Rozdział 14

127 6 2
                                    

                                                                                       POV Filip

Nie miałem dokąd pojechać. Postanowiłem udać się do centrum Warszawy i znaleźć jakiś hotel. Jak pomyślałem, tak zrobiłem i po około godzinie wchodziłem do hotelu. Rzeczy zostawiłem w samochodzie. Udało i się zameldować i otrzymałem klucz do pokoju nr 423. Wróciłem po rzeczy do auta i wróciłem do budynku. Wszedłem po schodach i odnalazłem mój pokój. Postanowiłem nie rozpakowywać walizki, z nadzieją, że nie zabawię tu długo. Po krótce rozejrzałem się po moim pokoju. Było tam duże łóżko, ładnie pościelone, a koło niego stała szafka nocna, na której położyłem telefon i kilka podręcznych rzeczy. Po prawej stronie łóżka było ogromne okno z widokiem na pałac kultury. W przedpokoju stała szafa i półka na buty. Wszedłem do łazienki. Była biało niebieska i stała w niej spora wanna. Było też dość dużo półek. Skorzystałem z toalety i wróciłem do sypialni. Położyłem się na łóżku i zacząłem przeglądać Youtuba. Po krótkiej chwili zorientowałem się, że nie był to dobry pomysł, ponieważ na tej platformie (jak zresztą na wszystkich innych) ludzie snuli rozmaite teorie spiskowe, na temat tego, dlaczego prawie nic nie nagrywamy. Jeszcze bardziej mnie to przybiło. Przez tą całą sprawę z Sylwią totalnie zapomnieliśmy o prowadzeniu naszych kanałów. Założyłem słuchawki i zacząłem słuchać muzyki. Przez kilka następnych godzin leżałem bez celu na łóżku. Gdy była już 21, pomyślałem, że warto byłoby coś zjeść, ale ze stresu w ogóle nie miałem na to ochoty. Było to do mnie nie podobne, normalnie pewnie jadłbym już trzecią kolację... Postanowiłem spróbować zadzwonić do Dominika. Niestety, ale nie przyniosło to żadnych efektów. Spróbowałem też zadzwonić do Pawła, również bez skutku. Wysłałem im więc wiadomość:

F: Ja naprawdę nie mam z nią dziecka! Nie robiliśmy... wiecie czego. To fakt, że się z nią parę razy spotkałem, ale chciałem ją pocieszyć. To wszystko! Proszę uwierzcie mi, ona kłamie. Nie ma żadnych dowodów. Musicie mi uwierzyć!

Po wysłaniu wiadomości zgasiłem światło i położyłem się spać, bo nie miałem nic innego do roboty.

                                                                                  POV Dominik

Gdy Filip wyjechał, chodziliśmy strasznie przybici i nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Bez  niego było w domu tak... pusto. Zjadłem prawie całe zapasy mojej waty, które mieliśmy w domu. Paweł mi powiedział, że się porzygam jak zjem tyle waty, ale ja tak odreagowywałem wyjazd Filipa. Wypiłem kawę, mimo, że był wieczór, a ja zawsze robię to rano. Przynajmniej miałem się czym zająć. Pawłowi też zrobiłem, bo oboje umieraliśmy. Wieczorem zaczął do mnie dzwonić Filip. Nie odebrałem. Paweł też tego nie zrobił. Po chwili przyszła wiadomość od Filipa. Musieliśmy poważnie porozmawiać, więc poszliśmy z Pawłem do salonu. Była strasznie niezręczna cisza. Po jakimś czasie odezwałem się:

D: Paweł... myślisz że oni serio mają dziecko?

P: Nie wiem... jakby to porządnie przemyśleć, to po Filipie można się spodziewać wielu rzeczy, ale... to już by chyba była przesada...

D: Tak... Ja myślę, że Sylwia kłamie... Ale nie powinien się z nią spotykać, w końcu tak się umawialiśmy...

P: A jak to wina Sylwii? Mogła go do tego zmusić, albo udawać, że jest strasznie smutna, żeby jej chciał pomóc...

D: Paweł ale ona naprawdę była smutna.

P: No wiem, ale mogła to wykorzystać.

D: Może masz rację... myślisz że...

P: Tak Dominik. Filip musi tu wrócić. Ale jeszcze nie teraz. Musi odpokutować to, że się z nią spotykał

D: Zgadzam się. Ciekawe,gdzie on teraz jest...

                                                                                   POV Filip

Nie mogłem zasnąć. Bardzo bolało mnie to, co mi zrobiła Sylwia... ja przecież chciałem tylko jej pomóc! Zastanawiałem się, czy po mojej wiadomości chłopacy nadal mi nie wierzą. Strasznie za nimi tęsknię. Niby mieszkamy razem dość krótko, a jednak zdążyliśmy się bardzo zżyć. Wiem, że nie wytrzymam długo w tym hotelu... trzeba było posłuchać chłopaków i nie spotykać się z Sylwią... Wszystko mnie bolało i nie mogłem zasnąć przez kilka godzin. Gdy wreszcie mi się to udało, spałem do 15. Gdy wreszcie wstałem, postanowiłem jednak coś zjeść, żeby nie umrzeć z głodu, mimo, że wcale nie byłem głodny. Wyszedłem z hotelu i wszedłem do pobliskiej żabki. Byłem tak smutny, że po drodze prawie wpadłem głową na słupa. Na szczęście w porę go wyminąłem. Wszedłem do sklepu. Kupiłem tortillę, chipsy, wodę, tymbarka i parę innych rzeczy, gdybym dzisiaj zdecydował się zjeść kolację. Zapłaciłem i wróciłem do hotelu. Wykąpałem się i przebrałem w czyste ciuchy z walizki, którą, swoją drogą dopiero teraz otworzyłem. Popsikałem się perfumami i zastanawiałem się co mam robić. Dominik ani Paweł nie odpisali mi na wiadomość. Miałem jednak nadzieję, że to przemyśleli. Strasznie chcę już wrócić do The Blaze House, ale muszę ponieść koszty tego co zrobiłem. Wziąłem tortillę i ugryzłem kawałek, jednak ścisnęło mi żołądek i nie mogłem więcej zjeść. Napiłem się wody i usiadłem na łóżku. Nie chciałem leżeć na nim znowu przez cały dzień, więc wyszedłem na dwór. Chodziłem kilka godzin na świeżym powietrzu. Było dość ciepło, więc w drodze powrotnej poszedłem do kawiarni na lody. Były bardzo smaczne. Gdy je zjadłem, wróciłem do hotelu i usiadłem na fioletowej pufie. Zacząłem myśleć o Dominiku i Pawle...

                                                                              POV Dominik

Ostatecznie uzgodniliśmy z Pawłem, że Sylwia kłamała i że Filip, poza spotykaniem się z nią, nie zrobił nic złego. Postanowiliśmy, że zadzwonię do niego. Chcemy, żeby wrócił. Strasznie za nim tęsknimy i nie wytrzymamy dłużej bez niego. Wybaczamy mu wszystko. Chcemy tylko mieć go znowu w domu... wziąłem telefon i wybrałem numer Filipa. Trzęsły mi się ręce. Usłyszeliśmy sygnał i zaparło nam dech w piersiach...

                                                                            POV Filip

W pewnym momencie usłyszałem dźwięk telefonu. Szybko wstałem i spojrzałem na wyświetlacz- Dominik. Wziąłem głęboki oddech i wcisnąłem zieloną słuchawkę...


Our messy love || The Blaze House x Sylwia LipkaWhere stories live. Discover now