Minął jakiś czas, Nora zaproponowała, że może mnie przenocować i z rana abym wyruszyła w drogę powrotną. Tak więc uczyniłam. Ugościła mnie jak najlepiej potrafiła. Zrobiła kolację, przygotowała kąpiel i zaścieliła łóżko. Podczas posiłku dużo mi opowiadała o lesie, tutejszych stworzeniach i jak przyjemnie jest mieszkać na uboczu bez tego całego zgiełku towarzyszącemu naszej krainie. W pewnym sensie zazdrościłam jej jak się urządziła, ale jednak dalej mieszkałabym w piekle, w tej głównej części.
-Noro, a co się stało, że zdecydowałaś się tutaj przenieść?
-To skomplikowana sprawa, jedz, pewnie jesteś głodna. - podstawiła mi półmisek z sałatką brokułową, uśmiechając się krzywo.Pomogłam jej posprzątać po kolacji co pozwoliło mi rozejrzeć się po kuchennych szafkach. Niestety nic nie znalazłam co by w jakiś sposób mogło mi pomóc.
Weszłam do łazienki, która cała wypełniona była w tej chwili parą, zsunęłam z ciała ubranie i weszłam do wanny. Gorąca woda zaczęła mnie opatulać niczym najcieplejsza kołderka.
Rozleniwiona leżąc w wodzie rozmyślałam nad wydarzeniami ostatnich paru dni, gdy nagle zostałam wepchnięta pod wodę. Zaczęłam wymachiwać nerwowo rękami próbując pochwycić napastnika,szarpałam się dość długo, tracąc przy tym powietrze i gdy zaczęło brakować mi tchu i przed oczami zaczęły pojawiać mi się mroczki, ucisk ustąpił. Szybko wynurzyłam się, rozglądając we wszystkie możliwe strony. Drzwi były zamknięte, ale okno otwarte. Wygramoliłam się z wanny, zwinnie oplatając ciało ręcznikiem i wyjrzałam na dwór. Mrok ogarniał polanę, a wydobywające się z chatki światło delikatnie oświecało jedynie skrawek przestrzeni.
Postanowiłam nie zwlekać do Wschodu słońca, może czekałyby na mnie kolejne niebezpieczeństwa.
Kochana Noro,
Dziękuję za gościnę, ale dostałam pilny telefon z piekła i niestety musiałam wyjść bez pożegnania.
Arice
Oczywiście skłamałam.
Położyłam list na szafce w widocznym miejscu.Jeżeli to ona maczała w tym palce, prędzej czy później się tego dowiem. Ubrałam się w pośpiechu, przelazłam przez okienną ramę na dach rozkładając skrzydła i szykując się do lotu.
- Mamo, jesteś w gabinecie?- zapytałam wchodząc przez okno w moim pokoju.
- Na dole, kochanie!
Zeszłam na dół, a tam spoglądały na mnie trzy pary oczu.
Oznaczało to komplikacje.
Kobieta, którą widziałam pierwszy raz w życiu. Ciemnoskóra żółtooka o włosach długich za pas zaplecionych w dwa ciasne brunatne warkocze, stała za ladą w kuchni i bacznie mi się przyglądała. Za nią stała moja mama z wyrazem twarzy, którego emocje nie były mi znane, jej oczy były puste. Ale najdziwniejsze było to, że obok niej stała... Nora.
-Co tu się dzieje? - byłam lekko zdezorientowana
- Nadal tego nie rozumiesz?- zwróciła się do mnie ciemnoskóra- Jesteś częścią tej pieprzonej układanki. Potrzebujemy twojej pomocy, mamy plan.Zdezorientowana całkowicie natłokiem informacji, chwyciłam się za swoje włosy i zaczęłam szybko chodzić po pomieszczeniu, nie zwracając specjalnie uwagi na to czy padają jakieś dalsze słowa w moją stronę.
Arioch pov
-Dawaj kluczyki, musimy znaleźć Arice- wyciągnąłem rękę w stronę Huntera.
- Jesteś daltonistą jeśli chodzi o znaki drogowe!
-No jak ty kierujesz to mam chorobę lokomocyjną i arytmię z zawałem. - prychnąłem-idealnie do siebie pasujemy, dawaj je. Hunter przewrócił oczami, ale wręczył mi pęk kluczy.
-Klucze do domu swojej matki i pamiętnika też tu trzymasz?
Hunter zaśmiał się nerwowo. Spojrzałem na niego błagalnie.Wsiedliśmy do samochodu (lekko zmodyfikowanego malucha) , kłócąc się z asystentką samochodową o zapięcie pasów.
-Trzymaj się, będzie jazda-uśmiechnąłem się złowieszczo wyjeżdżając z parkingu.
CZYTASZ
❤🔥Siostrzenica Lucyfera🔥❤(W TRAKCIE PISANIA)
FantasyMiłość? Rzadkość. Nadzieja? Przemija. Dobro? W tym miejscu nie istnieje. Nazywam się Arice ,jestem siostrzenicą Lucyfera.Witamy w piekle. Nastoletnia,a w dodatku zbuntowana,zawsze krocząca swoimi ścieżkami demonica,skrzywdzona przed laty, dowiaduje...