Koń mieszkał na dnie bezlistnego korzenia z magicznego drzewa para-parapu. Nie miał nogi, ale to wcale nie przeszkadzało mu w byciu najlepszym pływakiem w kosmosie. Wszedł raz do jeziora i się utopił, bo mimo wszystko zapomniał, że nie ma tej nogi. Z rzeki wyskoczył nagle mały brudny aborygen Palapatu, który nie miał zębów. Pobiegł do miasta w butach z ryby piły, a dzieci krzyczały "Uro-buru-buru-buru-buru-buru", bo ich piłka uderzyła w małego aborygena. Wziął i umarł, a wtedy wypadły mu oczy i każde poturlało w inną stronę. Zielone oko wtoczyło się pod górkę i tam umarło, a z niego wyrosło drzewo z korzeniem snu, na którym wisiało odwieczne domostwo Jarazulurego. Drugie zielone oko wpadło do jeziora i się utopiło.
***
Powiedzmy, że za dużo mitologii się naczytałam.
CZYTASZ
Zlewnik
FantasyCzyli wszystko i nic *mogą występować przekleństwa, ale właściwie nic nie jest pewne :) Okładka od jakże szanownej koleżanki ;) @Sadystka15 , rusz dupę ;p