Prolog처음

338 20 2
                                    

Stolica kraju Joseon grzmiała od wieści o śmierci żony władcy, która nastąpiła po porodzie pierworodnego syna i następny tronu. Król na wiele dni pogrążył się w żałobie a wychowanie dziecka pozostawił zaufanej służącej. Kiedy myślano, że wszystko wróciło do normy, wyjechał z miasta i więcej nie powrócił. 

Wielka miłość władców była znana i przywoływana w rozmowach na tyle często, że jeszcze za ich życia stała się piękną legendą. Niestety czas dopisał jej tragiczne zakończenie. Obowiązki władcy, jak i ojca przejął brat króla - Na Kyum, którego surowe rządy okazały się być odpowiednimi na daną sytuację. 

Wobec bratanka zachował jednak łagodność. Dawał mu wiele swobody. Można nawet było usłyszeć od plotkującej służby, że go rozpieszcza. Książę Jaemin był pojętnym, żywym i obrotnym chłopcem, dostającym niemal wszystko, o co poprosił. Co może nie do końca korzystnie wpłynęło na jego osobowość. Pomimo to był ogromnie lubiany i szanowany. 

Odziedziczył po matce urodę. Jego promienny uśmiech i błyszczące oczy, choć nie koniecznie szczere, miały wielki dar przekonywania. Z kolei ojciec przekazał mu w genach dryg do ciągłego bycia w ruchu oraz wiele uroku osobistego.

Szybko zaczął sprawiać niewielkie problemy. Na szczęście, czy też nieszczęście, wuj przymykał na nie oko. Pierwszy raz uciekł mając trzynaście lat. Z rana poinformowano go o mającym się odbyć przyjęciu, a on za takowymi nie szczególnie przepadał. Oczywiście nikogo nie uprzedzał o swoich planach, a wymknął się kilka minut przed rozpoczęciem przyjęcia. Zostawił na przygotowanym odświętnym hanboku liścik przeprosinowy dzięki któremu nie czuł wyrzutów.

Widząc brzoskwiniowe niebo tuż nad horyzontem, świadczące o bliskim zachodzie słońca, pomyślał, że idealnym miejscem do spędzenia czasu będzie sad na wzgórzu Hae, gdzie dwa razy w tygodniu pobierał lekcje rysunku. Jednak, gdy po niewielkim wysiłku wspiął się na szczyt, okazało się, że nie jest tu sam. 

Jego ulubione miejsce na jednej z gałęzi najwyższej wiśni zajmował jakiś obcy mu chłopak. Wytężył wzrok, lecz nie był w stanie go rozpoznać. Uśmiechnął się i podbiegł, chcąc by go usłyszano.

- Jesteś z miasta? Jeśli tak, powinieneś wiedzieć, że ten sad, góra i cały teren jak sięgniesz wzrokiem należy do władcy Na Kyuma. A on nie przyjmuje nieproszonych gości.

Ciemnowłosy nieznajomy patrzył na niego nieodgadnionym wzrokiem nic nie mówiąc. Książę pomyślał, że zaraz rzuci się do ucieczki, aby uniknąć kary. Jednak nic takiego się nie stało. 

- Masz szczęście, że to tylko ja - posłał mu swój szeroki uśmiech. - Strażnicy są niezwykle surowi, nawet wobec dzieci. 

Nie mówił tego bez przyczyny. Był kiedyś świadkiem, jak biedacy z miasta zakradli się by ukraść trochę owoców. Zostali ostro pouczeni, a ich dłonie oblano gorącą wodą, aby zapamiętali swój błąd. 

Jaemin westchnął niecierpliwiąc się. Nie chcąc ominąć najładniejszego momentu, kiedy niebo z brzoskwiniowego przechodziło w fiolet i czerwień, podszedł do drzewa i zręcznie wspiął się na nie, podciągając o gałąź będącą w zasięgu jego rąk. Szybko znalazł się na wysokości drugiego chłopaka. Przyjrzał mu się uważniej. 

Jego skóra była ciemniejsza, prawdopodobnie od pracy na polu, figura przeciętna, zdrowa. Miał na sobie jasne, lniane i okropnie wygniecione spodnie oraz tak samo wyglądającą koszulkę bez rękawów. Nie patrzył się na niego. Zupełnie nie zainteresowany i nieprzejęty obecnością księcia również przyszedł zobaczyć zachód słońca. I to tam właśnie patrzył.

 Jaemin nie potrafił zbyt długo trwać w ciszy, dlatego po tej krótkiej obserwacji znowu się odezwał.

- Jeśli chcesz, możemy zawrzeć układ - przyszedł mu do głowy pewien pomysł. 

Jego słowa w końcu wywołały zaciekawienie u słuchacza. Obrócił twarz w stronę Jaemina, zachęcając tym do kontynuacji.

- Nie powiem nikomu, że tu byłeś, za to ty będziesz przychodził tu na to drzewo każdego popołudnia. 

Nieznajomy ściągnął brwi, jakby pomysł mu się nie spodobał, lub też wydał się nie za mądry. Według Jaemina miał gdzieś, czy straż dowie się o jego tu pobycie. Mimo to usłyszał następującą odpowiedź.

- Czemu miałbym tu przychodzić, książę? - spytał z lekką ironią w głosie.

Jaemin zaśmiał się cicho, na jego słowa.

- A dlatego, że książę całymi dniami okropnie się tu nudzi.

Nie miał zupełnie tego na myśli. Lubił troskliwe służące, zabawnych kucharzy a nawet narzekające sprzątaczki. Ale tak wiele razy marzył o kimś bliskim jego wieku z kim mógłby wpadać na najciekawsze pomysły, a potem wprowadzać je w życie. Kiedy ostatnie promienie słońca odbiły się w pełnych nadziei oczach Jaemina, nieznajomy zadecydował.

- Umowa stoi.

Niebezpieczne Przyjaźnie/Nomin FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz