4.

242 16 2
                                    

Harrego obudziło szturchanie w ramię. Otworzył oczy i spojrzał w niebieskie oczy Nialla.

- Wstawaj śpiochu. - powiedział blondyn - Jesteśmy na miejscu. 

Brunet nadal zamroczony alkoholem i trochę zdezorientowany, przez jego małą drzemkę, podniósł się z posłania i wyczołgał na powietrze. Tourbus zatrzymał się przed hotelem, dojechali bowiem właśnie do Birmingham, miejsca ich drugiego koncertu. Harry nie kłopocząc się walizkami, podążał za chłopcami, nadal nie do końca wybudzony. Zakwaterowali się w bardzo ekskluzywnym hotelu, jednak nie mieli oni osobnych pokoi. Był to kolejny świetny pomysł Irlandczyka. Chciał, żeby bardziej się do siebie zbliżyli po tylu latach rozłąki, więc mimo to, że każdy z nich mógł mieć osobny apartament, wylądowali w pokoju z czterema  łóżkami i jedną łazienką. Łóżka były ustawione w półkolu. Od razu kiedy weszli do pomieszczenia Niall zaklepał pierwsze posłanie od prawej, tłumacząc swój wybór łatwym dostępem do toalety. Liamowi nie robiło różnicy miejsce, więc rozłożył swoje rzeczy zaraz obok blondyna. To stawiało Louisa w dość niezręcznej sytuacji, bowiem nieważne, które łóżko wybierze będzie spał obok Harrego. Po chwili zastanowienia zdecydował jednak, że skoro ma jeszcze wybór, to woli nie oglądać w nocy twarzy Liama, tak blisko swojej. W ten właśnie sposób loczkowi, który dotarł do ich pokoju trochę później, nie zostało już nic innego, jak położyć się spać pomiędzy szatynem a brązowookim. Był też zbyt zmęczony i rozespany, by zastanawiać się nad tą sytuacją. Rozebrał się więc jedynie do bokserek i czym prędzej wdrapał się pod kołdrę, aby w mgnieniu oka odpłynąć w krainę Morfeusza. W całym roztargnieniu nie dostrzegł również błękitnych tęczówek uparcie wpatrujących się w jego odprężoną twarz do momentu, aż ich właściciel sam się nie rozluźnił i nie zasnął z uśmiechem na ustach. 

*  *  * 

Następnego dnia Harry obudził się z niewyobrażalnym bólem głowy. Kiedy już przemógł się i otworzył oczy ujrzał pozornie pusty pokój, jednak zanim zdążył się dłużej zastanowić nad dalszym działaniem, usłyszał otwieranie łazienkowych drzwi. Do pomieszczenia wszedł, nie kto inny jak Louis Tomlinson, dodatkowo odziany jedynie w ręcznik zwisający luźno w jego pasie, ukazując delikatnie wyrzeźbioną linie V. Brunet nie mógł się powstrzymać, przed dokładnym zilustrowaniem sylwetki Louisa, bądź co bądź, ich zerwanie nie sprawiło, że szatyn stał się nagle nieatrakcyjny. Tak przynajmniej loczek tłumaczył sobie później jego nagłą chęć na obsypanie torsu kolegi pocałunkami. Teraz jednak jego wyobrażenia przerwał głos błękitnookiego:

- Dzień dobry - powiedział - Chłopcy poszli już na stołówkę. Zaproponowałem więc, że zaprowadzę cię tam jak się ogarnę. Bo raczej nie pamiętasz za dużo z wczorajszej drogi do pokoju, prawda?

- Nie do końca. - przyznał Harry - Byłem raczej wtedy zajęty innymi rzeczami. 

- Mhm. Jasne. A czym byłeś taki pochłonięty, że nie zdołałeś patrzeć gdzie idziemy? - Zapytał Louis, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. 

Brunet zaniemówił. Ten mały skrzat ewidentnie się z nim droczył! Przecież wiedział, że się upił. Lecz zielonooki nie zamierzał przegrać tej małej słownej bitwy tak łatwo. 

- Wyobraź sobie, że przez całą drogę próbowałem się nie wywrócić lub nie wpaść na żadną ścianę. Co jakby nie patrząc jest dość zajmującym zadaniem. - odpowiedział z satysfakcją brunet. 

Szach mat kurduplu. Harry nie da się tak łatwo, nie po tym wszystkim co razem przeszli. Zna wszystkie jego gierki i potrafi wyczuć jego intencje. Żeby jeszcze bardziej przypieczętować swoje zwycięstwo dodał:

- Może jednak zamierzasz coś na siebie założyć. - rzucił loczek - Nie sądzę, żeby ludzie w stołówce chcieli cię tak oglądać. 

Po tym stwierdzeniu wyminął zaskoczonego szatyna w drzwiach i zniknął w łazience. Przebrał się, umył  twarz, wyszorował zęby i wrócił do sypialni by ujrzeć Louisa już w ubraniu siedzącego na swoim łóżku i czekającego na niego. Chwycił, więc jedynie za telefon i zwrócił się do towarzysza: 

- Idziemy? - zapytał. Błękitnooki jedynie pokiwał głową i bez zbędnego marudzenia wstał by mogli wspólnie udać się na poszukiwanie reszty zespołu w zatłoczonej jadalni. Okazało się to niezbyt trudnym zajęciem, bo gdy tylko dotarli na miejsce usłyszeli kogoś z widocznym irlandzkim akcentem  wykrzykującego: 

- Lee! Przynieś mi jeszcze kawałek tortu jak już idziesz! 

Zawołany chłopak tylko pokiwał głową i ruszył spełnić prośbę przyjaciela, tymczasem ewidentnie zadowolony Irlandczyk wrócił do jedzenia. Reszta pomieszczenia nie była zbytnio uszczęśliwiona tymi krzykami. Chłopcy spojrzeli na siebie i zaśmiali się cichutko,  nie chcąc zwracać na siebie uwagi podeszli do bufetu i wspólnie ze znajdującym się tam Liamem nałożyli sobie jedzenie. 

- Hej chłopcy - przywitał się brunet gdy ich zauważył - Jak się spało pijaku? 

-Dobrze - mruknął Harry pod nosem. Najwyraźniej wszyscy dziś zdecydowali się z niego naśmiewać . Louis zachichotał. Wkrótce wspólnie udali się do ich stolika. Niall widocznie zadowolony, że kolega spełnił jego prośbę nie zwrócił nawet uwagi na przybycie reszty zespołu. Od razu zajął się pałaszowaniem ciasta. 

Kiedy zakończyli już się posilać skierowali się do pokoju by za chwilę znowu z niego wyjść. Podjechali na arenę by od nowa zacząć cały rytuał przygotowań. Gdy przyszła kolej Harrego na czesanie nie był już tak zaskoczony obecnością Louisa w pomieszczeniu. Można powiedzieć, że czuł się uszczęśliwiony. Nadal nie zdobył się żeby wypytać chłopaka o Eleanor. Po prostu nie był kiedy, lecz teraz znalazł się idealny moment. Lou wyszła z pokoju, ponieważ skończył się lakier i musiała pobiec do auta po zapasowy. To dawało im kilkanaście minut samemu w pomieszczeniu. Nastała cisza. Louis nie chciał zagadywać na siłę loczka, nie chciał by czuł się niekomfortowo. Wtedy niespodziewanie odezwał się Harry: 

- Więc ty i Eleanor, huh? - zapytał. Szatyn wykrzywił twarz w niemym zapytaniu, więc zielonooki ponowił pytanie - Spotykacie się, tak? - Louis nie zmienił miny co sprawiło, że chłopak kontynuował lekko już zagubiony. - No bo kiedyś to było na pokaz. To znaczy nie zrozum mnie źle ja nie mam nic przeciwko, tylko to by było trochę dziwne, ale przecież nie mogę się wtrącać i- 

-Co ty gadasz Harry? - przerwał mu towarzysz i kiedy ten już miał zacząć od nowa się tłumaczyć dodał. - Jak mogłeś tak pomyśleć? - zapytał teraz bardziej zasmucony niż zdziwiony - Nigdy nie zrobił bym ci czegoś takiego. - powiedział Louis. Brunet siedział zawstydzony z opuszczoną głową i wpatrywał się w podłogę nie znajdując sił by na niego spojrzeć. - Kochanie ona nic dla mnie nie znaczy. - kontynuował błękitnooki.  - Nie znaczyła i nigdy nie będzie. Nie mógłbym ci tego zrobić. 

Mówiąc to chłopak zbliżył się do niego i delikatnie podniósł go z krzesła. Uniósł jego głowę do góry i sprawił, że ich oczy się spotkały. Wtedy bez zastanowienia pomału delikatnie objął młodszego kolegę i szepnął mu do ucha: 

- Nigdy więcej o czymś takim nie myśl.

Harry ukojony po usłyszeniu słodkiego przezwiska i szczerze zadowolony z jego odpowiedzi również go przytulił i pozwolił sobie na chwilę rozluźnienia tych silnych ramionach. Po prostu nie mógł się powstrzymać, bo gdziekolwiek nie był, ten niski chłopak sprawiał, że czuł się jak w domu. 



My way back to you/LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz