Rozdział 36

837 38 11
                                    

Ryan's pov.

Dziewczyna weszła do domu i strzeliła torebkę na ziemię.

- Sara, daj spokój – przestąpiłem próg i zamknąłem za sobą drzwi.

- Co się stało? – Holly wyszła z kuchni.

- Nie mam ochoty rozmawiać – powiedziała ostro Sara i zaczęła wychodzić po schodach – nie idź za mną – odwróciła się.

Westchnąłem i pozwoliłem jej iść samej do pokoju. Wróciłem do salonu i usiadłem na fotelu. Przejechałem twarz dłońmi i ciężko opadłem na oparcie.

- Co jej się stało?

Dylan, który siedział naprzeciwko mnie popatrzył na mnie. Po chwili przyszła Holly i usiadła obok niego.

- Harry się stał – powiedziałem, patrząc na nich.

Chłopak zmarszczył brwi.

- Wiedziałam, że tak będzie. Dlatego nie chciałam, żebyście dzisiaj szli.

- Mogłaś powiedzieć.

- Myślałam, że już pójdzie – westchnęła dziewczyna.

- Na pewno nie jest tak wkurzona, bo go zobaczyła. Co jej powiedział?

- Nie jestem pewny, nie chciała mi powiedzieć. Ale, gdy krzyczała usłyszałem coś o pieniądzach, czy coś takiego – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Ja pierdole – zaklął pod nosem Dylan.

- Wiesz coś na ten temat?

- Nie ważne.

- Właśnie bardzo ważne. Chodzi o moją dziewczynę, martwię się, okej?

- Dylan, co jest? – Holly popatrzyła na niego.

Chłopak zmierzył ją wzrokiem, a ona pokiwała głową, jakby dając mu pozwolenie.

- Harry... no, to jest trudny człowiek – zaczął.

- Ta – przerwałem mu – nie owijaj w bawełnę.

- Uważa, że Sara jest z tobą dla pieniędzy, albo dlatego, że musi.

- Co?! Co to ma znaczyć, że „musi"?!

- Oboje jesteście sławni i... tak wypada. Znaczy on myśli, że tak wypada.

- Nie dziwię się, że Sara tak zareagowała. Czemu on ma do nas taki problem? – powiedziałem bardziej do siebie.

- Stary, serio? Odbiłeś mu dziewczynę.

- Minęły dwa lata.

- Nadal, odbiłeś mu dziewczynę – powtórzył.

- Dylan ma trochę racji. Nie dziwię się, że cię nie lubi – wzruszyła ramionami Holly.

Myślałem, że po dwóch latach mu przeszło. Widocznie się myliłem. Muszę to jakoś zmienić, bo przy moich planach, wolę nie mieć problemu o nazwie „Harry Thompson".

- Pogadam z nim.

- Oj, to jest bardzo zły pomysł – zaśmiał się Dylan.

- Lepiej tego nie rób. Naprawdę Ryan, lubię cię i nie chcę, żebyś wylądował w szpitalu.

- Aż tak źle nie będzie – uśmiechnąłem się, a oni popatrzyli po sobie – co znaczyły te spojrzenia? Mówcie – wskazałem na nich palcem.

- Nie, nie będzie tak źle. Żartowałam – powiedziała Holly.

Widziałem, że coś ukrywa, ale wolę nie naciskać. Spytam Sary, gdy się uspokoi.

Póki Śmierć Nas Nie RozłączyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz