-Panno Arice. Spotkanie dobiegło końca...
Wyszłam z lochów tak szybko jak tylko mogłam. Starłam w drodze rozmazany tusz pod oczami, który spłynął mi od łez. Pchnęłam drzwi prowadzące do więzienia, minęłam bezgłośnie strażników debili,a następnie przystanęłam za winklem rozglądając się i rozłożyłam moje ogromne kruczoczarne skrzydła. Wzbijając się w powietrze dojrzałam mój dom w którym z niektórych okien padały smugi światła co oznaczało, że mama wróciła. Będzie niezła pogadanka... Myśląc gdzie się udać byle nie do domu postanowiłam zdać się na wiatr. Leciałam i leciałam, czasem napotykając się na stado dzikich ptaków w które nieszczęśliwie wpadałam, kiedy wlecisz między wrony musisz krakać jak i one mówili, niestety chyba mnie nie zrozumiały..., albo zrobiłam coś nie tak i może jakąś uraziłam? Gdy wiatr był na tyle silny, że strącał mnie na boki postanowiłam zrobić postój. Wylądowałam w lesie.Ogromnym ciemnym lesie.Z iskrą nadziei rozglądałam się po okolicy szukając kogokolwiek, ale na marne. Ruszyłam w głąb tajemniczej puszczy opatulonej śpiewem ptaków, co chwilę potykając się o korzenie bądź wpadając w pajęczyny, aż doszłam do polany gdzie stał domek, a z jego komina wydobywały się małe szarobure kłębki dymu.Z uchylonego okna słychać było cichy anielski śpiew. Podeszłam do drzwi, chwytając kołatkę uderzając nią w drewno. Śpiew ucichł. Słychać było kroki,a następnie brzdęk przekręcanego klucza w zamku. Drzwi się otworzyły, a zza nich wychyliła się niższa starsza kobieta o dużych piwnych oczach i słonecznym tajemniczym uśmiechu.
-Witam panią,zabłądziłam - oświadczyłam zakłopotana , niepewnie się uśmiechając.
-Oh Arice słoneczko, co tak stoisz? Wchodź! Zapraszam!Właśnie zrobiłam herbatę z poziomek i mchu napijesz się?Nazywam się Nora-powiedziała kobieta podając mi rękę, którą uścisnęłam.
-Chwila... Pani mnie zna?
-Jak można ciebie nie znać. Jesteś siostrzenicą samego Lucyfera.Co cię do mnie sprowadza skarbie? - zapytała, przyglądając się jednym z tych ciekawskich spojrzeń.
-Za silne wiatry. Musiałam wylądować. Znalazłam tą chatkę i chciałam się dowiedzieć w której części piekła się znalazłam- wyjaśniłam rozglądając się po średniej wielkości domku z cegły, przepełnionym różnorodnymi przedmiotami. Jak na taki domek mieściła się tutaj kuchnia, salon, sypialnia i łazienka. Wow.
-Dasz mi chwilę?Usiądź, zaraz naleję Ci herbatki - wskazała na stojący w kącie pod oknem stolik z dwoma krzesłami. Usiadłam i wyjrzałam przez okno. Wiatr nadal był nieustępliwy. Drzewa wyginały się pod wpływem podmuchu na różne strony jakby zaraz miały się złamać.Podczas gdy pani domu kręciła się po pokojach ja rozmyślałam. Co to będzie jak po czasie ich wypuszczą, będą próbować dalej dopóki nie osiągną swojego celu?Przez mój umysł przewijały się miliony pytań oczekujące odpowiedzi, której nie potrafiłam udzielić.
-Proszę, myślę, że ci zasmakuje-wyrwała mnie z zamyśleń starusz...o cholera! Nie zobaczyłam żadnej starszej pani...Przede mną stała młoda dziewczyna, długonoga piwnooka rudowłosa,ubrana w lekką piękna kwiatową sukienkę. Była na boso. Jej dłonie z długimi zielono-białymi paznokciami zaciskały się na rączce dzbanka z herbatą, a oczy wpatrywały się we mnie pytająco.
-Ah tak tak, dziękuję - odpowiedziałam - A gdzie ta miła, starsza pani co przed chwilą ze mną rozmawiała?
-Stoi przed tobą. Po dożyciu określonego wieku, przechodzę reinkarnację i powracam do moich nastoletnich latek i tak już od 1000 lat. Ahh jak to szybko minęło.
-To pani tak... - nie dokończyłam, ponieważ naszą rozmowę przerwał dźwięk dochodzący z dworu, dźwięk łamanych drzew...
O matko...
CZYTASZ
❤🔥Siostrzenica Lucyfera🔥❤(W TRAKCIE PISANIA)
FantasíaMiłość? Rzadkość. Nadzieja? Przemija. Dobro? W tym miejscu nie istnieje. Nazywam się Arice ,jestem siostrzenicą Lucyfera.Witamy w piekle. Nastoletnia,a w dodatku zbuntowana,zawsze krocząca swoimi ścieżkami demonica,skrzywdzona przed laty, dowiaduje...