Piątek miał się być tym najlepszym dniem w tygodniu i w zasadzie faktycznie był.
Donna pierwszy raz w swoim życiu tak bardzo unikała jakiegokolwiek chłopaka, włącznie z Kevinem. Chciała zrobić sobie detoks od płci przeciwnej.
Ten plan miał być idealną odskocznią od nostalgicznego dnia z tą samą ekipą.
Dziewczyna była zdeterminowana żeby poznać bliżej osoby z klasy, w końcu na tym polega liceum, na poznawaniu dużej ilości ludzi, No i oczywiście na nauce.
Gdy w myślach wspomniała o nauce od razu pomyślała o Betty, drugiej przyjaciółce Kevina. Mimo ze była tak bliska nigdy jej nie lubiła, gdyby miała wybierać między towarzystwem Cheryl a jej to wybrałaby z pewnością rudą dziewczynę.- Oj, sorka.- powiedziała szybko czując że na kogoś wpada.
Podnosząc wzrok by zobaczyć kto to był, ujrzała czerwoną pomadkę i ubranie. Była to nie kto inny jak Cheryl Blossom, siostra Jasona. Jej zielone oczy szybko sprawdziły kto jest przyczyną stłuczki
- Uważaj jak chodzisz.- warknęła i ominęła zdezorientowaną blondynkę.Donna stała na środku korytarzu czując, że coś w grubszej mierze nie gra, a nie miła docinka ze strony rudowłosej nie była zbyt Blossomowa.
Wiedziała że coś się nie zgadza, i to tak bardzo. Była za mało wredna jak dla niej, zawsze do takiego komentarza dodała kolejne obraźliwe określenie.Po chwili po całej szkole rozległ się niemiły dźwięk dzwonka, który wzywał na lekcje. Dziewczyna ruszyła jak zahipnotyzowana do sali lekcyjnej, a z nią wielka ilość innych uczniów. Ten hałas już tak działał, powodował nagły strach i dezorientacje, po czym każe wszystkim iść na zajęcia.
Blondynka dotarła pod sale, gdzie stała czarnoskóra dziewczyna, ewidentnie zagubiona.
- Hej.- przywitała się miło.
- Cześć Donna.
- Coś się stało, Josie?- zapytała przyglądając się zmartwionej twarzy dziewczyny.
- Czekam na kogoś.
- Coś mi się wydaje, że nie przyjdzie.- spojrzała w stronę w którą spoglądała Afroamerykanka.
- Skąd ta pewność?- zapytała trochę z przerażeniem w głosie.Donna musiała przyznać, że McCoy nigdy się nie zachowywała. Zazwyczaj była odważna i dumna, a jej głowa była zawsze podniesiona wysoka. A zobaczenie dziewczyny w świetle „ sierotki Maryśki" było bardzo specyficzne. Kurczowe trzymanie za sznurki od jej różowego plecaka, było niemalże niepokojące. W końcu zawsze była luźna i swobodna w jakichkolwiek sytuacjach, czy to na scenie czy na środku klasy.
Po pewnym momencie Donna połączyła szybko fakty, czekała na ojca, tylko wtedy się ogromnie stresowała. W końcu jest on jej bohaterem i przykładem ideału do którego chce dążyć.- Czekasz na ojca , prawda?- dopytała blondynka chudą dziewczynę, która ewidentnie została poruszona tym pytaniem.
Szybko i głośno przełknęła ślinę, co wskazywało na potwierdzającą odpowiedź.- Miał przyjść...- wyłkała dziewczyna prawie, że przez łzy.- mieliśmy iść do dyrektora... obiecał mi!- powiedziała trochę głośniej przez co przechodzący ucznie spojrzeli się na dwójkę dziewczyn znacząco.
Donna chciała pocieszyć koleżankę ale za bardzo nie wiedziała jak. Nie była to jej najlepsza strona. Bo zawsze gdy przychodziło do próby pocieszenia kogokolwiek przychodził z pomocą przemiły Kevin, który był w tym mistrzem. Blondynka chciała pomoc przynajmniej w małym stopniu czarnoskórej znajomej.
- Ojcowie już tak mają.- przyznała.- Ba pocieszenie powiem ci że mój robi tak zawsze. A jak już przychodzi to się spóźnia, ale wchodzi w wielkim stylu...- spojrzała na brunetkę a na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech. - Wiesz, wejście smoka i te sprawy.- ciągnęła dalej a z okrągłej buźki McCoy nie schodził mały uśmieszek.- Pomyśl jakie wejście będzie miał twój ojciec. Wyobraź sobie, gra muzyka, a twój tata wchodzi przebrany na Drag Queen, dyrektor zaczyna śpiewać piosenkę grającą w tle, a w tym wszystkim ty! Uśmiechająca się od ucha do ucha, w centrum uwagi! Chciałabyś? Wystarczy o tym pomyśleć, a wszystko może się zdarzyć.- Donna uśmiechnęła się, a widząc ogromny uśmiech na twarzy brunetki dodała.- Głowa do góry, dumny krok i będzie cudownie.
- Dziękuję. Naprawdę dziękuję.- odparła po chwili dodając.- Głowa do góry, dumny krok i idę do dyrektora.- zaśmiała się powtarzając blondynkę.- Muszę ci to jakoś wynagrodzić, co ty na to?
- A ja na to jak na lato! Dobra zmykaj, bo ci dyrektor ucieknie.- zaśmiała się widząc owego mężczyznę na korytarzu, a za nim wyszedł nie kto inny jak ojciec drobnej Josie, ta uśmiechnęła się i pospiesznie ruszyła w stronę dyrektora i ojca, dziękując po drodze.- Może i nie jest Drag Queen, a w tle nie ma muzyki, ale jest chociaż ojciec.- zaśmiała się pod nosem mowiac do siebie.Weszła do klasy z wielkim uśmiechem na twarzy, a prawdopodobnie jej nogi uginały się w rytm jakiegoś świetnego tańca, bo wszyscy skierowali na nią wzrok. W głowie miała pare naprawdę melodycznych piosenek od Cher, jednak jej wygibasy przerwał wchodzący nauczyciel do sali.
- Panno Healy, co pani robi?- zapytał zdziwiony sytuacją, wlepiając oczy jak pięcio złotówki w blondynkę w pomarańczowej bluzie i zielonych trampkach.
- Wybaczy Pan.- odparł i wlepiła wzrok w podłogę.
- Sala muzyczna jest gdzie indziej.- dopowiedział, w końcu musiał dopiec swojej uczennicy nie byłby sobą gdyby tego nie zrobił. Jest on dosyć z tego znany, ze swoich wnikliwych uwag i docinek. - Dzień Dobry wszystkim, zapraszam na lekcje.- westchnął od niechcenia i zaczął pracować z młodzieżą.Lekcje szybko minęły, sama szkoła chciała odpocząć od dzieci. Wakacje nadchodziły ogromnymi krokami. Każdy chciał już mieć z głowy zakończenie, ze względu na huczną imprezę u tego ładniejszego Blossoma.
Każdy by chciał tam być lecz nie każdy mógł, dlatego właśnie Donna czuła małą satysfakcję z utarcia nosa wielu osobą.Jednak nie kręciło to ją jakoś ogromnie, wolała tamtego wieczoru pójść gdzieś z kimś do Popa i świętować cudne rozpoczęcie wakacji.
CZYTASZ
„Kisses of fire"- Kevin Keller|| Riverdale
FanfictionDonna Healy jest odważną, ale skrytą, na ogół, uczennicą. Czy cztery pocałunki, sprawią, że jej świat stanie do góry nogami? A może zostanie taki jaki był? Czy jednak prawdziwie się zakocha? A może jednak nieoczekiwanie zjawi się bilet do lepszej p...