2

2.2K 160 188
                                    

Tykanie budzika było tempem do piosenki, w której ptaki ćwierkały, a wiatr gwizdał. Promienie starego słońca bez jakichkolwiek szans próbowały przedrzeć się przez materiał od rolet. Nastała chwilowa cisza. Wszystko jakby zatrzymało się w miejscu, lecz rozległ się odgłos niezbyt przyjemny dla ucha. Teoretycznie dla młodego Midoriyi zaczął się poranek. Godzina dokładnie siódma. O rzekomym czasie zadzwonił budzik, wybudzając chłopaka. Odkrył się i ruszył w kierunku szafy. Przed samym dojściem do mebla, chłopak rozsunął roletę w pokoju. Jasny błysk, który uderzył w Izuku, wywołał u niego jęknięcie. Wrócił do wcześniejszego planu - szafa. Otworzył drzwi do niej, myśląc co ubrać na dziś. Zielone zmęczone oczy skanowały każdy materiał. Włosy w kolorze butelkowej zieleni pozostawały w totalnym nie ładzie. A twarz i postawa sugerowały nie chęć do czegokolwiek.
- Niech będzie...To, to i to. - Izuku jęknął, ciągnąc do siebie materiały.
Wyjął biały podkoszulek, do tego czarną bluzę i czarne dżinsy. Rzucił ubrania na łóżko, by zacząć się rozbierać. Pierwszą rzeczą, której się pozbył była górna część piżamy. Beżowa koszulka została rzucona niedbale na łóżko. Promienie światła padały na brzuch i klatkę Midoriyi. Jak na szczupłą omegę był nawet umięśniony. Możliwe, że trenował trochę, by w razie co do czego, się obronić przed natarczywymi alfami w kryzysowych sytuacjach. Nagle biały materiał zakrył jego klatkę piersiową oraz brzuch. Zdjął z siebie czarne spodenki od piżamy i wciągnął na siebie dżinsy. Gdy już zapiął guzik oraz zasunął suwak, sięgnął po bluzę i ją związał w pasie. Nie widział potrzeby by ją ubrać. Było mu dość ciepło. Chwycił komplet piżamy i włożył pod poduszką. Pościelił ładnie łóżko, po czym usiadł na nim.
- Mój Boże czy ja naprawdę muszę? - jęknął chwytając telefon.
Podszedł do drzwi, które natychmiast otworzył. Od razu gdy wychylił głowę, usłyszał cichy odgłos smażonego oleju, dobiegającego z kuchni. Nie zajęło mu długo by skojarzyć, że jego siostra już jest na nogach i robi im śniadanie.
- Charlotte! Brać jakąś torbę czy coś?! - krzyknął nie za głośnie.
- Weź plecak! Mogą dać ci od razu książki! - również krzyknęła dziewczyna.
Jak podejrzewał jego siostra była w kuchni. Potwierdził to głos, który dokładnie dobiegał z dołu budynku. Chłopak wrócił do pokoju, zaczął szukać rzekomego przedmiotu, o którym wspomniała jego siostra. Gdy znalazł czarny plecak, założył go na plecy. Stojąc  na samym środku pokoju, zaczął ogarniać swoje niesforne loki. Przeczesał je najpierw kilka razy dłonią, by później spróbować ułożyć.
- Raczej może być. - stwierdził chłopak.
Podszedł do biurka, chwycił za czerwone buty, które wczoraj położył. Włożył do nich stopę i zawiązał, tak samo z drugim butem. Były troszkę za duże. Chłopak od pięciu lat kupywał czerwone obuwie. Nie obchodziło go, że nie były identyczne, wystarczyło mu fakt, iż są czerwone. Midoriya zszedł gotowy na dół i udał się do kuchni.
- Smacznego. - powiedział Izuku.
Zdjął plecak i położył go obok krzesła, na które następnie usiadł. Przed oczami miał bogate w składniki odżywcze śniadanie. Spojrzał na jedzącą już siostrę z zdziwieniem.
- Słucham? - spytała z pełną buzią.
- Nic, po prostu... To wygląda jak jakieś żarcie z restauracji! - powiedział zdziwiony.
Charlotte zamrugała kilka razy oczami. Dla niej to śniadanie było codziennością. Bułka ziarnista wraz z warzywami i serem. Do tego jajka sadzone, oraz bekon.
- Dla mnie to norma. - mruknęła obojętnie i wznowiła jedzenie.
Zielonowłosy zaczął jeść, a jego kubki smakowe aż krzyczały z radości.
Jedli tak w ciszy. Pierwszą skończyła dziewczyna. Odłożyła talerz do zmywarki i wyszła z pomieszczenia udając się do łazienki. Otworzyła drzwiczki by później wziąć swoją szczoteczkę. Namoczyła ją pod małym strumieniem wody i na łożyła pastę. Zaczęła delikatnie szorować zęby. Wróciła do Izuku, który właśnie wkładał talerz do zmywarki. Dziewczyna podeszła do lodówki na której widniał bloczek karteczek, urwała jedną i sięgnęła na górę lodówki, gdzie znalazła długopis. Jej brat wpatrywał się w nią z zaciekawieniem. Po chwili chłopak otrzymał liścik z wiadomością; "Na lodówce będę zostawiać informacje każdego dnia, za nim pójdę do pracy". Dziewczyna poszła znów do łazienki by dokończyć mycie zębów.
- Rozumiem! - krzyknął piegowaty, bawiąc się karteczką.
Szmaragdowooki poczuł wibrację w kieszeni spodni. Sięgnął do niej i wyjął telefon. Od wczoraj usatwił sobie alarmy co jakiś czas by wziąć tabletki. Maskowały one zapach po piętnastu minutach, a czas trwania danego zapachu był zależny od rodzaju tabletek. Jeśli były one z zapachem omegi - dwie godziny, natomiast bety - pięć godzin.
Chłopak wyjął z drugiej kieszeni listek z tabletkami zostały mu tylko 5 pigułek.
Zielonowłosy zajrzał do lodówki. Wyjął z niej soczek w małym kartoniku. Rozerwał plastikową ochronkę na rurkę i wbił kawałeczek papieru w kartonik.
Wziął głęboki wdech i wydech, po czym wziął jedną tabletkę do ust i szybko zapił sokiem. By się nie zmarnował wypił wszystko.

-

Tutaj będziesz chodził do szkoły. - powiedziała dziewczyna, stojąc na środku chodniku.
Szmaragdowooki zaczął się rozglądać się po tłumie uczniów. Widział różne grupki uczniów idące, śmiejące się. Zazdrościł im, mimo to uśmiechał się. Miał nadzieję, że znajdzie prawdziwych przyjaciół. Będzie mógł z nimi spędzać wspaniałe chwilę. Cieszyć się każdą minutą. Zaakceptują go.
- Ziemia do brokuła. Zaraz zostaniesz rozdeptany przez wściekłego blondyna. - mruknęła rozbawiona Charlotte.
Złapała i pociągnęła brata z sobą do środka.
- Czemu się śmiejesz? - spytał wchodząc z nią do budynku.
- Rzekomy blondyn wyglądał jak pies i się darł na kolegę. Piesek taki. - zaśmiała się.
Chłopaka rozbawiła wypowiedź siostry. Zaczęli się błąkać szukając drzwi z plakietką - dyrektor. Gdy rodzeństwo odnalazło rzekome drzwi, zapukali. Słysząc ciche proszę, weszli do środka.
Pokój był w odcieniu beżowym. Biurko i inne meble były ciemno brązowe.
- Witam. - wstał dyrektor.
Miał białe włosy i czarne oczy. Na jego nosie spoczywały okulary. Był ubrany w koszulę oraz czarne spodnie. Jego zapach był mieszanką mleka kokosowego i kory drzew. Dziwny jak na bete.
- Nazywam się Karimi Nezu. Jestem dyrektorem tej placówki. Proszę usiąść. - powiedział i kiwnął głową na znak by usiedli.
Charlotte jak i Izuku usiedli na krzesłach. Chłopak był nie co zestresowany całą tą sytuacją. Wiedział, że jego siostra uczęszczała do tej placówki i możliwe, że będzie lepiej widziany w oczach nauczycieli.
- Miło mi gościć naszą najbardziej energiczną, wesołą i silną absolwentkę. - powiedział mężczyzna i posłał uśmiech dziewczynie. - Ty musisz być bratem Midoriyi - chan, Izuku - kun. Bardzo mi przykro z powodu straty. Mam nadzieję, że szybko zaklimatyzujesz się w naszej szkole. - dodał dyrektor.
- Też z moim bratem mamy taką nadzieję. Wcześniej chodził do klasy usportowionej. Czy to miejsce w 1A jest nadal wolne? - spytała dziewczyna.
Kątem oka widziała jak jej zielonowłosy się denerwuje. Delikatnie położyła dłoń na jego kolanie i poklepała kilka razy. Chłopiec spojrzał na nią i się delikatnie uśmiechnął. Od razu poczuł spokój w sercu.
- Tak, tak. - odpowiedział dyrektor.
W tym momencie, ktoś zapukał do drzwi. Wszyscy, którzy przebywali w gabinecie zwrócili wzrok w ich. Drzwi się otworzyły, a za nim ktoś wszedł do pomieszczenia dało się wyczuć zapach brzozy, suchej trawy i limonki.
- Dzień dobry. - przywitał się brunet.
Był dość wysoki, miał dłuższe włosy. Zdecydowanie belfa. Wyglądał raczej na osobę miłą i wyluzowany.
- Midoriya-kun poznaj Sero- kun. To uczeń z klasy pierwszej, oprowadzi cię. - powiedział dyrektor. - Ciebie Charlotte poproszę o chwilowe pozostanie. Trzeba podpisać nie które papiery. - dokończył.
Tak o to obaj chłopcy znaleźli się na korytarzu. Oboje się przedstawili i trochę opowiedzieli o sobie. Hanta okazał się być wspaniałym przewodnikiem. Pokazał każdy zakamarek szkoły zielonowłosemu. Na samym końcu poszli do biblioteki skąd Izuku wypożyczył książki.
- To chyba na tyle. Miłego dnia Mido-kun. Widzimy się jutro. - mruknął czarnowłosy i zniknął za rogiem korytarza.
Piegowaty czekał przed wyjściem na siostrę. Wyjął telefon i napisał wiadomość do szarookiej. Już wkładał telefon do kieszeni, gdy ujrzał tuż przy sobie Charlotte. Zląkł się i to bardzo. Wyczuwał jej zapach, ale myślał, że to on przesiąkł zapachem.
- Idziemy Izu? - spytała posyłając uśmiech do niego.
- Za chwilkę, mogę pójść do łazienki jeszcze? - mruknął przepraszająco szmaragdowooki.
- Tak pewnie, poczekam w aucie. - powiedziała i wyszła.
Zielonowłosy wyruszył w głąb szkoły. Korytarz był pusty, bowiem trwała lekcja. Gdy omega szukała toalety, poczuła przyjemny zapach. Chili, cytryna i cynamon. Był tak przyjemny dla nosa piegowatego, że jego wewnętrzna omega zaczęła, machać ogonem.
- Ewidentnie alfa. - szepnął do siebie.
Zaczął się rozglądać po korytarzu w poszukiwaniu za osobą, która pachniała tak pięknie. Szmaragdowe oczy skrzyżowały się z rubinowymi odpowiedniczkami. Midoriya szybko odwrócił wzrok i ruszył w jak najszybszym tempie do łazienki. Właściciel czerwonych tęczówek siedział na parapecie. Z znudzeniem wpatrywał się w chłopaka przed sobą. Gdy zniknął z jego pola widzenia, przymknął oczy i przeczesał stojące włosy ręką.
Chłopak był umięśniony, szczupły. Wstał szybko z parapetu, gdy zobaczył zielone loki zmierzające w popłochu do drzwi wyjściowych. Łatwo udało mu się dogonić piegowatego. Chwycił szmaragdowookiego za ramię, powodując, że ten się obrócił. Midoriye oblał strach, mimo, że jego omega się cieszyła.
-  Nowy jesteś? Nie widziałem cię tu nigdy. -powiedział blondyn.
Chłopak przełknął ślinę i uśmiechnął delikatnie.
- Tak. Przepisałem się tu. Od jutra zaczynam, a teraz pozwól, że odejdę. Pa.- powiedział chłopak i odszedł zostawiając Alfę samego.
.........
Rozdział liczy 1447. Dziękuję za uwagę i zapraszam na kolejne rozdziały

| ×I Need you× |Bakudeku a/b/o (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz