Rozdział jedenasty - sypialnia Harry'ego

1.3K 58 102
                                    


Trochę mi zeszło z tym rozdziałem, za co przepraszam. Męczyłam się okrutnie podczas pisania go, i nadal uważam, że jest okropny, ale nie mam siły zaczynać go od początku. Mogę mieć tylko nadzieję, że jednak się Wam spodoba.

Dopiero dziś uświadomiłam sobie, że zbliżamy się do końca tej historii... planuję jeszcze 2, może 3 rozdziały, i to by było na tyle :) 













Louis ziewnął rozdzierająco. Miał za sobą długi, męczący dzień, który na szczęście pomału dobiegał już końca. Wstał wyjątkowo wcześnie, jeszcze wcześniej, niż miał w zwyczaju, chcąc się upewnić, że zdąży załatwić wszystko to, co sobie zaplanował, dziś bowiem wypadał ostatni dzień pracy przed Bożym Narodzeniem. Święta zbliżały się nieuchronnie, a wraz z nimi ta przeklęta kolacja u Horanów, w której zgodził się wziąć udział. Myślał o niej wyłącznie w kategoriach gigantycznej katastrofy, reagując zdenerwowaniem na każde, nawet najmniejsze o niej wspomnienie. Z tego powodu obudził się z bólem głowy i ściśniętym żołądkiem; przez chwilę leżał zwinięty w kłębek, chowając twarz pod poduszką i marząc, by ktoś obudził go z tego koszmaru. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło; słońce wzeszło jak gdyby nigdy nic, wdzierając się do jego sypialni przez każdą szczelinkę między ciężkimi kotarami. Zrezygnowany, wydostał się z łóżka, postanowiwszy, że musi zmierzyć się z tym, co przyniosą mu najbliższe godziny, cokolwiek by to nie było. Nie zjadł śniadania; strach skutecznie odebrał mu resztki i tak już słabego apetytu. Umył się i ubrał ze szczególną starannością, po czym udał się prosto do Holmes Chapel, do siedziby swojego banku.

Nie znał lepszego lekarstwa na stres, niż praca. Odetchnął głęboko, rozejrzawszy się po znajomym wnętrzu gabinetu, w którym przyjmował interesantów. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy zasiadł na pokrytym zielonym obiciem krześle i przysunął się do potężnego, mahoniowego biurka. Od ostatniej wizyty Harry'ego jego skojarzenia z tym miejscem stawały się cokolwiek nieprzyzwoite. Wystarczyło lekko przymknąć powieki, by znów zobaczyć go nagiego, leżącego na blacie, pozbawionego kontroli nad swoim ciałem. ..

Jęknął cicho, ale zaraz się otrząsnął. Nie miał teraz czasu na oddawanie się marzeniom o swoim nieprzewidywalnym kochanku. Zwłaszcza, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zobaczą się już dziś wieczorem. Harry z każdym dniem stawał się coraz bardziej tajemniczy, jego zachowanie coraz trudniejsze do przewidzenia. Od ich ostatniego spotkania minęło ledwie kilka dni, a już wczoraj brunet przysłał mu wiadomość; ku swemu wielkiemu zdumieniu Louis przeczytał, że Harry zaprasza go, by spędził z nim wieczór, prosząc zarazem, by został na noc w jego domu, tak, aby następnego popołudnia mogli razem udać się do posiadłości jego kuzyna. Był tak zaskoczony, że przez dłuższą chwilę siedział nieruchomo, wpatrując się w zmiętą kartkę niewidzącym wzrokiem. W jego głowie kłębiło się tysiące myśli, galopujących niczym dzikie konie po niekończącym się stepie. Serce biło z całych sił, jak gdyby chciało się wyrwać i uciec prosto do swego prawowitego właściciela. Ukrył twarz w spoconych dłoniach, czując, jak bardzo była rozgrzana. Nie był w stanie ocenić, jakie intencje miał Harry, składając mu tak niezwykłą propozycję, ale postanowił zaryzykować i przystać na jego warunki. Odpisał mu w uprzejmym tonie, wyrażając głęboką wdzięczność za zaproszenie, po czym pospiesznie zapieczętował list i polecił go dostarczyć jak najszybciej, postanowiwszy w duchu, że przyjmie z godnością wszystko, co przyniesie mu los.

pride goeth before the fall [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz