozpisywało się na temat Louisa Tomlinsona oraz jego uroczej małżonki. Jeśli już o nim wspominali, to lakonicznie, jakby od niechcenia, przypadkowo, i zaraz przechodzili do innych spraw. A spraw tych było dużo, i były to sprawy cokolwiek nieprzyjemne.

pride goeth before the fall [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz