Rozdział 35

801 34 10
                                    

Wyjrzałam przez szybę okna w samochodzie. Niebo przybrało już różowo-żółty kolor, niedługo zacznie się ściemniać. Popatrzyłam na Ryana, który spokojnie prowadził auto, patrząc przed siebie na drogę. Uśmiechnęłam się w duchu.

- Teraz mam skręcić w lewo, prawda? Zawsze zapominam.

- Tak, w lewo – odpowiedziałam.

Lubię tu przyjeżdżać, to miejsce uważam za dom. Mimo że nie mieszkałam tu od urodzenia, to tutaj przeżyłam najwięcej. Ryan zaparkował samochód obok chodnika, a ja uśmiechnęłam się, widząc Dylana i Holly, którzy czekali na mnie przed domem. Pobiegłam do nich i uściskałam.

- Hej młoda – uśmiechnął się mój brat.

- Słyszałam, że kupujecie dom!

Holly nigdy nie lubiła owijać w bawełnę. Zaśmiałam się tylko i przewróciłam oczami.

- Hej – mój chłopak stanął za mną i objął mnie w talii.

Wszyscy się przywitaliśmy, ale gdy weszliśmy do środka czułam, że coś jest nie tak. Między moim bratem, a jego dziewczyną panowała bardzo nerwowa atmosfera.

- Wszystko okej? – zapytałam ich.

- Tak – odpowiedział krótko Dylan.

- Tak... - widziałam, że dziewczyna się zawahała.

- Okej, mówcie – oparłam ręce na biodrach.

- Tyler jest w szpitalu – wypaliła Holly.

- Co?

- Ale to nic poważnego. Miał wypadek, gdy jechał motorem. Wiem, że brzmi strasznie, - powiedziała zanim zdążyłam nawet otworzyć usta – ale złamał tylko rękę i jest pobijany.

- Czemu nie mówiliście wcześniej? – spytałam z wyrzutem.

- Mieliśmy ci powiedzieć jutro, żebyś dzisiaj już tam nie jechała, bo po pierwsze, jest późno, a po drugie...

- Jedziemy tam – przerwałam jej – Ryan, jedziesz ze mną?

- Jasne, chodź – powiedział szybko.

***

- Przepraszam, że cię tutaj wyciągnęłam – powiedziałam do chłopaka, gdy szliśmy szpitalnym korytarzem – na pewno jesteś zmęczony po pracy.

- To twój przyjaciel, Summer, nie masz za co przepraszać. Cieszę się, że mogłem z tobą iść.

Podniosłam do góry nasze złączone ręce i pocałowałam jego dłoń.

- Kocham cię – uśmiechnęłam się.

Ryan puścił moją rękę, a zamiast tego objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie. Pokochałam go między innymi za takie przyziemne sprawy. Nie powiedział, że jest zmęczony, mimo że wstał dzisiaj o piątej rano, żeby zdążyć na wcześniejsze przymiarki. Dzięki temu mógł przyjechać ze mną do domu. Uśmiechnęłam się, co zobaczył kątem oka i odwzajemnił uśmiech. W końcu znaleźliśmy drzwi z numerem „4", te, które wskazała nam pielęgniarka. Zanim weszliśmy usłyszałam, że ktoś już jest u Tylera. Może jego ojciec, głos był na pewno męski. Popatrzyłam za zdziwieniem na Ryana. Mimo to weszliśmy do środka. W tamtym momencie zrozumiałam czemu Holly nie chciała mi dzisiaj mówić. Na krześle obok łóżka, na którym leżał mój przyjaciel, siedział Harry. Nie widziałam go od półtora roku, kontakt urwał nam się kilka miesięcy po moich dziewiętnastych urodzinach. Gdy nas zobaczył zerwał się z krzesła, jakby ujrzał ducha. Nie zmienił się, przynajmniej w moich oczach. Mimo że wydawał się jeszcze wyższy, jeśli to w ogóle możliwe, a jego rysy twarzy stały się ostrzejsze, to dla mnie wyglądał tak samo jak kiedyś. Ryan zdjął rękę z mojego ramienia, nie wiedział jak się zachować. Ja też nie wiedziałam. Chyba nikt z nas nie przewidział tego „spotkania". Jestem dorosła, pora zacząć zachowywać się jak dorośle.

Póki Śmierć Nas Nie RozłączyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz