Doszłam do domu i nie obeszłam się bez zbędnych pytań ze strony rodziców, ale odpowiadałam omijając prawdę tak jak prosił mnie Harry. Postanowiłam z nimi spędzić wieczór, ponieważ wiedziałam, że mogę za nimi zatęsknić. Usiedliśmy przy stole i rozmawialiśmy jak zwykli ludzie. Starałam się dopytać ojca o to czy i on czasem nie odkrył swoich mocy, ale milczał jak grób. Po posiłku poszłam do swojego pokoju i zaczęłam się pakować. Do plecaka wkładałam najpotrzebniejsze rzeczy, ubrania i kosmetyki. To wszystko zdawało się takie niepotrzebne w porównaniu do tego co miałam zacząć robić. Przestawałam czuć strach, a zaczął opanowywać mnie gniew. Nie mogłam tak po prostu się poddać Harryemu bez walki. Mogłam uciekać sama. Uśmiechnęłam się pod nosem na swój pomysł. Zarezerwowałam w Internecie bilety na pociąg, jeszcze tego samego dnia. Dokładnie na godzinę 18. Powiedziałam rodzicom, że idę na noc do znajomej. Nie planowałam wszystkiego dokładnie, bo nie miałam na to czasu. Poszłam na żywioł. Na dworzec jechałam zatłoczonym autobusem. Palce zamarzały mi, ale na upartego nie założyłam rękawiczek. Dmuchałam na dłonie by, choć trochę je rozgrzać. Rozejrzałam się po autobusie, a już po chwili w tłumie dostrzegłam znajomą mi czuprynę. Brązowe loki przytrzymywała kapuca szarej bluzy. Oderwałam wzrok od włosów i spojrzałam mu w oczy. Były lekko zmrużone, a potem rozszerzyły się. Chłopak uśmiechał się do mnie i pewnie normalnie odpowiedziałabym mu tym samym, ale do jasnej cholery to był Harry. Zaczęłam przeciskać się przez tłum ludzi, by jak najprędzej dotrzeć do kierowcy i poprosić go o zatrzymanie pojazdu. Moja pięść już zaciskała się, by zastukać w szybę kokpitu, gdy poczułam na ramieniu oddech chłopaka.
-Nie radziłbym.
Nie odważyłam się spojrzeć w jego stronę i na przekór jego słowom zapukałam. Mężczyzna nie przejął się mną i dalej w skupieniu prowadził autobus.
-Mówiłem.-Nie bałam się go, gdyż znajdowaliśmy w miejscu publicznym, a w takim razie nie mógł zrobić mi krzywdy.
-I możesz robić to dalej, nie bronię ci.-Dogryzłam mu po czym nerwowo rozejrzałam się dookoła, by upewnić się, że choć jedna osoba jest nami zainteresowana, ale jak na złość jechaliśmy z samymi egoistami zapatrzonymi w swoje telefony. Harry objął mnie ramieniem, a drugą ręką odgadną moje włosy po czym zaczął szeptać powodując u mnie przy tym gęsią skórę.
-To nie ładnie tak mi ciągle uciekać.
-To nie ładnie mnie ciągle śledzić.
-Skąd masz tę pewność, mhy?
-Nie wyglądasz na takiego, który jeździ autobusami.
Poczułam jak jego szyja nadwyręża się, by dosięgnąć mojego polika. Już czułam jak jego usta składają delikatny pocałunek na mojej skórze, gdy w ostatniej sekundzie wycofał się. Jakaś część mnie pragnęła tego zbliżenia pomiędzy nami, ale, gdy spojrzałam na jego spracowane, szorstkie dłonie pomyślałam o jego brudnej robocie i o tym, że za wszelką cenę próbuje mnie w to wciągnąć, obraz jego osoby znów stracił na wartości, a pocałunek z nim tylko mnie obrzydził.
-Jedziemy do mnie.
Przęknełam głośno ślinę i zrozumiałam, że odwrotu już nie ma. Jestem skazana na niego. Na mojego kata. Jest nim i to nie tylko w jedynym sensie. Po pierwsze jest osobą, która chciała mnie zabić do momentu odwiedzenia się, że jestem nieśmiertelna, a odtąd chce mnie wykorzystać. Nie jestem głupia i od początku to wiem. Pozostawi dla mnie czarną robotę, bo nie ma dla mnie zagrożenia takiego jak śmierć. Mogę brać udział w walkach, strzelaninach i wyścigach bez ryzyka.
-Wsiadamy na następnym przystanku.Dotarliśmy do jego domu po zachodzie słońca. Jesienna kurtka zaczęła przegrywać w wyzwaniu z zimowym wieczorem. Moje kończyny zamieniły się w sople lodu, ale pozostałam niewzruszona.
-Wchodź.-Rozkazał mi, a ja z chęcią wykonałam polecenie czując jak ciepło bije ze środka. Dom Harry'ego był pięknie urządzony. Nowoczesne meble połączone ciepłym kolorem ścian. Na pierwszym planie widniałam salon w, którym główną rolę grała wygodna kanapy i telewizor. Po prawej rozprowadzała się biała kuchnia i garderoba. Na lewo od drzwi znajdowała się ubikacja, a na wprost schody.
-Twój pokój znajduje się na piętrze. Drugie drzwi po prawej.
-Sądzisz, że odpowiem dzięki?
-Nie.
Odłożył kluczyki na komorę i zawiesił nasze kurtki na wieszaku. -Sądzę, że dasz mi buziaka w formie podziękowania.
Zaśmiałam się i bez słowa ruszyłam do mojego pokoju.
Chyba sobie kpił, że kiedykolwiek podziękuję mu za cokolwiek.
Weszłam do środka i na moment cieszyłam się samotnością, gdy po pokoju rozniósł się dźwięk pukania.
Najwyraźniej osoba po drugiej stronie uznała moje milczenie jako zgodę i w sekundzie obok mnie pojawił się nieznany mi chłopak.
-Hej piękna.-Podał mi dłoń i szeroko się do mnie uśmiechnął. -Jestem Leonardo, twój nowy współlokator.
Wydawał się przyjemny, ale dalej trzymałam się tego żeby nie wierzyć nikomu. Nawet sobie, a zwłaszcza swojemu sercu, bo ono jedynie kieruje się miłością, a miłość kieruje się głupotą.
-Dam głowę, że znasz już moje imię.
Bez pytania chłopak rzucił się na moje łóżko.
-Mylisz się złotko.
-Low. -Rzuciłam luźno. Wciąż wpatrywałam się w okno szukając pomysłu na ucieczkę. -A w sumie powinnam je zmienić na piękna i złotko, prawda?
Nawiązałam do słów użytych przez niego w tej konwersacji.
-Przepraszam myszk... Sorry Low. To przyzwyczajenie.
Spojrzałam na niego ciesząc się z jego poprawy. Wydawał się naprawdę miłym chłopakiem, więc postanowiłam go nieco wykorzystać.
Przysiadłam się do niego i ułożyłam dłoń na jego kolanie, by stał się nieco, bardziej wylewny.
-Więc Leonardo... Kim jest prawdziwy Harry Styles i kim jesteś ty?
![](https://img.wattpad.com/cover/28203677-288-k600825.jpg)