13.

198 8 3
                                    

Ameryka. 

Niby nic nowego a jednak za każdym razem, kiedy Harry tu przyjeżdżał czuł się ważny. To wielki kraj, z milionem wspaniałych artystów, a mimo to ludzie nadal chcieli oglądać jego, małego piekarza z Holmes Chapel. To centrum mody i muzyki, a także drugi kraj wielkiej trasy koncertowej One Direction. Jest to również ostatni kraj przed wyruszeniem w trasę po Europie, której brunet zdecydowanie wyczekiwał. 

W Ameryce nie mieli spokoju. Cały czas trzeba było coś robić. Dawali miliony wywiadów dziennie, jeszcze więcej koncertów a fani nachodzili ich nawet w toaletach. W efekcie tego Harry czuł się jakby byli tutaj już przynajmniej parę miesięcy, chociaż nie minął nawet pierwszy. 

Teraz kiedy mieli chwilę spokoju, tak długo wyczekiwaną Harry postanowił poświęcić ją na spanie. Ale to też miało swoje zalety, szczególnie, że kiedy obudził się z tej małej drzemki drobne ręce błękitnookiego chłopca nadal ciasno oplatały jego talię. 

A co do tego, on i Louis mieli chwilowe zawieszenie broni. Po którymś razie po prostu stwierdzili, że nie ma sensu się męczyć osobno skoro oboje wolą spać razem. Powstał, więc mały układ, który do tej pory świetnie się sprawdzał. W codziennym zachowaniu nic się nie zmieniło, chłopcy żyli swoim życiem, by wieczorem wspólnie wrócić do jednego łóżka. Harremu ten układ jak najbardziej odpowiadał, chociaż musiał przyznać, że zachowują się bardziej jak para z długim stażem niż przyjaciele. Ale co w tym dziwnego. Poza tym to było bez różnicy, ponieważ zielonooki i tak  nie potrafiłby z tego zrezygnować. Dotyk Louisa był bowiem zbyt kojący, poza tym przecież był dorosły mógł robić co chce, tak samo jak szatyn. Chociaż i tak nikt nie miał do niego pretensji. Chłopcy z zespołu jedynie czasem posyłali mu znaczące uśmiechy, ale nie komentowali ich sytuacji, za co był im niezmiernie wdzięczny. Jego rodzina w zasadzie chyba jest bardziej zżyta z Tomlinosonami niż on sam, więc już nic nie stało im na przeszkodzie. 

O, Louis się poruszył, to już czas dać mu znać, że to koniec drzemki i nastał czas na przytulanie. Harry obrócił się więc ostrożnie twarzą w stronę chłopaka. Uważał przy tym by nie zrzucić jego rąk. Ułożył twarz jedynie kilka centymetrów od tej należącej do niebieskookiego i położył dłoń na jego policzku, delikatnie przesuwając nią po zaroście chłopaka. Na co ten odpowiedział zadowolonym mruknięciem i otworzył oczy spoglądając prosto w te czysto zielone. Upłynęło kilka krótkich chwil nim któryś z nich odważył się ruszyć, i ku zaskoczeniu Harrego zrobił to Louis, kładąc się jeszcze bliżej i stykając ich czoła do siebie. Ten ruch sprawił, że oddech kręcono - włosego mimowolnie przyspieszył. Odruchowo spojrzał na usta szatna i pod wpływem napięcia przygryzł wargę. 

-Nie prowokuj mnie. - warknął Louis. - Nie rób tego Harry bo się nie powstrzymam. 

-Może ja nie chcę, żebyś się powstrzymywał. - odpowiedział zaskakująco pewnie brunet. 

Louis jeszcze przez moment szukał niezdecydowania w jego oczach, lecz niczego takiego nie znalazł. Przybliżył się więc jeszcze bardziej, i jeszcze trochę, tak, że teraz Harry mógł poczuć jego oddech na ustach. Zamykał właśnie oczy by w pełni oddać się temu co miało za moment nadejść, kiedy drzwi z impetem otworzył Niall. 

-Wstawać lenie! - krzyknął na cały regulator, co sprawiło, że zaskoczeni chłopcy czym prędzej odsunęli się od siebie. - Macie pięć minut i ani jednej sekundy dłużej, bo Liam mnie zabije jak się spóźnimy na wywiad przez to, że dałem wam pospać! -krzyczał dalej a chłopcy jednocześnie wstali i zaczęli się ubierać. - ruchy ruchy, już tylko cztery minuty zostały! - Dokończył i ulotnił się z pomieszczenia. 

Louis spojrzał w oczy Harremu zawiedzionym wzrokiem i udał się ubrać do łazienki. 

  *  *  * 

Harry cały dzień myślał o tym co wydarzyło się tego poranka. Nadal czuł oddech Louisa na swoich ustach, przez co w ogóle nie mógł się skupić. Był bardzo zawiedziony, że nie udało im się tego dokończyć, zanim pewien Irlandczyk zrujnował ich chwilę. Brunet myślał, że może uda im się złapać gdzieś między wywiadami, ale mieli dziś bardzo mało czasu wolnego. Poza tym podczas tych krótkich przerw zawsze był ktoś obok. 

Mimo, że skończył się ostatni wywiad tego dnia i nie zostało już nic do zrobienia Harry nadal miał nadzieję na moment z Louisem w samotności zanim wrócą spać. Chociaż, zielonooki myślał, że dokończenie sprawy w hotelu w ICH łóżku, też nie było by takim złym pomysłem. Brunet szedł korytarzem, zmierzając do pokoju, w którym mieli się zebrać, gdy każdy ukończy indywidualne wywiady, kiedy poczuł stanowcze szarpnięcie za rękę. Ktoś obrócił go z wielką siłą i wepchnął do ciemnego pomieszczenia. Chłopak usłyszał przekręcanie klucza i poczuł strach, kiedy napastnik przybliżył się do niego. Jednak kiedy stanął on przed Harrym, piosenkarz rozpoznał w nim Louisa, co pozwoliło mu odetchnąć. 

-Mój boże, jak mnie przestraszyłeś! - powiedział z pretensją w głosie Harry. 

-O już tak nie narzekaj. -  odpowiedział Louis z uśmiechem. - Cały dzień na to czekałem. 

-Ja też. - potwierdził brunet sukcesywnie zbliżając się do błękitnookiego. 

Louis położył dłonie na jego biodrach i pociągnął do siebie. Harry chętnie przysunął się jeszcze bardziej, zarzucając ramiona na jego szyję. Wszystko robili powoli, żeby nacieszyć się tą chwilą, ale również upewnić się, że to jest właśnie to czego pragną. Szatyn spoglądał z ciekawością w oczy Harrego. Zabrał jedną z dłoni i umieścił ją na policzku chłopaka delikatnie go gładząc. Kręcono - włosy wtulił twarz w jego rękę przymykając oczy. 

I w tym momencie zadzwonił telefon. 

Harry był wściekły. 

Już drugi raz ktoś psuł ich moment, a on tak długo na to czekał. 

Louis sięgnął do kieszeni nie odsuwając się od bruneta, nadal trzymał go jedną ręką w talii. Spojrzał na ekran i przeczytał: 

-To Simon. - powiedział odsuwając się od Harrego. - Spławię go szybko i wrócimy do tego słodki, nigdzie nie uciekaj. - Oznajmił, lecz wbrew swoim słowom to on cofnął się parę kroków wstecz i odebrał połączenie. 

-Czego chcesz Simon? -  warknął chłopak. -Jestem zajęty. 

Harry zdezorientowany nie wiedząc co zrobić z oczami, ale także nie chcąc przeszkadzać sam wycofał się parę kroków, tak aby nie słyszeć co mówi Cowell. Przypatrywał się przedmiotom, które znajdowały się w tym ciemnym schowku. Wcześniej nie zorientował się gdzie są, gdyż najpierw był mocno zdenerwowany a później podekscytowany, by rozejrzeć się po otoczeniu. Z zamyślenia wyrwał go krzyk Louisa.  

- Co! - powiedział wzburzonym głosem. - Nie możesz mnie do tego zmusić! 

Harry zaczął się przysłuchiwać dokładniej, jednocześnie będąc na siebie złym za wścibskość i nie mogąc przestać. 

-Oczywiście,  że tam będę! - nadal rozmawiał Louis. -Przyjadę i wybiję ci ten pomysł z głowy. Oczekuj mnie. - Powiedział i zakończył rozmowę. 

-Musze iść Simon odstawia jakieś sceny. - oznajmił Harremu i opuścił pomieszczenie. 

Brunet chwilę nie mógł zrozumieć co się stało stał skołowany i nie wiedział co zrobić. Kiedy już przetrawił wszystko co się stało, poczuł niewyobrażalny smutek. Louis po prostu go zostawił. Harry czekał na tą chwilę cały dzień i kiedy myślał, że wszystko idzie idealnie jakiś zwykły telefon sprawił, że chłopak po prostu go opuścił. Może zwyczajnie Louis nie chciał tego tak bardzo, jak chciał tego zielonooki. Ta myśl z kolei sprawiła, że Harry poczuł się naiwny. Parę wspólnych nocy i on myślał, że co, że Louis chce go z powrotem? Widocznie chłopak chciał się tylko rozerwać. Kiedy w końcu zebrał się na odwagę by wyjść ze składziku, Louisa już nie było. Skierował się, więc tam gdzie zmierzał wcześniej i podszedł do reszty zespołu. Liam zauważył zmartwienie na twarzy chłopaka, lecz na szczęście nie pytał co się dzieje. Rzucił mu tylko pocieszający uśmiech i wyprowadził z budynku. 




My way back to you/LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz