Sfera Vision
- Co zamierzamy teraz zrobić? - zapytał zdenerwowany Seokjin. - Twój władca zabije cię, gdy tylko dowie się, że się obudziłeś. - powiedział w stronę Namjoona.
- Dlaczego tak myślisz? - zapytał zdezorientowany Kim - Co się stało zanim się obudziłem? Skąd wiesz jaki on jest? - mówił szybko i mało wyraźnie, nie rozumiejąc sytuacji.
- Widziałem jaki on jest. - mruknął Seokjin - On prawie udusił Hoseoka, a ciebie nazwał zdrajcą. To chyba jasne, że już nie będzie chciał ciebie w tym pałacu, a może nawet na terenie całej sfery. Musimy być ostrożni. Ty musisz być ostrożny. Proszę Namjoonie. - powiedział zmartwiony - uważaj na siebie. - ostrzegł go Jin.
- Jak to widziałeś Najwspanialszego władcę? - spytał zaskoczony kapitan. Nie spodziewał się, że jego król był w stanie pokazać swoją prawdziwą twarz całkowicie obcym ludziom. Ukrywał swój wizerunek od lat, nie dopuszczając do siebie nawet wieloletnich i zaufanych pracowników zamku. - To jest niemożliwe! On nigdy nie pokazuje swojej twarzy.
- Ale... On tu naprawdę był! - podniósł głos - Widziałem go, słyszałem jego głos! Ja nie kłamię!
- Seokjinnie, Namjoon, spokojnie. - narastające napięcie próbował załagodzić król Jung, który cierpliwe przysłuchiwał się konwersacji dwójki zakochanych, czekając na odpowiedni moment. - Seokjinnie ma rację. On tu był i zrobił małe zamieszanie. - przyznał.
- Ale to jest niemożliwe! - krzyknął Namjoon. - Nie wierzę! - chciał wstać z łóżka, lecz uniemożliwił mu to Seokjin, który szybkim ruchem przylgnął do jego ciała. - Seokjin, proszę.
- Nie, Namjoonie. - zaprotestował starszy Kim. - Nie pozwolę ci wyjść z tego pokoju. Zamierzam cię ochronić!
- Ale... - próbował się przeciwstawić.
- Nie! - Jin wyraził jasno swoje stanowisko w tej sprawie. - Nie wybaczyłbym sobie, gdyby tobie się coś stało. Twoje ciało nie jest jeszcze w pełni zregenerowane. Jesteś mocno osłabiony. - słowa troski wylewały się z niego niczym wodospad. - Musisz dużo odpoczywać, zamiast myśleć o walce i kolejnych nerwach. Już ci obiecuję, że dopóki nie będę pewny, że jest wszystko w normie, nie wypuszczę cię dalej niż próg tej komnaty.
- Seokjinnie. - wymruczał młodszy Kim - Jesteś strasznie uparty.
- Wiem. - zgodził się od razu.
- Namjoon, muszę ci powiedzieć, że nie będziesz miał z nim łatwo. - zaśmiał się Jung.
- Wiem, ale nie takim wyzwaniom stawiałem już czoła. - zachichotał, jednak szybko przestał, gdy poczuł dość mocne uderzenie w ramię. - Przepraszam Jinie. - położył dłoń na włosach starszego i kilkukrotnie przejechał po nich uspokajająco.
Widok tej dwójki był naprawdę przyjemny. Ich delikatne i niepewne gesty sprawiały, że widzowi robiło się cieplej na sercu. Biła od nich miłość, najczystsza miłość. I choć może najważniejsze słowa nie zostały jeszcze wypowiedziane, tak obaj kochankowie czuli, że nawet bez nich, ich uczucia były potwierdzone i znajome drugiej stronie.
- Hoseok, mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. - powiedział po chwili milczenia, kapitan. - W mojej komnacie obecnie przebywają rodzice majora Parka i boję się, że po tym jak władca rzucił groźbą w moją stronę, nakazał sprawdzić także moją komnatę. - westchnął. Wzrokiem upewnił się, że król Jung zrozumiał każde słowo, a następnie zapytał. - Czy mógłbyś sprawdzić, czy wszystko z nimi w porządku? Naprawdę obawiam się najgorszego.
Jung zgodził się od razu, nawet nie zastanawiając się drugi raz. Zapytał jeszcze o dokładną drogę do komnaty, gdyż pamiętał, że jej pierwsze poszukiwania nie skończyły się najlepiej. Kapitan wszystko mu wytłumaczył oraz przekazał ważne instrukcje na temat zabezpieczeń i układów straży w pałacu. Martwił się o Junga, jednak wiedział, że był jedyną osobą, oprócz Seokjina, której mógł w pełni zaufać. Gdyby nie ogromna troska starszego Kima, sam zaryzykowałby życie, nie narażając przy tym zdrowia innych.
CZYTASZ
The Third Kingdom | namjin
Fanfiction[zakończone] Świat należy do magów, ludzi i mieszańców, którzy zostali podzieleni na trzy sfery - Spero, Probe i Vision. Powstały one z niegdyś najlepszego i najcudowniejszego królestwa, którym władał błękitnokrwisty król. Świat szuka następcy oweg...