Leonardo's POV
Mogłem spojrzeć po raz kolejny w oczy Low. Znałem ją nie cały dzień, ale cholernie ją polubiłem. Były lekko podkrążone, ale biła z nich radość. Dziewczyna była przerażona, ale nie ruszyła się z miejsca. Ściągnąłem kaptur z głowy i uśmiechnąłem się do niej pokrzepiająco.
-Chciałbym dokończyć piwo, które wtedy Harry nam tak bezczelnie przerwał.
-A ja nie bardzo.-Zacisnęła w dłoni jakieś kluczyki.
-Nie bądź taka chłodna. Pojutrze twoje urodziny, a my chcemy sprawić ci prezent.
-Chyba sobie.
Low's POW
Miałam dodać fiucie, ale powstrzymało mnie to, że zawsze był dla mnie miły.
-Harry jest z tobą?
Chłopak przewrócił oczami i oparł się o stolik.
-Harry, Harry i Harry. Tylko o nim.
-Jest czy nie?!- Wiedziałam, że się ze mną droczy, co cholernie mnie denerwowało.
Na moment mój wzrok przyciągnął mężczyzna stojący tuż za Leonardem. Był wysoki, a jego włosy przywrywała pomarańczowa beanie. Leonardo odwrócił się, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
-I masz swojego Harry'ego.
Podszedł do mnie bez słów, a ja cofnęłam się czując postrach.
-Proszę zostaw mnie. Naprawdę jestem taka potrzebna?
-Cholernie.- Chciałam się odsunąć i uciec, ale poczułam jego dłonie zawiązujące się na mojej talii. Z rąk wypadła mi różowa torebka. Otworzyła się, a Harry zaczął się śmiać. Spojrzałam na Taylor, której w oczach zbierały się łzy.
-Zaczęłaś palić? Zła dziewczynka. - Spojrzałam na serduszko w, którym znajdowały się trzy papierosy i różowa zapalniczka.
-Co cię to kurwa obchodzi?!- Starałam się wydostać z jego objęć, ale trzymał mnie tak mocno, że mój brzuch skurczył się.
- Jedziesz z nami?
- Nigdy!!!- Kopnęłam do, ale nie trafiłam celnie.
- Proszę cię Low. Mam już dość twoich humorów.
- A ja ciebie!
- Tay podziękuj Bench'om za pracę. Nie wrócę.
- O co tu chodzi?!
- Będę tęsknić Taylor. - Pisnęłam czując jak Harry mnie unosi. -Nikomu nic nie mów. Błagam!
Leonardo pomachał do mojej znajomej, która stała przerażona. Harry przerzucił mnie przez ramię i ruszył do auta.
-Tęskniłem za moim BMW. Odebrałaś mi je pink cigarette.
- Że co kurwa?!
- Nie udawaj głupiej. A teraz wsiadaj to tego pieprzonego auta i jedziemy.
- Po moim trupie dupku.- Wytargałam się z jego uścisku, ale zatrzymał mnie Leonardo.
- Dość już tego. - Harry dosłownie rzucił mnie na tylną kanapę, a sam wsiadł na miejsce kierowcy. Leonardo prowadził samochód, którym przyjechali i po chwili wjechaliśmy na autostradę do LA.
Łudziłam się, że nigdy w życiu go nie już nie spotkam, ale wciąż mnie szukał, tylko po jaką cholerę? Mógł zabijać sam i pewnie to robił, a ja tylko będę mu w tym przeszkadzać. Martwiłam się o Tay, która przeżyła tragedię.
