rozdział 13

28 5 6
                                    

Izzy

Dostrzegłam coś zapierdzielającego pomiędzy drzewami był to nie kto inny jak nasz kochany szaman. zapierniczał przez las wymachując swą przerażającą laską we wszystkie strony świata. Jak by przed czymś uciekał i miałam rację...

...Uciekał przed, Chwilunia to przecież moi rodzice po jaką cholerę mieli by go gonić? Zadałam sobie te pytanie.

Miałam już skakać z dachu ibiec w ich stronę ale ktoś złapał mnie za rękę i wciągnął do środka.

- Co ty tam robiłaś?- wydarł się na mnie Zefir
-Podziwiałam widoczki
-Ja ci dam widoczki, przecież mogłaś spaść
-Przecież nie spadłam i żyje jak widać
-Nie rozumiesz, że sie o ciebie martwię
-Ta każdy to powtarza- powiedziałam i skierowałem się w stronę drzwi
-Gdzie idziesz- usłyszałam za sobą, ale nic nie odpowiedziałam i tylko trzasłam drzwiami, aż zwaliłam zdjęcie z komody, oj jak mi przykro.

Wybiegłam z domu tak szybko jak tylko mogłam, wbiegając do lasu próbowałam zmienić się w wilka ale bezskutecznie czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie dość że pokłuciłam sie z Zefirem to jeszcze nie mogę przywołać mojej wilczycy która jak by totalnie zniknęła a na jej miejscu została tylko pustka. Biegłam przed siebie nie zważając uwagi na smutne wycie za mną. Wiedziałem że Zefir jest szybszy ode mnie a na dodatek w każdej chwili może sie przemienić.

Bezmyślnie dobiegłam do wodospadu wbiegłam do wody żeby zmyć zapach aby Chłopak mnie nie wytropił po czym poszłam wzdłuż wody przeszłam przez wodospad i znalazłam się w jaskini. Poszłam w jej głąb, na szczęście była tam jaskinia. Wczesniej nie byłam tego pewna bo nigdy nie miałam tyle odwagi aby sprawdzić czy coś w ogóle tam jest.

Idę i idę i końca nie widać już kilka razy Skręcałam przy rozwidleniach, przy ślepych uliczkach zakręcałam i znowu były rozwidlenia, kilka razy weszłam w ścianę przede mną ponieważ jej nie widziałam, gdyż było ciemno jak cholera.

Szłam tak jeszcze przez dłuższą chwilę po czym stwierdziłam że się zgubiłam usiadłam na ziemi i zaczęłam myśleć co by tu zrobić postanowiłam wrócić tą samą drogą więc wstałam i zaczęłam iść w tamtym kierunku ale jak to ja znowu skręciłam nie tam gdzie trzeba. Zrobiłam krok i poczułam przeraźliwy ból spojrzałam w dół,Świetnie weszłam we wnyki.

-Ałaa. Pomocy- leżałam na ziemi błagajac o pomoc. Ledwo co widziałam przez brak jakiego kolwiek światła ale wiedziałam że straciłam sporo krwi. Czułam jak moje powieki robią się coraz cięższe, już miałam odpłynąć gdy nagle zauważyłam czarną postać zbliżającą się do mnie, w tamtym momencie nie obchodziło mnie kto to tylko chciałam się uwolnić - to tak boli- wtedy nastała ciemność

Ocknełam się na czyjiś ramionach, pomyślałam, że to Zefir, ale w tamtej chwili poczułam piękny zapach, to był on mój mate.

Idziemy tak już dłuższą chwilę, on jeszcze nie zauważył że nie śpię. W pewnym momencie stanął, A ja usłyszałam dobrze znany mi głos.
-Zostaw ją- odezwał się Charles
-Ani mi się śni-to on mówi?! Miał taki męski głęboki głos, położył mnie na ziemi nadal myśląc, że śpię. Nie miałam siły, żeby wstać, ale resztkami sił mi się udało i się odezwałam.
-Też się cieszę, że was widzę, a teraz zamknąć jadaczki i za mną- warknełam na nich, a oni o dziwo mnie posłuchali

W pewnym momencie stanęliśmy było ciemno jak w Dupie, zupełnie nic nie widziałam. Mój ukochany nieznajomy stwierdził, że zdejmie mnie ze swoich pleców i założy kaptur.
-Ja już muszę iść- powiedział całując mnie w policzek tak abym nadal nie widziała jego twarzy, chciałam już coś powiedzieć, ale znowu nastała ciemność.

wilczy sekret Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz