Przez cały następny dzień Harry pomagał Snape'owi przygotowywać jego pracownię na nadchodzący rok szkolny. Co prawda pierwszy września wypadał w piątek, więc lekcje nie zaczynały się od następnego dnia, ale wciąż trzeba było chociażby porozkładać wszystkie składniki na swoje miejsca. Harry, zgodnie z poleceniem profesora, układał w szafkach przeróżne pojemniki, podczas gdy w tym samym czasie Severus uzupełniał zapasy wszelkiego rodzaju antidotów, niezbędnych w razie wypadków, których nie dało się uniknąć na takim przedmiocie jak Eliksiry.
Nagle od strony Snape'a rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, ale zanim Harry zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, poczuł, jak jego blizna zaczyna pulsować niesamowitym bólem. Gdzieś obok siebie usłyszał krzyk, ale nie wiedział, czy to on krzyczy, czy ktoś inny. Po kilku sekundach ból zelżał i Potter odzyskał świadomość na tyle, by mniej więcej przypomnieć sobie, co się stało.
- Severus? – spytał chłopak. Jedyną odpowiedzią, jaką usłyszał, był bolesny jęk. Potter natychmiast skierował swój wózek w stronę starszego czarodzieja, który siedział pod ścianą, trzymając kurczowo lewe ramię, najwyraźniej próbując tym samym kontrolować ogarniający go ból. Jego wysiłki spełzły na niczym i po chwili zemdlał, choć jego ciało nadal drżało od zalewającego go cierpienia. Harry bez zastanowienia podniósł Snape'a z ziemi, szepcząc Mobilicorpus i pojechał w stronę skrzydła szpitalnego.
- Pani Pomfrey! – krzyknął, gdy wjechał do pustego pomieszczenia.
- Co się stało, panie Potter? – Pielęgniarka wyszła ze swojego gabinetu. – Och, mój Boże, co się stało? – spytała, natychmiast kładąc Mistrza Eliksirów na łóżku.
- Wydaje mi się, że to przez Voldemorta. Moja blizna zaczęła strasznie boleć i myślę, że jego znak też – wyjaśnił Gryfon.
- Muszę wezwać Dumbledore'a. Tam jest eliksir na ból głowy, możesz wypić, jeśli chcesz – powiedziała Pomfrey, wbiegając do sąsiedniego pomieszczenia. Chwilę później wyszła z niego wraz z dyrektorem, który najwidoczniej użył sieci Fiuu, by dostać się do skrzydła szpitalnego.
- Wygląda na to, że mój nowy szpieg właśnie poinformował Voldemorta o zdradzie Severusa – oznajmił Dumbledore zmęczonym głosem.
- Ma pan na myśli, że Severus... Odszedł z szeregów śmierciożerców? – spytał Harry.
- Nie do końca, panie Potter. Wysłałem innego szpiega do wewnętrznego kręgu Voldemorta, dając mu przy tym możliwość zdobycia zaufania Czarnego Pana.
- Ale w ten sposób Severus będzie cierpiał jeszcze bardziej! – krzyknął Gryfon. Zaczął płakać, gdy usłyszał bolesny krzyk, oznajmiający, że Mistrz Eliksirów odzyskał przytomność.
- Nie wiedziałem, że Voldemort ma aż taką kontrolę nad znakami - powiedział z żalem Dumbledore. Jedyne, o czym Harry mógł teraz myśleć, jedyne, co teraz słyszał i widział, to krzyki przepełnione niesamowitym cierpieniem i twarz, dotychczas nigdy nie wyrażająca żadnych emocji, a teraz wykrzywiona w grymasie bólu.
- Przestań! Przestań go krzywdzić! – wrzasnął Potter w stronę mocno zaczerwienionego znaku. Kłykcie chłopaka pobielały, tak mocno ściskał obręcz wózka. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że użył wężomowy, zauważył jedynie, że Snape przestał krzyczeć.
- Co? – zapytał Harry, widząc spojrzenie, jakim obdarzyła go pani Pomfrey.
- Używałeś wężomowy, mój chłopcze – wyjaśnił Dumbledore.
- Och – westchnął Potter i zapadł się nieco w krześle.
- Harry, czy mógłbyś być tak uprzejmy i pomógł mi sprawdzić parę rzeczy?
- Co ma pan na myśli? – spytał Gryfon, unosząc wzrok.
- Możliwe, że Voldemort użył wężomowy, by upewnić się, że nikt nie będzie w stanie usunąć znaku. Próbowaliśmy już wcześniej znaleźć sposób, by się ich pozbyć, ale bez skutku. Możliwe jednak, że zadziałałoby przeciwzaklęcie wypowiedziane w języku węży – wyjaśnił dyrektor.
- Dobrze. Zrobię wszystko, co będzie konieczne, żeby Severus już nie cierpiał... Eee, znaczy się, profesor Snape – odparł Gryfon, rumieniąc się lekko na widok rozbawionego spojrzenia, jakie rzucił mu Dumbledore, gdy nazwał Mistrza Eliksirów po imieniu.
- Chciałbym, żebyś został teraz z Severusem, na wypadek, gdyby znak znów się uaktywnił. Może uda ci się wtedy zneutralizować jego działanie. Wrócę tutaj, jak tylko znajdę przeciwzaklęcie do tego czaru, którego najprawdopodobniej użył Voldemort, gdy naznaczał kogoś Mrocznym Znakiem – powiedział Dumbledore i wyszedł ze skrzydła szpitalnego.
- Do łóżka, panie Potter. I proszę wypić ten eliksir, który panu podałam! – odezwała się Pomfrey. Harry westchnął i przeniósł się z wózka na posłanie., już bez niczyjej pomocy. Przełknął miksturę i od razu wyczuł w niej mieszankę eliksiru nasennego i uśmierzającego ból. Obrzucił pielęgniarkę spojrzeniem, którego nie powstydziłby się nawet Snape, po czym zapadł w sen.
Niestety, eliksir usypiający, który wypił chłopak nie należał do tych zapewniających bezsenność, przez co Harry po zaśnięciu znalazł się w umyśle Voldemorta, obserwując jego oczami trwające nadal zebranie. Stwierdził, że nowym szpiegiem musi być osoba, która stała teraz wewnątrz kręgu twarzą do Czarnego Pana.
- Podejdź i przyjmij swój znak – powiedział Voldemort. Śmierciożera uklęknął przed nim, odsłaniając lewe ramię. Harry zrozumiał, co się za chwilę stanie i skupił się na słowach Voldemorta. Brzmiało to trochę jak połączenie wężomowy, łaciny i angielskiego. Nagle zaczęło go boleć ramię, zupełnie jakby to właśnie on otrzymywał Mroczny Znak i zdziwił się, że śmierciożerca nawet nie krzyknął.
- Wprowadźcie nasze zabawki – rozkazał Voldemort. Drzwi się otworzyły i weszło przez nie pięciu śmierciożerców, prowadząc ze sobą rodzinę mugoli. Matka trzymała w rękach płaczące dziecko, które nie mogło mieć więcej niż dwa lata, podczas gdy dwoje innych kurczowo trzymało się ojca. Gdy tylko rzucono ich na kolana między Voldemorta, a nowego szpiega Zakonu, natychmiast zbili się w małą grupkę.
- Jakie to słodkie – zaszydził Czarny Pan. – Myślę, że pierwszeństwo należy do ciebie, mój lojalny sługo.
- Jesteś zbyt wspaniałomyślny, panie – odparł nowy śmierciożerca. Harry nie rozpoznał jego głosu, chociaż nie był do końca pewien, czy powinien polegać na osądzie właśnie w tej chwili, gdy cały się trząsł ze strachu i wstrętu przed nadchodzącą zabawą.
Jak tylko rzucono pierwsze zaklęcie, Harry'ego ponownie zalała fala ogromnego bólu. W tle usłyszał krzyk dziecka, w które uderzyła klątwa i kogoś jeszcze... Gdy w końcu ból zelżał, zrozumiał, że to on sam krzyczał. Zaczął walczyć z miksturą usypiającą, próbując za wszelką cenę się obudzić W pewnym momencie poczuł chłodną dłoń przesuwającą się po jego rozgrzanej twarzy, próbując go uspokoić, podczas gdy druga ręka spoczywała na jego klatce piersiowej, powstrzymując go przed rzucaniem się na łóżku. Harry w końcu zmusił się do otworzenia oczu i jak tylko to zrobił, napotkał zaniepokojone spojrzenie Severusa Snape'a.
- Severus? – wybełkotał Potter. Mistrz Eliksirów sięgnął po stojącą nieopodal łóżka fiolkę z eliksirem i podał ją chłopakowi. Gryfon wypił go bez najmniejszego sprzeciwu i poczuł, jak ból zaczął stopniowo ustępować.
- Voldemort... wizja. Nowy szpieg przyjął znak... zabawa – powiedział Harry łamiącym się głosem. Oczy Snape'a rozszerzyły się nieznacznie, doskonale wiedział, co według Czarnego Pana znaczy zabawa.
- Widzisz zebrania? – spytał Severus.
- Rzadko, choć jak dla mnie i tak zbyt często – odparł chłopak.
- Dumbledore powiedział, że zniszczyłeś połączenie Voldemorta ze znakiem.
- Nie wiem, jak to zrobiłem. Zdenerwowało mnie to, że chciał cię skrzywdzić i zacząłem krzyczeć i na niego, i na znak, żeby przestał. Potem Dumbledore mi powiedział, że użyłem wężomowy – wyznał cicho Harry, odwracając wzrok. Severus delikatnie odwrócił twarz chłopaka tak, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Dziękuję, Harry – powiedział szczerze Snape.
- Nie nienawidzisz mnie za to, że znam wężomowę? – spytał Gryfon.
- Dlaczego miałbym cię za to znienawidzić? – zapytał Mistrz Eliksirów, niezmiernie zdumiony.
- Wszyscy myśleli, że wtedy, na drugim roku, to ja napuściłem węża na Justina. Myśleli, że jestem zły, bo umiem rozmawiać z wężami. Wszyscy obwiniali mnie za ataki na dzieci pochodzące z mugolskich rodzin, mimo że wiedzieli, że moja matka też pochodziła z takiej rodziny.
- Nie zapominaj, z kim rozmawiasz. Jestem pewien, ze większość Ślizgonów zazdrościła ci tej umiejętności. Dzieciaki z innych domów zbyt szybko wydają osądy. Dla nich istnieje tylko dobro i zło, zapominają o wszechobecnych odcieniach szarości. Nikt nie jest tak naprawdę dobry albo zły, nawet sam Czarny Pan. Dobro nie może istnieć bez zła – powiedział Snape, kładąc przy tym rękę na Mrocznym Znaku, ukrytym pod rękawem szaty.
- Już nie boli, prawda? – spytał Harry, patrząc na przedramię profesora.
- Nie. Wygląda na to, że Voldemort porzucił próby aktywowania mojego znaku, gdy wyczuł twoją obecność. Jednakże nie mam wątpliwości, że wznowi je za jakiś czas. I wtedy zrobi wszystko, by uniemożliwić ci jakiekolwiek kontrolowanie znaku – odparł Mistrz Eliksirów.
- Dumbledore ma pomysł, jak go usunąć.
- Miał już dużo takich pomysłów w przeszłości.
- Mogę... Mogę go zobaczyć? – spytał Gryfon, delikatnie dotykając ramienia Severusa. Snape bez słowa podciągnął rękaw szaty i wyciągnął rękę w stronę Pottera. Harry uniósł lekko drżącą dłoń, nie spuszczając przy tym wzroku z czarnego znaku. Delikatnie dotknął go opuszkami palców, ale cofnął rękę, gdy Snape zrobił gwałtowny wydech.
- Zabolało? – zapytał, wyraźnie zmartwiony, Harry.
- Nie, wręcz przeciwnie, twój dotyk był... kojący. Po prostu zaskoczyło mnie to. Nikt nigdy nie chciał go dotykać.
- Aha.
- Powinieneś się jeszcze przespać. Jest już dość późno.
- A co z tobą? Też powinieneś odpocząć.
- Muszę skończyć porządkować pracownię.
- A co, jeśli Voldemort znowu spróbuje aktywować znak? – spytał Potter. Snape westchnął cicho.
- Pójdziesz spać, jeśli tu zostanę?
- Tak – odparł Harry. Snape podał chłopakowi kolejną fiolkę z eliksirem, po czym położył się na swoim łóżku. – To Eliksir Bezsennego Snu, możesz być tego pewien – dodał, widząc wahanie Pottera. Harry kiwnął głową i wypił miksturę. Ledwo udało mu się odstawić fiolkę na stolik, zanim ponownie zapadł w sen.
****
Nad ranem Harry został brutalnie wyrwany ze snu przez wyraźnie zmartwioną panią Pomfrey, która powiedziała mu, że Mroczny Znak Snape'a znów się uaktywnił i że konieczna jest pomoc Gryfona. Potter usiadł na wózku tak szybko, jak tylko się dało. Na szczęście Pomfrey była na tyle doświadczoną pielęgniarką, by wiedzieć, że chłopak wolał zrobić to samodzielnie i nawet nie proponowała mu pomocy.
- Nie wiem, co mam zrobić – wyznał Potter, gdy tylko znalazł się przy Severusie.
- Przemów do znaku, Harry. Zmuś Voldemorta, żeby się wycofał – poinstruował go Dumbledore. Harry, wahając się nieco, położył rękę na zaczerwienionym tatuażu. Wpatrywał się w węża z nadzieją, że to pomoże mu przemówić w wężomowie, ale jego wysiłki spełzły na niczym. Potem jednak spojrzał na ściągniętą z bólu twarz Snape'a i wpatrujące się w niego obsydianowe oczy. Harry poczuł, jak zalewa go fala gniewu. Był wściekły na Voldemorta, że krzywdził jego Severusa. Tym razem słowa wysyczane w języku wężów przyniosły oczekiwany efekt i całe napięcie, jakie do tej pory znajdowało się w ciele Mistrza Eliksirów, zaczęło stopniowo zanikać. Harry miał wrażenie, jakby opuściła go wszelka energia, jaką miał w sobie i, zmęczony, położył głowę na łóżku Snape'a, rękoma wciąż zasłaniając Mroczny Znak
- Zostaw go – powiedział Dumbledore, gdy pani Pomfrey podeszła do Gryfona. – Nic im nie będzie. Pielęgniarka fuknęła na dyrektora, ale zostawiła obu pacjentów w spokoju.
****
Kiedy Harry w końcu się obudził, poczuł, że strasznie bolą go plecy i że jakaś delikatna dłoń głaszcze go po twarzy. Potter westchnął z zadowoleniem, ale nie otworzył oczu, bojąc się, że gdy to zrobi, dłoń nagle zniknie. Kiedy ręka przestała przesuwać się po twarzy Gryfona, zamiast tego delikatnie chwytając go za podbródek, Potter spróbował bardziej się w nią wtulić.
- Wiem, że już nie śpisz – powiedział Snape. Harry powoli otworzył oczy i spojrzał na Severusa.
- Czujesz się już lepiej? – spytał chłopak.
- Zdecydowanie. Ja... Dziękuję – odparł Mistrz Eliksirów.
- Jeśli chcesz, możesz uznać to za podziękowanie za powstrzymanie mojego wuja. Nie mogłem przecież tam stać i patrzeć, jak Voldemort cię zabija.
- Oczywiście, że nie, nie pozwoliłby na to twój kompleks bohatera, prawda? – zakpił Snape.
- Ałć, moje plecy – jęknął Gryfon, próbując usiąść.
- Dobrze ci tak, nie powinieneś był zasypiać na wózku – powiedział Mistrz Eliksirów, podchodząc do jednej z szafek, w których Pomfrey trzymała leki i wyjął z niej słoiczek z maścią. – Połóż się na łóżku, to wsmaruję ci to w plecy, przestaną cię boleć.
- Chyba nie dam rady – odparł Harry. Severus bez słowa odstawił słoik i z łatwością uniósł chłopaka, kładąc go na pościeli. Upuścił nieco gęstej mazi na kark Gryfona, sprawiając, że Harry cicho syknął.
- Zimne! – jęknął Potter, na co Snape odpowiedział mu kpiącym uśmieszkiem.
- Nawet nie masz pojęcia, jakie to przyjemne – westchnął Harry, podczas gdy Mistrz Eliksirów wsmarowywał maść w jego obolałe plecy.
- Ośmielę się zauważyć, że jeśli nie chcesz mieć znowu zesztywniałych wszystkich mięśni, nie powinieneś w przyszłości spać na wózku – stwierdził Snape, nadal uśmiechając się drwiąco.
- Och, więc już wstaliście! To dobrze – powiedziała pani Pomfrey, wchodząc do sali. – Co ty robisz, Severusie?
- Pan Potter nadwerężył sobie plecy, śpiąc całą noc na wózku jak jakiś głupi Gryfon. Ja jedynie próbuję jakoś zaradzić skurczowi, który jest tego skutkiem– wyjaśnił Mistrz Eliksirów tonem zirytowanego nauczyciela. Harry westchnął cicho, gdy dłonie, dotychczas masujące mu plecy, znikły.
- Mógłbyś mi pomóc się obrócić? – spytał Potter. Snape spełnił prośbę chłopaka, który po chwili owinął się kocem i ułożył wygodnie na miękkim materacu.
- Och, wstaliście. – Rozległ się obcy głos.
- Czyżbym słyszał echo? - zadrwił Mistrz Eliksirów.
- Severusie, doprawdy, mógłbyś sobie odpuścić. Harry, mam dla ciebie kilka książek o zaklęciach, które mogły być inspiracją dla Voldemorta, gdy tworzył Mroczny Znak. Moglibyśmy zacząć szukać tego odpowiedniego, o ile Severus czuje się już na siłach.
- Mógłbym przejrzeć te zaklęcia? Miałem kolejną wizję, w której nowy śmierciożerca przyjmował znak - wtrącił Potter.
- Oczywiście. Tutaj masz książki – odparł dyrektor, kładąc kilka starych tomiszczy na stoliku stojącym obok łóżka Gryfona. – Może opowiesz mi o tej wizji? – poprosił Dumbledore i Harry opisał mu wszystko, co zobaczył zeszłej nocy.
****
Pierwszy września nadszedł dość szybko i za parę godzin reszta uczniów miała się zjawić w Hogwarcie. Harry i Severus nadal leżeli w Skrzydle Szpitalnym. Gryfon z rosnącą desperacją przeszukiwał wszystkie dostarczone mu książki, podczas gdy Snape spał, odpoczywając po ostatnim ataku Voldemorta, który aktywował znak coraz częściej, przez co Severus słabł z godziny na godzinę. Potter również czuł, że przez ciągłe zmagania ze znakiem stopniowo opuszczają go siły. Za każdym razem Czarny Pan atakował z większą mocą, mając nadzieję, że tym razem uda mu się pokonać Harry'ego i zabić tego, który go zdradził. W pewnym momencie Gryfon natknął się na bardzo znajome słowa i poczuł, jak zalewa go fala ekscytacji.
- Pani Pomfrey! – krzyknął, przebiegając wzrokiem po stronie jakiejś starej, dawno zapomnianej książki z działu ksiąg zakazanych.
- Co się stało, panie Potter?
- Niech pani zawoła Dumbledore'a, znalazłem to zaklęcie! – wyjaśnił, podjeżdżając na wózku do łóżka, na którym leżał Snape.
- Niech to lepiej będzie warte budzenia mnie, Potter – warknął Severus. Gryfon już jakiś czas temu odkrył, że Mistrz Eliksirów raczej nie jest rannym ptaszkiem.
- Nie słyszałeś, co powiedziałem? Znalazłem je! W końcu będziesz wolny! – powiedział Harry.
- Póki co nie jestem. Nie mamy pewności, że to zadziała – odparł Snape.
- Przestań być takim pesymistą – burknął Potter.
- Wolę być pesymistą niż rozczarowanym optymistą – stwierdził Severus. Gryfon prychnął i przewrócił oczami.
- Pani Pomfrey powiedziała mi, że coś znalazłeś, Harry – odezwał się Dumbledore.
- To jest zaklęcie, którego użył Voldemort, a tutaj jest przeciwzaklęcie – odparł Potter.
- Wygląda na to, że jest wręcz banalnie proste. Muszę przyznać, że to wyjątkowo sprytny pomysł – zauważył dyrektor. – Daję ci tyle czasu na przygotowanie się do rzucenia tego przeciwzaklęcia, ile tylko chcesz.
- Wolałbym zrobić to już teraz. Voldemort cały czas pozbawia mnie i Severusa sił – powiedział gryfon.
- Cóż, jeśli jesteś tego pewien, możesz zaczynać. Ja i pani Pomfrey będziemy stali tuż obok ciebie. Obawiam się jednak, Severusie, że może się to okazać dla ciebie dość bolesne, jeśli nie dla was obojga – rzekł dyrektor.
- Nie obchodzi mnie to, jeśli dzięki temu uwolnię się od tego potwora – stwierdził Snape. Harry kiwnął głową, odkładając książkę na stolik stojący przy łóżku Mistrza Eliksirów. Położył dłonie na ramieniu starszego czarodzieja, jedną tuż nad znakiem, a drugą tuż pod nim. Koncentrując się na wężu, będącym częścią tatuażu, rozpoczął inkantację. W momencie, gdy syczenie gryfona stało się jedynym słyszalnym dźwiękiem w pomieszczeniu, Snape utkwił swe spojrzenie w młodym czarodzieju. Harry'emu prawie zaparło dech w piersi, gdy zauważył, jak wszystkie maski, za którymi do tej pory Mistrz Eliksirów skrywał swe uczucia opadają, a wpatrujące się w niego obsydianowe oczy wypełnione są strachem. Potter z niechęcią oderwał od nich wzrok, spoglądając w księgę, by kontynuować zaklęcie, przy czym przekonał się, że wplecenie angielskiego w wężomowę było wręcz niewiarygodnie łatwe.
Kiedy Gryfon dotarł do połowy inkantacji, znak zaczął świecić się na czerwono. Blask stopniowo się nasilał, aż praktycznie oślepiał Harry'ego. Snape krzyknął ochryple, a Potter w pewnym momencie wyczuł obecność Voldemorta, który przy pomocy znaku przypuścił kontratak. Nie przerywając zaklęcia, Gryfon zastanawiał się, jak go powstrzymać, aż nagle sobie przypomniał – miłość. Miłość i dobroć już raz czy dwa powstrzymały Voldemorta przed zabiciem Harry'ego, więc może powstrzymają go i tym razem? Zebrał w sobie wszystkie uczucia, które żywił do przyjaciół, Weasleyów, swoich rodziców i Severusa, zdając sobie przy tym sprawę, że do tej pory nie miał pojęcia o ich istnieniu, mimo że one tak naprawdę narastały w nim już od tygodni. Skoncentrował wszystkie te uczucia i skierował je przeciwko Voldemortowi, by zmusić go do odwrotu.
A chwilę później wszystko się skończyło. Harry nie czuł już obecności czarnoksiężnika, a ciemność, która zdawała się otaczać chłopaka, zaczęła się przerzedzać. Potter z łatwością wypowiadał następne części zaklęcia. Gdy zaczął zbliżać się do końca, światło bijące ze znaku stopniowo jaśniało, aż w końcu, gdy stało się całkiem białe, zaczęło znikać. Harry skupił całą energię, jaka mu jeszcze została i gdy wypowiedział ostatnie słowa zaklęcia, światło zgasło całkowicie. Zdążył jeszcze zauważyć skrawek jasnej skóry, zanim zmogło go wyczerpanie i stracił przytomność.

CZYTASZ
Uszkodzony
FanfictionHarry ulega wypadkowi samochodowemu. Według Dumbledore'a tylko Snape jest na tyle kompetentny, aby się nim zaopiekować .