Nadine

399 11 3
                                    

Arioch pov
Piekło, piekło, piekło... Pora wyjść do ludzi! Jak to jest, że gdy nikogo na straży wrót piekła nie ma wszyscy siedzą w domach, jak mysz pod miotłą, a gdy strażnicy się pojawiają, wszystkich dupa swędzi, aby wyjrzeć poza granice otchłani...
Tak  oto znalazłem się  na Ziemi. Planecie  pełnej tajemnic oraz ciekawych zwyczajów. Pewna Nadine, niezbyt inteligentna demonica postanowiła zadrwić z czujnego oka Lucyfera i czmychnęła pooglądać ludzi, a teraz ja muszę za nią latać i przyprowadzić spowrotem. Więc ruszyłem w pościg. Zmieniłem ubranie na bardziej "ludzkie", żeby ludzie nie patrzyli na mnie jak na debila, albo może nie odkryli, że nim jestem... Mijałem uliczki pełne ludzi wracających z pracy, zakupów, spotkań , aż wkońcu się na nią natknąłem. Stała tam wyglądając zza winkla. Niezbyt się kamuflując. Wysoka, szczupła blondynka o kocim spojrzeniu obserwowała z zaciekawieniem przechodniów co chwilę podszeptując sobie coś pod nosem. Dokładając wszelkich starań, dyskretnie spróbowałem podejść do dziewczyny co mi się jednak nie udało, ponieważ rozwiązał mi się but i potykając się wylądowałem twarzą w koszu na śmieci. Cudowne rozpoczęcie dnia. Dziewczyna natychmiast się obróciła, ale co mnie zdziwiło to nie podjęła próby ucieczki.
- Nic ci się nie stało? - zapytała zaniepokojona Nadine, podchodząc i wyciągając w moją stronę dłoń.
- Nie, nic mi się nie stało. Szukam orzeźwienia z rana, wiesz lubię wąchać śmieci. - powiedziałem, niezdarnie próbując się wykaraskać z tej niewygodnej sytuacji. Zaśmiała się pod nosem chowając dłoń w kieszeń.
- Co ty tutaj robisz? Piekło raczej nie w tą stronę. - stwierdziła bacznie obserwując moje otrzepywanie z resztek jedzenia.
- Lubię tak wyjść sobie na spacer, szczególnie pod przymusem i presją czasu. 24h na sprowadzenie zbiega jest napewno tym czym chciałbym się w tej chwili zajmować.
- Oh, wybacz. - rozłożyła ręce w przeprosinowym geście. - Lucyfer bywa męczący, szczególnie kiedy jesteś jego sekretarką i musisz znosić jego humorki z uśmiechem na twarzy. Sam chciałbyś przerwy. Ba! Blagałbys o nią -mówiąc to przewróciła pomalowanymi na leśną zieleń oczami.-Jeszcze te jego spotkania w gabinecie...Szef jest sknerą. Nie dopuszcza nawet do myśli, że istnieje takie coś jak urlop.
Nadine, no jasne! Ona jest uszami wszelkich zdarzeń, które miały miejsce w pałacu. Nasunęła mi się pewna myśl.
- Może zrobimy tak. Ja odstawię cię do piekła wykasowując twoje zniknięcie, powiem, że był to fałszywy alarm, a ty w zamian powiesz mi co wydarzyło się wczoraj w gabinecie. Wchodzisz w to? - pytam. Przeskanowała mnie wzrokiem delikatnie zagryzając wargę.
- Jak najbardziej - uśmiechnęła się chytrze, kiwając głową.
No i jesteśmy w domu.

- Hunter nie uwierzysz czego się dowiedziałem! - krzyczę. Wodząc oczami po domu w poszukiwaniu chłopaka.
-No mów. -  powiedział Hunter wychylając się zza ściany w ręce trzymając mleczny napój.
- Lucyfer, majstrował przy wspomnieniach Arice.
- Pierdolisz...

Arice pov

-To pani tak... - nie dokończyłam, ponieważ naszą rozmowę przerwał dźwięk dochodzący z dworu, dźwięk łamanych drzew...
O matko...
Wybiegłyśmy z Norą na ganek, aby sprawdzić co się dzieje. Na dworze panowała okropna wichura.
- Crugel do domu! - zawołała spanikowana Nora, pomachała ręką i nagle poczułam coś miękkiego ocierającego mi się o nogę. Był to łaciaty czarno biały kot o żółtych oczach. Szybko wbiegł do domu chowając się pod stół.
- Co to takiego? Nie wygląda na  zwykły wiatr. - powiedziała Nora
- To wietrzyca... Noro natychmiast schowaj się w domu!
- Ale...
- Jazda! - wskazałam stanowczo  na wejście co dziewczyna w pośpiechu zrobiła.
Zrobiłam szlak w powietrzu ręką, budząc w sobie diabelskie  moce, po chwili w mojej ręce znajdował się  owinięty grubym materiałem nóż...

❤🔥Siostrzenica Lucyfera🔥❤(W TRAKCIE PISANIA) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz