3.

247 15 0
                                    

Harry nie zdążył mrugnąć, a jego pięć dni wolności pozostało jedynie wspomnieniem. Teraz gdy stał przed swoim domem z całym naręczem walizek i toreb w oczekiwaniu na samochód, który miał go zawieść na arenę, gdzie miał się odbyć ich pierwszy koncert trasy, pozwolił sobie na stwierdzenie, że te kilka dni, to wcale nie było dużo czasu. Szofer przywiózł go od strony tylnego wejścia areny i przekazał jego bagaże odpowiednim osobom, które z kolei przełożyły je do tourbusa. Tak, chłopcy postanowili, że chcą, by wszystko odbywało się jak dawniej. W to postanowienie wliczały się takie rzeczy jak: tourbus, ale też wiele mniejszych, jak np. kolory mikrofonów lub repertuar. Harry wszedł na backstage, gdzie wszyscy już na niego czekali mimo, że do samego koncertu zostało kilka godzin, to musieli jeszcze wiel rzeczy zrobić. Jedną z tych spraw była próba dźwięku, na którą właśnie się udawali. Każdy chwycił za swój mikrofon i rozpoczęli próbę. Brunet zaczął po prostu powtarzając "raz, dwa,trzy". Po nim można było usłyszeć Louisa, wypowiadającego wszystko co mu przyszło do głowy. W ten sposób chwilę później soundcheck zmienił się w grę w skojarzenia. 

- Trasa koncertowa! - krzyknął Niall 

- podróże - rzucił Harry 

- alkohol - powiedział Louis, na co wszyscy krótko się roześmiali, lecz nie przestali grać. 

- dziewczyny - odpowiedział Liam. 

W sumie czemu nie, pomyślał zielonooki. Z tego co zdążył się już dowiedzieć brunet obecnie był wolny, zresztą tak samo jak reszta zespołu, więc mógł sobie na to pozwolić. Loczek nie znał jedynie sytuacji Louisa. Z mediów wiedział,  że chłopak nadal umawia się z Eleanor. Nie miał jednak pewności czy dziewczyna nadal jest tylko przykrywką, tak jak to było za czasów ich związku. Chciał się o to zapytać szatyna, bowiem myśl że ta kobieta mogła kiedykolwiek coś dla niego znaczyć, była wyjątkowo nieprzyjemna. Do tej pory nie mógł się tylko zebrać na odwagę by to zrobić. 

Kiedy ocknął się ze swoich rozmyślań próba dobiegła już końca. Udali się, więc wszyscy za kulisy, ponieważ zostały już tylko trzy godziny do rozpoczęcia koncertu, a ich załoga, nauczona doświadczeniem, wolała by byli gotowi wcześniej. Wiedzieli bowiem, że nie sposób przewidzieć co wpadnie do tych szalonych głów w ostatniej chwili. Co ciekawe chociaż spora część zespołu się zmieniła, to nadal można było rozpoznać znajome twarze. Udawali się właśnie do stylistki - Lou, która już naszykowała dla nich  stroje. Kazała im więc w nie szybko wskoczyć, by mogła się zająć ich włosami i lekkim ukrywaniem niedoskonałości, za pomocą make-upu. Robiła to zawsze w tej samej kolejności. Zaczynała od Liama i Nialla, ponieważ układanie ich włosów zajmowało najkrócej. Wprawione ręce fryzjerki szybko radziły sobie z dwoma quiffami chłopców. Następnie Lou zajmowała się błękitnookim, gdyż jego włosy zazwyczaj potrzebowały tylko grzebienia i odrobiny lakieru. Za dawnych czasów, zawsze kiedy następowała kolej loczka w pomieszczeniu  nie było już ani Liama, ani Nialla. Jednak za każdym razem, kiedy Harry był czesany Louis nadal tam siedział i na niego czekał. To również, jak boleśnie uświadomił sobie zielonooki, musiało się teraz skończyć. Zdziwił się więc ogromnie, kiedy Louis zamiast skierować się do drzwi, usiadł spokojnie na sofie, przy okazji posyłając loczkowi delikatny uśmiech. Harry odpowiedział mu tym samym i już w lepszym humorze usiadł na krześle przed lustrem. Może jednak nie wszystko musi się zmieniać, stwierdził i włączył się do konwersacji prowadzonej przez szatyna i stylistkę. 

*  *  *  

- Raz, dwa, trzy One Direction!  - krzyknęli wszyscy razem i wbiegli na scenę. Fani powitali ich okrzykami, które można byłoby usłyszeć z kosmosu, przynajmniej takie było wrażenie. Chłopcy rozpoczęli koncert piosenką What Makes You Beautiful. Atmosfera była niesamowita. Wszyscy śpiewali wspólnie, a chłopcy cały czas do tego zachęcali. Potem nastąpiła kolej na  18, osobiście Harry głosował za tym by nie wykonywać tej piosenki na trasie, ponieważ kojarzyła mu się jedynie z pewnym błękitnookim członkiem zespołu. Co ciekawe Louis nie zgadzał się z nim w tej kwestii, co sprawiło, że brunet został jednomyślnie przegłosowany w tej sprawie. Nie kłócił się  już więcej i postanowił jedynie nastawić się na parę niezręcznych momentów na scenie. Kiedy nastał już moment rozpoczęcia utworu Harry postanowił zmusić się by nie spoglądać na szatyna w trakcie, co okazało się wyjątkowo trudne. Realizację jego planu utrudniał również fakt, iż Louis nieustannie na niego patrzył. Doprowadziło to do wielu niezręcznych kontaktów wzrokowych, które zawsze były zrywane przez onieśmielonego loczka. O co mu chodzi - myślał zielonooki. Jaki jest tego cel? Kiedyś ich rzucane spojrzenia i uśmiechy były niemym wyrazem miłości, jaką się wtedy darzyli. Co dodatkowo w tej chwili komplikowało sytuację. Na szczęście piosenka nie była taka długa, więc mimo, że brunet nie mógł wyrzucić sobie z głowy tego przenikliwego spojrzenia, było mu już łatwiej samemu na niego nie spoglądać. Zajął się w 100% publicznością i próbował skupić myśli. Na koniec wykonali History. Doprowadziło to do wielu łez i Harry nawet nie próbował zaprzeczać, że jego oczy też zaszkliły się w trakcie. 

My way back to you/LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz