5

1.8K 146 62
                                    

Izuku właśnie wrócił do domu. Był zadowolony z faktu iż odwołano mu lekcję i znalazł przyjaciółkę. Wszedł w głąb korytarza, a gdy doszedł do schodów, wszedł po nich i udał się do własnego pokoju. Będąc w pomieszczeniu, rzucił się na łóżko i odetchnął z ulgą. Gdy poczuł wibrację w kieszeni, jęknął nie zadowolony. Wiedział, że musi kolejny raz połknąć to świństwo. Sięgnął po telefon i wyłączył powiadomienie. Skoro jest w domu i jest bezpieczny to nie musi brać tabletek. Tak uważał. Zielonowłosy usiadł, a następnie klęknął, by mógł łatwiej sięgnąć do półki z mangami.
- Może to? Nie... - pytał sam siebie.
Zanim wybrał cokolwiek, usłyszał pukanie. Chłopak z powrotem usiadł do łóżko i swoje zainteresowanie skierował na drzwi. Po chwili wrota delikatnie się otworzyły, a zza nich wyjrzały szare ślepia.
- Hej Izu. Chcesz ze mną pobiegać w lesie? - powiedziała dziewczyna wypatrując reakcji.
- Pewnie. - zgodził się chłopak.
Zapominając, że za chwilę tabletka przestanie działać. Właściciel szmaragdowych tęczówek wstał i ruszył w kierunku drzwi. Gdy już je otworzył całkowicie. Zobaczył uroczy uśmiech szczęścia siostry. Również się uśmiechnął. Razem zeszli na dół. Udali się korytarz do wyjścia i opuścili dom.
Charlotte, chwyciła Izuku za nadgarstek, gdy zamykała jedyne wejście do ich domu na klucz. Ponownie się uśmiechnęła w stronę piegowatego. Szarooka schowała klucz pod wycieraczką. Chłopak zauważył, że coś jest nie tak z jego siostrą.
- Dziś masz zdecydowanie lepszy humor. - stwierdził zielonowłosy, dając się ciągnąć szarookiej.
Po krótkiej chwili byli za domem, nawet za niego sięgał płot. Oby dwoje podeszli do furtki, która była możliwością wejścia do lasu. Dziewczyna puściła rękę chłopca i sięgnęła ręką do koszulki. Izuku odwrócił wzrok, a po chwili usłyszał przekręcanie zamka. Skierował swój wzrok na dziewczynę która otworzyła furtkę i odwróciła się by zabrać brata że sobą. Każdy z nich zobaczył krzaki, w których mogli by się przebrać i przerodzić. Dwa osobne skupiska liści, lecz podobne do siebie
- To ja pójdę tam. - powiedzieli w tym samym czasie, wskazując na wcześniej wybrane krzaki.
Zaśmiali się krótko i kiwnęli do siebie głowami na zgodę. Gdy Izuku poszedł już w chaszcze, Charlotte jeszcze zamknęła furtkę na kluczyk. Nie chciała by ktoś obcy wszedł jej do domu. Po chwili również była już w krzakach. Podczas, gdy Izuku nie miał już na sobie ubrań i medytował, ona zdejmowała ubrania. Miała średniej wielkości piersi, brzuszek z delikatnymi fałdkami, grube uda oraz nawet duży tyłek. Usłyszała szelest i poczuła dym. Wiedziała, że Izuku jest bliski przemianie, dlatego również zaczęła się skupiać na uwolnieniu wilka. Minutę później z krzaków wyszły dwa małe wilki. Izuku był białym o pięknych niebieskich oczach. Natomiast Charlotte biało-szarym o turkusowych ślepiach.
Ometa szczekneła mówiąc, by pobawili się w ganianego, po czym podeszła do Omegi dotknęła swoją łapą odpowidniczkę Midoriyi i uciekła w głąb lasu. Po tym zagraniu chłopak również ruszył. Mijał przeróżne drzewa, oraz krzaki. Przeskakiwał przez korzenia, schylał się pod gałęziami, szukając omety. Zapach dziewczyny się urwał. Chłopak przeskoczył nad korzeniem i upadając stanął lewą, przednią łapą na coś ostrego. Omega zapiszczała z bólu. Spojrzała w dół i ujrzał ciemnozielone szkło. Wiedział, że nadepnął na szkło. Wilk schylił łeb i powąchał łapę, nie ruszając jej. Czuł słabą woń alkoholu oraz krew. Ruszył łapą do góry. Rana była na środkowej poduszce, krwotok z niej był średni. Jedynym pytaniem było, czy nie wda się zakażenie, w końcu roił się w lesie. Izuku odsunął się od butelki, chwiejnym krokiem. Położył się, obok innego drzewa i przejrzał dokładnie ranę. Nie było widać w niej odłamków. Zwykła rana nawet głęboko cięta. Zestresowany chłopiec zaczął lizać łapę czując szczypanie. Przeraził się gdy poczuł miętę i owoce leśne. Teraz żałował, że nie wziął leków. Wiedział, że jeśli jakiś inny wilk jest w lesie to go zaatakuje. Omega wydała wycie imienia; Charlotte.
Izuku miał ogromnie głęboką nadzieję, że jego siostra wróci. Wilk położył łeb na prawą łapkę. Próbował uspokoić oddech, jednak przeszkodził mu zapach.
Cynamon, chilli, cytryna. Ostrawa, mieszanka wybuchowa. Właściciel rzekomego zapachu zbliżał się do Izuku.
Midoriya szybko wstał i kulejąc próbował uciec. Wiedział, że jeśli dopadnie go blondyn to nie będzie miał dla niego litości, a bardzo tego nie chciał. W oczach piegowatego osoba ta była agresywna i nieprzewidywalna. Natomiast względem ducha w ciele Izuku, była kandydatem na partnera. Chłopakowi było bardzo ciężko uciec. Bardzo mu przeszkadzała rana, ale czy nie tylko? Przecież mówimy tutaj o przeznaczeniu sobie tych dwóch osób. Niestety Izuku raczej nie może tego zaakceptować. Dlaczego? Chodzi o charakter przeznaczonego mu alfy? A może nie podobają mu się chłopcy? Nie, chodzi o przeszłość. Nie da się tak łatwo zapomnieć. Te wszystkie lata nękania, bicia, aż w końcu próba gwałtu. Czyżby Midoriya bał się, że to się powtórzy? Czemu? Czyżby jednak Izuku znał blondyna? Nie. Jedyne co przypomina mu te wszystkie okropne chwilę to rubinowe tęczówki, podobne do jego dawnego przyjaciela. Tego samego, który chciał zgwałcić zielonowłosego.
Kuszący zapach zbliżał się co raz szybciej. Omega potknęła się o korzeń i upadła. Zdecydowanie nie pomogło to w gojeniu się rany. Chłopak wiedział, że to koniec, gdy usłyszał szelest krzaków. Chłopak modlił się, by zaraz przybyła tu Charlotte. Inaczej alfa coś mu zrobi albo oznaczy. Midoriya zaczął piszczeć z starciu i bólu, kiedy duży, brązowy wilk stanął przed nim. Wystraszone niebieskie oczy patrzyły w te krwiste. Z strachu omega ruszyła zranioną łapą. W ten o to sposób Katsuki dowiedział się o ranie. Kolor jego oczu złagodniał. Z krwistego odcieniu do łagodnej czerwieni. Oby dwa wilki poczuły zapach malin i suchej mięty. Chwilę później ometa o biało-szarej sierści oddzieliła chłopców. Izuku mógł się teraz dobrze przyjrzeć siostrze. Zobaczył coś co go potężnie zaskoczyło. Charlotte zaczęła warczeć na alfę. Zadziałało, blondyn sobie poszedł. Zostawiając rodzeństwo same sobie. Wilczyca zaprzestała wcześniejszej czynności. Jej uszy opadły i odwróciła się w stronę brata. Z smutnym wzrokiem szczeknęła do Izuku. On pomachał głową na znak, że alfa nic mu nie zrobił. Omega wstała i wraz z ometą ruszyli w kierunku domu. Charlotte pomagała piegowatemu, gdy były jakiekolwiek przeszkody. Tak o to, doszli do skraju lasu, gdzie oby dwójka wrócili do swoich krzaków. Gdy to zrobili,  zamknęli oczy. Wśród nich pojawił się dym, a chwilę później oby dwoje powrócili do swoich ludzkich postaci. Zaczęli się ubierać, a między nimi była niezręczna cisza. Midoriya co chwilę syczał, gdy ruszał dłonią. Rana była utrudnieniem w ubieraniu się, ale chłopak był silny i dał radę. Jako pierwsza przebrała się Charlotte. Czekała na Izuku i wpatrywała się w las by wypatrywać nie proszonych gości. Nagle wyczuła dobrze znany jej zapach. Woda morska i owoce tropikalne. Szare patrzałki wpatrywały się w każdy zakamarek lasu. Do momentu, gdy wzrok zielonowłosej nie skrzyżował się z wilczymi, heterochromicznymi oczami. Jedno szare, drugie czerwone. Na twarz dziewczyny wpłynęło zakłopotanie. Nie doszło to uwadze piegowatemu. Alfa zniknęła, a w raz z nią grymas dziewczyny. Szare tęczówki przejrzały całe ciało brata. Zatrzymując się na zranionej ręce.
- Trzeba to opatrzeć! - krzyknęła dziewczyna.
Chwyciła zielonowłosego za prawą rękę i pociągnęła w stronę furtki. Sięgnęła po kluczyk do tylniej kieszeni. Po chwili kawałek metalu znajdował się w drzwiczkach. Charlotte otworzyła furtkę i wraz z piegowatym weszła na posesję. Zakluczyła wrota, zabrała klucz, a potem ruszyła do wejścia domu.
- Kim był? - zaczął chłopak.
- Nie ważne. - warknęła dziewczyna.
Wewnętrzna omega chłopca skuliła się, a na jego twarzy pojawił się smutek. Nie wiedział, że tym pytaniem, aż tak skrzywdzi siostrę. Gdy byli pod drzwiami szarooka sięgnęła pod wycieraczkę. Kolejny raz włożyła kawałek metalu w dziurkę, ale tym razem drzwi domowych. Przekręcając kilka razy otworzyła drzwi. Przepuściła swojego brata. Gdy Izuku ją mijał. Charlotte schyliła się delikatnie i powochała zapach unoszący się przy Midoriyi. Gdyby nie zignorował brania tabletek nie doszło by do konfrontacji z blondynem. Jedyne o co teraz się modlił chłopak to to by rubinowooki nie rozpoznał, że to on. W innym wypadku będzie miał problemy w szkole.
- Usiądź w kuchni. - rozkazała starsza, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Chłopak wykonał jej polecenie i ruszył w kierunku mu nakazanym. Gdy w końcu dotarł oraz usiadł, zaczął rozmyślać. O oznaczeniu siostry. O tym dziwnym morskim, ale również tropikalnym zapachu. Co alfa robiła tak blisko ich domu? Czyżby zapach Midoriyi go przyciągnął. Izuku odwrócił wzrok i zobaczył dziewczynę z apteczką.
Charlotte odłożyła skrzyneczkę na stół i podeszła do zlewu. Zaczęła myć ręce, by po chwili wytrzeć je w czysty papierowy ręcznik. Wróciła do brata, a po chwili otworzyła apteczkę, wyjmując z niej różne przyrządy. Bandaż, opatrunek, woda utleniona, gaze oraz nożyczki.
- Trochę poszczypie. - powiedziała szarooka.
Przysunęła do siebie zranioną dłoń chłopaka. Zdezynfekowała swoje dłonie i  nalała trochę wody utlenionej na biały materiał i kilka razy przykładała do dłoni Izuku. On na to w odpowiedzi syczał. Bogu dzięki, że wilki mają szybszą regenerację. Taka rana szybko się zagoi, ale bez odpowiedniego opatrunku może wejść zakażenie. Charlotte nałożyła opatrunek na dłoń i zaczęła ją owijać bandarzem. Midoriya z nudów spojrzał w środek apteczki. Folia cieplna, gazy, bandarze, taśmy, plastry, chusty, maseczki, żyletki. Ostatnie bardzo zaciekawiło chłopaka. Co mogły robić żyletki w apteczce?

| ×I Need you× |Bakudeku a/b/o (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz