rozdział 5

34 7 0
                                    

Charles

Od tamtego zdarzenia minął tydzień. Nie powtórzyło to się ani razu.Pilnowałem jej przez cały czas nie odstępując chaty na krok. Kira,Derek,Jackob,Kora i Leoś przychodzili codziennie sprawdzić czy się nie obudziła oraz przynosząc mi posiłek za opiekę nad Izzy.Zefir pojawiał się tylko w nocy.Krążąc wokół chaty szamana i przyglądam mi się z daleka swoimi dwukolorowymi ślepiami.Nigdy w sumie nie widziałem go w wilczej formie. Podobno rzadko się przemienia w człowieka i mało co przebywa w domu chyba nawet śpi poza nim. Widziałem tylko skrawki jego czarnej jak smoła sierści przemykajace pomiędzy drzewami. Raz przez ułamek sekundy widziałem jego pysk. Najbardziej zaciekawiła mnie jego rana ciągnąca sie przez jego prawe oko. Zawsze gdy sie robiło jasno znikał.

Już ponad tydzień tak leży. Martwię się że się już wogule bie obudzi. Miałem dość czekania pod drzwiami, chciał bym chociaż usiąść obok niej i popatrzeć na nia.Ale przez tego walnietego szamana nie moge. Mam chwile na popatrzenie na nią gdy wychodzi wyrzucić materiał od krwi z dnia na dzień jest tego coraz mniej.

Siedziałem przed chatą podpierając głowę ręka,już prawie zasypiając. Usłyszałem potężny ryk odbierający z  chaty. Natychmiast stanąłem na nogi. Drzwi otwarły się z wielkim hukiem a Dorian wyleciał jak popażony i zakopał głowę pod drzewem.

Szybko ubiegłem do chaty sprawdzić co z Izzy. Siedziała na tapczanie, przykrywając twarz rękami.
Łzy napłynęły mi do oczu, podbiegłem do niej padłem na kolana i mocno się w nią wtuliłem, a ona odwzajemniła uścisk.

Izabell

Nie wiedziałam co się dzieje. Wokół mnie były ciemny las w którym pojawił się świecący jasnym światłem wilk który pokazywał mi że mam za nim podążać. To była długa wędrówka, nie wiem jak długo za nim szłam ale doszłam do starej chatki w środku lasu.
Rozglądałam się ale nigdzie wokół nie było wilka.
Weszłam do chaty zobaczyłam siebie na łóżku wystraszyłam się i odskoczyłam na bok.
Gdy się przełamałam podeszłam do ciała chcąc je dotknąć i sprawdzić czy oddycha. Jednak w momencie dotknięcia ciała obudziłam się i zobaczyłam jak jakiś szaleniec wybiega z chaty. Zamiast niego wszedł Charles na mój widok rozpłakał się pobiegł do mnie i wtulił się we mnie bardzo mocno ja odwzajemniłam jego uścisk.

-Wiesz jak się o Ciebie martwiłem. Wymamrotał pod nosem.-Nigdy wiecej tak nie rób słyszysz!Krzyknął do mnie jeszcze mocniej plącząc.

-Obiecuje.Odrzekłam po czym w drzwiach zobaczyłam tego samego człowieka który przed chwilą gwałtownie stamtąd wybiegł.

- K-kto to j-jest? Wymamrotałam chłopakowi do ucha.

-A to jest Dorian nasz lekarz jest hybrydą.Wszystcy wołamy na niego szaman. Pomaga nam jak mamy jakieś poważniejsze rany. Powiedział wycierajac oczy.
Szaman skłonił się przede mną mną nisko.
-Jest niemową i szalenicem. Dodał po chwili obrywajac za to z laski w łeb.
-Ałłłć. A to ca co? Powiedział łapiąc się za głowę. A ja się zaśmiałam.

Szaman szturchnoł go laska i pokazał za drzwi.
-Nigdzie nie idę!Krzyknoł Charles.a ten zrobił zamach i znowu go uderzył tym razem mocniej.
-Dobra,dobra już niech ci będzie. Wstał pocałował mnie w policzek i wyszedł. A mały człowiek zatrzasnoł za nim drzwi i natychmiast spojrzał się w moim kierunku. A ja przełknęłam śline i się lekko uśmiechnęłam.

\\\


wilczy sekret Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz