Epilog

1.3K 61 63
                                    


Tak się wczoraj zakręciłam, że z tego wszystkiego zapomniałam napisać, że mam dla Was jeszcze epilog, za co przepraszam.

Tym razem to naprawdę już koniec :) Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie wykorzystała okazji do podzielenia się jeszcze jednym smutem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję za lekturę i za zaangażowanie – gdyby nie Wy, ta historia nie miałaby sensu.

Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się rozpocząć pracę nad obiecaną częścią nr 3. Plan już mam, zobaczymy, co z tego wyniknie.












CZERWIEC 1789




– Przepraszam, Mitch, czy mógłbyś powtórzyć, co powiedziałeś? – Harry ścisnął czubek nosa palcami.

Słysząc to pytanie, Mitch Rowland, nadsztygar kopalni, uniósł brew w zdziwieniu. Na jego twarzy prędko pojawił się porozumiewawczy uśmieszek.

– Sir, już trzeci raz pyta pan o dzisiejszy tonaż wydobycia. – po przyjacielsku klepnął go w ramię. – Niech pan wraca do domu i odpocznie. Dziś już nie będziemy mieli z pana pożytku.

Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem; przeniósł wzrok na stojącego tuż obok Adama Prendergasta, zastępcę Mitcha. Adam, na co dzień poważny i opanowany, przybrał właśnie cokolwiek komiczną minę człowieka, który bardzo starał się nie roześmiać.

Niedowierzanie błyskawicznie zmieniło się w grymas.

– Panowie, do jasnej cholery! Nie jestem aż tak zmęczony, by nie podołać obowiązkom, kiedy mnie wzywają!

Adam prychnął, poddając się.

– A właśnie, że pan jest, sir! – zaśmiał się. – Niech pan wraca do domu, do swojego przyjaciela. – dodał już ciszej.

Harry westchnął; czasem obawiał się, że jego pracownicy wiedzą o jego życiu prywatnym znacznie więcej, niż powinni. Zdążył już przywyknąć do bycia niewyczerpanym źródłem plotek, nie tylko wśród górników, lecz także okolicznej szlachty.

– No dobrze. Zatem do zobaczenia jutro. – odparł nieco zrezygnowany, po czym ukłonił się lekko i skierował w dół wzgórza, w miejsce, gdzie trzymano konie.

Adam i Mitch mieli rację. Nie byłoby dziś z niego wiele pożytku. Ostatnie trzy dni spędził w Manchesterze na rozmowach z udziałowcami kopalni. Po ogromnym sukcesie wiosennej aukcji miedzi pozyskał upragnione środki na kolejne inwestycje. Wkrótce znaleźli kolejne złoże, dzięki któremu będą mogli zabezpieczyć wydobycie na co najmniej rok. Był szczęśliwy, ale też bardzo, bardzo zapracowany; zarządzanie stale powiększającymi się zasobami pochłaniało niemal całe dnie. Rok temu o tej porze miał problem z utrzymaniem inwestorów ,teraz sami się do niego zgłaszali; rozmawiał z każdym, rozważając ich oferty. Jego pozycja znacznie wzrosła, i choć wciąż plotkowano o jego życiu osobistym, nikt nie ośmieliłby się podnieść oskarżeń na głos. Zabawne. Odkąd się wzbogacił, stał się rozchwytywaną partią; nie zliczył, ile propozycji matrymonialnych, i tych bezpośrednich, i tych mniej, otrzymał w ciągu tych kilku miesięcy. Zbywał je wszystkie, tłumacząc się, że jest zbyt zajęty, by zadbać o żonę oraz ewentualne dzieci. Czasem żałował, że nie może po prostu wyznać prawdy. Wiele by dał, żeby zobaczyć zszokowane miny świętoszkowatych członków społecznej elity, którzy miewali na sumieniu sprawy znacznie gorsze, niż związek z mężczyzną. Zaiste, Louis miał rację, kiedy powiedział, że społeczeństwo nie jest, i być może nigdy nie będzie gotowe otwarcie zaakceptować czegoś, co nie mieści się w ich pojmowaniu świata i relacji międzyludzkich.

pride goeth before the fall [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz