14. Jughead Jones II

13 2 0
                                    

Dni mijały powoli i nad wyraz spokojnie i o dziwo miło. Donna poczuła, że w końcu musi zadecydować którą ścieżką kroczyć. Postawiła na tą przyjemniejszą i spontaniczną, trzeba było też przyznać, że chciała ponieść się muzyce. Znajomość z Josie McCoy spowodowała, że piękne melodie stały się jej bliższe i bardziej zrozumiałe.

Często bywała na próbach zespołu PussyCats, bardzo jej się podobał ich styl muzyki i interesujący całokształt.
Czasami rozmażona patrzyła na scenę, gdzie każda z piosenkarek była w siódmym niebie, a dodatkowa widownia powodowała kolejny przyjemny dreszczyk emocji dla występujących.
Gdyby nie umiejetność w śpiewaniu Donny z chęcią by z nimi „pobawiła" się na scenie. Jednak ten prawdziwszy scenariusz pozwalał jej tylko i wyłącznie na oglądanie i subiektywną krytykę na występów. Josie nawet upierała się by Healy dawała im różne rady czy to odnośne strojów czy też choreografii.
Przez chwile czuła się jak dyrektorka jakiegoś musicalu, jednak to uczucie szybko minęło z końcem roku.

Do imprezy u Blossomów zostawały już tylko godziny, dziewczyna cały czas zastanawiała się czy aby napewno wybierać się na nią. W końcu ma wrażenie że nie pasuje do snobistycznego towarzystwa. Wręcz można by powiedzieć że unikała takowych ludzi, a na dodatek szerokim łukiem. Właściwe to był jeden z wielu powodów dlaczego nie przepadała za Cheryl i Jasonem.
Po dłużej chwili rozmyślań uznała że się wybierze na huczną imprezę w wielkiej posiadłości. Można by nawet powiedzieć, że z każdą minutą była bardziej przekonana do wyjścia. Niezmiernie  szybko napisała SMSa do Kevina by ten  się zbierał.
Jeden tydzień wystarczył by dziewczyna zapomniała o tych wszystkich napływających emocjach.

Powoli ubierała się tańcząc przy tym do jednej ze swoich ulubionych piosenek. Z gracją sięgała po kolejne ubrania, które zamierzała na się je założyć. Mimo wakacyjnego dnia pogoda nie zaoferowała najmilszej prognozy na wieczór.
Ze słonecznego południa, ogromne kłębiaste chmury zamieniły się w gwałtowną burze z piorunami i silnym wiatrem, który przyniósł chłodne, wywołujące ciarki na skórze, powietrze.
Nie zwracając większej uwagi na otwarte okno, które wpuszczało, mimo wszystko, przyjemne powietrze zaczęła wirować zgrabnie po pokoju dopóki ktoś nie zapukał w drewnianą futrynę od drzwi.
Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że Jughead w dalszym ciągu mieszka w jej domu. Przez cały tydzień unikała go jak najbardziej mogła, nawet sama twierdziła że znakomicie jej to wychodzi ze względu na to że chłopaka widziała tylko dwa lub trzy razy dziennie przez krótką chwile.

- Nie przeszkadzam?- zapytał spoglądając na tę całą dziwną sytuację, którą właściwie odbierał ze specyficzną jak na niego emocją. Na jego twarzy nie można było zauważyć zdziwienia, a szczery uśmiech, który roztopił serce Donny.
- W zasadzie to nie.- odparła odkładając na łóżko jedną z poduszek, która była jej tymczasowym partnerem do tańca.
Tymczasowo na sobie miała jasnoniebieskie jeansy i luźną, czarną koszulkę jeszcze ze szkoły. Przełknęła głośniej ślinę, chciała coś powiedzieć ale nie do końca wiedziała co. Nastolatkowie stało na przeciwko siebie obserwując siebie na wzajem.
Oczywiście doprowadziło to do długiej w miarę przyjemnej i kojącej, głuchej ciszy, którą co chwila zakłócała jedna z ulubionych piosenek Donny.
- Idziesz na imprezę do Blossomów?- zapytała nagle podchodząc bliżej do kruczowłosego, który uśmiechnął się pod nosem słysząc głos dziewczyny.

- Moje plany na dziś brzmią następująco, laptop, Pop's  i.... właściwie to właśnie miałem zapytać, czy nie chciałabyś ze mną iść, ale kompletnie zapomniałem o tej imprezie.- westchnął spoglądając zaciekawiony na reakcje dziewczyny.
Ta nie wiedziała co o tym myśleć, z jednej strony małe spotkanie z Jugheadem brzmiało nad wyraz kusząco, ale z drugiej impreza była czymś gdzie Donna musiała być.

- Jug, twoja propozycja brzmi kusząco, nawet bym z tobą poszła, gdyby nie fakt że umówiłam się z Kevinem na tę imprezę.- odpadło smutniej, jakby się próbowała obwinić za całkiem dziwny zbieg okoliczności.- Nie zrozum mnie źle. Bardzo cię lubię, ale on był pier....

- Rozumiem.- przerwał jej Jones, który po krótkiej chwili odwrócił się i miał zamiar wyjść z niebieskiego pokoju dziewczyny jednak ta podbiegła do niego i złapała go za rękę, by ten odwrócił się spojrzał na nią.

Szczerze powiedziawszy czuła się przy nim niska, mimo że wiedziała, że chłopak do najwyższych nie należy.
Jej czyn było trudno uzasadnić, gdy tak stała zaledwie pare centymetrów od niego.
Po chwili zrobiła coś czego w zasadzie sama się nie spodziewała, za żadne skarby.
Przeszłości nawet mogłaby się założyć, że tego nie zrobi, jednak w tam tym momencie odczuła niemałą konieczność wykonania tego jakże prostego czynu.

Donna delikatnie objęła Jughead'a i wtuliła się w ciepły, męski tors. Ten zdziwiony zdołał się uśmiechnąć i oddać uścisk i aksamitnie, jak to określiła dziewczyna, pogłaskać ją po plecach.
Po jej plecach przeszły przyjemne ciarki, a do jej płuc dostał się przyjemny zapach perfum chłopaka, którymi ma w zwyczaju się pryskać.

Czuła ciepło bijące od chłopaka, wsłuchiwała się w bicie serca, porównywała swoje do jego. Już po chwili dostrzegała, że pomiędzy nimi wystąpiła pewny rodzaj harmonii.

- Przepraszam.- wyłkała prawie przez łzy, trzeba przyznać -żałowała, że unikała czarnowłosego jak ogień wody .
Ogarniał ją smutek gdy przypominała sobie o absurdalnej obojętności wobec niego.
- Za co?- zapytał zdziwiony, ale mimo wszystko delikatnie oparł brodę o jej głowę.
- Unikałam cię... bez większego powodu. Zachowałam się tak dziecinnie.- westchnęła pociągając nosem , mocniej wtulając się w chłopaka.

Musiała przyznać, że Jughead również zawirował w jej głowie. Czasami miała wrażenie, że aż za bardzo, trochę to dziwne ale tak samo mówiła o Kevinie, który w tamtym momencie zszedł na drugi plan.

- Don, dobrze wiesz, że nie mógłby się na ciebie gniewać.- odparł mocniej otulając dziewczyna, która co chwile siorbała nosem.

Dziewczyna czuła niepokój patrząc na zegar który pokazywał praktycznie godzinę spotkania z Kevinem.
Wzdychała co chwile na samą myśl tłocznej imprezy, a wdychając pięknie pachnące perfumy chłopaka, mózg dawał jej kolejny wachlarz argumentów by jednak pójść do Pop's z Jugheadem.

Jednak jej myśli przerwał głos, a raczej krzyk ojca, który oznajmił że pod domem stoi Kevin.
Dziewczyna z tego nagłego hałasu aż podskoczyła i mocniej chwyciła chłopaka, ale po chwili odsunęła się i spojrzała na Jughead'a, który uśmiechał się przemiło.

- No już idź. Wiem jak bardzo na tę imprezę czekałaś.- odpowiedział jeszcze raz posyłając delikatny uśmiech i już po chwili znikając zza jego, białymi drzwiami od pokoju.

Donna cicho westchnęła, ale nic innego nie mogła w tamtym momencie zrobić.
Nie będzie pluła w twarz ani ojcu ani Kellerowi, w końcu oni nie mieli zielonego pojęcia co działo się na górze.
Nic nie pozostało jej jak wzięcie skórzanej kurtki z  drewnianego krzesła i udać się po schodach wprost w objęcia smoka, którym tym razem był Kevin i ojciec.
Omijając skrzypiący schodek i podtrzymując się białej, drewnianej poręczy zeszła na dół widząc zaciekawiony wzrok Jamesa. Nigdy nie widział córki w takim wystrzałowym ubraniu, raczej chodziła na sportowo, a skórzane kurtki trzymała w pełnej kurzu szafie. Wiec na jego twarzy zagościł grymas połączony z dumą.

Właśnie dla tej miny Donna uznała że założenie takiego kultowego dodatku, opłaca się. W stronę ojca rzuciła jeszcze ciche pożegnanie i godzinę powrotu, chociaż dobrze wiedziała, że raczej James Healy nie raczył się interesować córką w tak dużym procencie.

Otwierając drzwi zauważyła Kevina, który widząc wieczoroną stylizacje Donny otwierał co chwile buzie jakby chciał coś powiedzieć.
- Grease?- zapytał z ciekawości, widząc niemałe podobieństwo do głównej bohaterki tego musicalu.
- A i owszem.- odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. W jej oczach po raz kolejny tego dnia zatańczyły iskierki radości, a na jej usta wkradł się ten uśmieszek znaczący bezsilność i miłość w jednym.

Musiała szczerze przyznać, że to właśnie chłopak który stał przed nią powodował niezwykłą euforię w jej ciele. A jej chwilowy uścisk w brzuchu tymbardziej to potwierdzał.
Zadowolona chwyciła chłopaka za rękę i ruszyła w stronę rezydencji Blossomów, gdzie zamierzała bawić się jak nigdy dotąd.
Jednak jeszcze wtedy nie przypuszczała, że coś może pójść nie po jej myśli.

„Kisses of fire"- Kevin Keller|| RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz