Tego samego wieczora Snape zjawił się ponownie w kwaterze głównej, by zabrać stamtąd Harry'ego. Chłopak uwolnił Hedwigę, która przybyła na Grimmuald Place jakiś czas po nim, wiedząc, że odnajdzie go, gdziekolwiek będzie teraz mieszkał. Severus z łatwością posadził go na wózku i wprowadził do salonu, gdzie pożegnali się ze wszystkimi.
- Trzymaj się mocno, Potter, użyjemy świstoklika – powiedział Snape, wyciągając w stronę młodszego czarodzieja stary zegarek. Harry niechętnie chwycił go jedną ręką, drugą zaś przytrzymywał się obręczy. Chwilę potem wylądowali w niewielkim, skromnie umeblowanym salonie, w którym dominującymi kolorami były zieleń i czerń.
- Nie zamierzam cię rozpieszczać podczas twojego pobytu tutaj, Potter. Będę pomagał ci przez pierwsze kilka tygodni, ale liczę na to, że wkrótce znów będziesz mógł sam o siebie zadbać. Nauczę cię zaklęć, które pomogą ci w codziennym życiu. Mogą się one okazać przydatne także w Hogwarcie, więc mam nadzieję, że przyłożysz się do nich bardziej niż do Oklumencji.– Po tej krótkiej przemowie Snape poprowadził go korytarzem do pokoju, w którym zdecydowanie dominował kolor błękitny. Pod ścianą stało duże łóżko z kolumienkami, zaś za następnymi drzwiami znajdowała się łazienka, do której profesor wprowadził Harry'ego. W niektórych miejscach na ścianach zamontowane były uchwyty, takie same jak w toaletach publicznych przeznaczonych dla niepełnosprawnych.
- Będziesz musiał nauczyć się, jak wykonywać wszystkie czynności tylko za pomocą rąk. Uchwyty pomogą ci poruszać się w łazience. Będziesz potrzebował niewielkiego treningu, by wzmocnić siłę mięśni w wyższych partiach ciała, co znacznie zwiększy twoje możliwości ruchu. Teraz zostawię cię samego, byś mógł się zadomowić. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, wezwij skrzata domowego, Żużla. On będzie wiedział, gdzie mnie znaleźć, gdyby konieczna była moja pomoc – wyjaśnił Snape.
- Dobrze, proszę pana – odparł Gryfon.
- Osłony wokół domu umożliwiają ci używanie magii bez wiedzy Ministerstwa – dodał profesor, wychodząc z pokoju.
Harry nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nieco niezdarnie podjechał do swojego kufra i wyciągnął z niego kilka podręczników. Równie dobrze mógłby odrobić pracę domową zadaną na wakacje. Kładąc na kolanach książki, kilka zwojów pergaminu, atrament i pióro, skierował się w stronę stojącego w rogu pomieszczenia biurka. Nie stało przy nim żadne krzesło, więc chłopak z łatwością przysunął się do niego i zaczął pracować. Zauważył, że dość szybko przyzwyczajał się do poruszania na wózku.
Po stosunkowo krótkim czasie był całkowicie wyczerpany. Ostatnie kilka tygodni spędził w łóżku i jego mięśnie łatwo się męczyły. Niechętnie przywołał skrzata domowego, który z kolei sprowadził Snape'a.
- Czego chcesz, Potter? – warknął Mistrz Eliksirów.
- Chyba nie mogę wydostać się z wózka – odparł Harry.
- A próbowałeś?
- Nie.
- To na co czekasz?
- Muszę się przebrać – powiedział Gryfon. Snape przewrócił oczami i machnął różdżką, dzięki czemu strój Harry'ego zamienił się na szare spodnie od piżamy i ślizgońsko zielony t-shirt. Powoli i nieporadnie zbliżył się do łóżka, szukając czegoś, na czym mógłby się oprzeć. Obok stał mały, ale stabilnie wyglądający stolik. Potter oparł o niego jedną rękę i pochylił się, by drugą dosięgnąć materaca. Spróbował się podnieść, ale udało mu się jedynie przesunąć o kilka cali, zanim jego mięśnie zaprotestowały.
- Żałosne – skomentował Snape.
- Przez ostatni miesiąc byłem przykuty do łóżka, profesorze, wydaje mi się więc, że to jest raczej normalne. Zapomniał pan najwidoczniej, że przez cztery tygodnie miałem na sobie gorset, który uniemożliwiał mi jakikolwiek ruch – odciął się chłopak. Starszy czarodziej uśmiechnął się drwiąco i od niechcenia położył Harry'ego na posłaniu.
- Od jutra zaczniesz pracować nad swoimi mięśniami – powiedział Severus i wyszedł z pokoju, gasząc po drodze światło.
Około dziewiątej Snape obudził Harry'ego, mrucząc pod nosem coś na temat leniwych bachorów. Użył tego samego zaklęcia, co poprzedniego wieczora, by przebrać chłopaka, po czym podniósł go z łóżka i niezbyt delikatnie posadził na wózku.
- Nie zamierzam wozić cię przez cały dzień, musisz sam zacząć za mną nadążać – powiedział Snape i opuścił sypialnię. Gryfon chciał za nim pojechać, ale utknął w drzwiach. Po kilku niezgrabnych próbach udało mu się w końcu wydostać na korytarz, na końcu którego zobaczył Mistrza Eliksirów. Tak szybko, jak tylko był w stanie, próbował dogonić profesora, ale było to praktycznie niemożliwe, jako że ten szedł dość szybko, a on sam nie był przyzwyczajony do wózka inwalidzkiego. Kiedy w końcu udało mu się dotrzeć do Snape'a stojącego już w innych drzwiach, jego ramiona osłabły z wysiłku.
Z drwiną wypisaną na twarzy profesor otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Potter podążył za nim, ostrożnie manewrując wózkiem, by ponownie się nie zaklinować. W środku znajdowało się kilka sprzętów do ćwiczeń, coś, czego chłopak nie spodziewał się ujrzeć w rezydencji Snape'a.
Starszy czarodziej krótko wyjaśnił Harry'emu plan jego treningów. Najpierw miał wykonać kilka ćwiczeń rozciągających, potem zacząć podnosić, ważące po półtora kilograma, ciężarki. Gdy będzie w stanie podnieść je dwadzieścia razy bez przerwy, ich waga zostanie zwiększona o kilogram i według tego schematu będzie stopniowo rosła. Teraz mógł je unieść jedynie dziesięć razy. Później ćwiczył na paru urządzeniach, z których każde wzmacniało inne partie mięśni i, tak samo jak przy ciężarkach, stopień trudności miał zwiększać się proporcjonalnie do jego możliwości. Kiedy skończył wszystkie ćwiczenia, był kompletnie wyczerpany, a jego ramiona lekko drżały.
- Codziennie rano będziesz tu pracował nad siłą swoich rąk. Jeśli będziesz się obijał, dowiem się o tym. Mam nadzieję, że nie jest to dla ciebie zbyt trudne do zapamiętania? – spytał Snape.
- Nie, proszę pana – odparł Harry. – Eee... profesorze?
- Tak, Potter? – odwarknął Severus.
- Co mam robić przez resztę dnia?
- Jestem pewien, że znajdziesz sobie coś do roboty. Nie wchodź mi jedynie w drogę i nie zepsuj niczego – odrzekł nauczyciel i wyszedł z pomieszczenia. Gryfon westchnął i skierował się w stronę swojej sypialni. Jego ręce były niesamowicie zmęczone, kilka razy również pomylił drogę, jednak w końcu udało mu się dotrzeć na miejsce.
Gdy wjechał do pokoju, nie wiedział za bardzo, co ma ze sobą zrobić. Chciało mu się spać, ale nie miał pojęcia, jak wydostać się z tego cholernego wózka. Nie zamierzał też wołać Snape'a. W końcu, ogarnięty frustracją, wyciągnął różdżkę i rzucił na siebie zaklęcie lewitujące. Czar zadziałał i już po chwili leżał na łóżku. Lądowanie co prawda nie było zbyt przyjemnie, jako że zaklęcie nie było zbyt silne i spadł z wysokości jednego metra na materac, ale był zbyt wyczerpany, by się tym przejąć i już po kilku sekundach zapadł w sen.
Kilka godzin później Snape polecił jednemu ze skrzatów, by sprawdził, jak się ma jego podopieczny. Kiedy dowiedział się, że chłopak śpi, postanowił sam sprawdzić jego stan. Był nieco dumny z tego, że Gryfon samodzielnie dostał się do łóżka. To znaczyło, że się nie poddał i że nadal chce sobie pomóc. Pomimo całej swojej wcześniejszej nienawiści do chłopca, musiał przyznać, że Potter nie dawał tak łatwo za wygraną.
Harry obudził się koło południa i jego pierwszą myślą było to, że nie bardzo wie, jak dostać się z łóżka na wózek. Nie wierzył zbytnio w swoją celność i stwierdził, że przelewitowanie się na niego było dużo bardziej niebezpieczne niż na duży, miękki materac. Po chwili doszedł do wniosku, że przede wszystkim musi usiąść. Potem przesunął się na skraj posłania, pomagając sobie przy tym kolumienkami, które podtrzymywały baldachim. Odwrócił się przodem do wózka i spróbował na nim usiąść. Niestety, zapomniał wcześniej o hamulcach i krzesło odjechało kilkanaście centymetrów. Gdy Harry'emu już udało się odzyskać równowagę, ustawił hamulce i spróbował ponownie; tym razem mu się powiodło.
Pełen dumy, rzucił na siebie zaklęcie czyszczące i te, którego nauczył go Severus, by mógł zmieniać ubrania. Bardzo chciał wziąć normalną kąpiel, ale nie był pewien, czy sam by sobie poradził, a na pewno nie zamierzał pozwolić na to, by Snape go kąpał. Już sama ta myśl była śmieszna. Wyłączył hamulce i odjechał kawałek od łóżka, krzywiąc się na odgłos, jaki wydały jego nogi, gdy spadły z pościeli i uderzyły o wózek. Może i cały ten proces „wstawania" zajął mu pół godziny, ale udało mu się to zrobić samodzielnie.
Chwilę później w pokoju pojawił się Żużel, informując Harry'ego, że nadeszła pora na lunch. Chłopak podążył za skrzatem do pomieszczenia, które musiało robić za jadalnię. Wystrojem przypominało ono te niesamowicie fantazyjne pokoje z naprawdę długimi stołami, po których przeciwnych końcach mieli dziwny zwyczaj zasiadać bogaci ludzie. Żużel poprowadził go do miejsca prawie u szczytu stołu obok Snape'a. Brakowało tam krzesła czy dwóch i chłopak niezręcznie wsunął się w powstałą przestrzeń.
Wybór dań był dość duży i Gryfon, nie bardzo wiedząc, co wybrać, nałożył sobie po trochu tego samego, co Mistrz Eliksirów. Gdy kończył swój posiłek, Snape postawił na stole trzy buteleczki.
- A to po co? – spytał Potter.
- Pierwsza pomoże ci nadrobić brakujące kilogramy, druga zwiększy masę mięśni, a trzecia jest częścią leczenia twojego kręgosłupa. Dzięki niej będzie można zapobiec wszelkim komplikacjom – wyjaśnił Severus. Harry kiwnął głową i szybko przełknął mikstury, próbując zignorować ich obrzydliwy smak. Następnie nauczyciel przywołał do siebie książkę.
- Jeśli chcesz, tutaj znajdziesz informacje o paraliżach i zaklęcia, które mogą ci pomóc w codziennym życiu – powiedział i podał ją chłopcu.
- Dziękuję panu – odparł cicho chłopak.
- Możesz iść – rzekł Snape i szybkim krokiem wyszedł z jadalni. Harry położył książkę na kolanach i pojechał do pokoju. Po raz kolejny zaklinował się w drzwiach, a książka zsunęła się na podłogę. Zmarszczył brwi, próbując ją podnieść, ale nie mógł jej dosięgnąć. Cofnął się z przejścia i podjechał bliżej poradnika, ale wciąż nie był w stanie go chwycić. Spróbował jeszcze raz, tym razem ustawiając się pod innym kątem i wreszcie mu się udało. Lekko podirytowany, wjechał do środka i rzucił książkę na biurko, kompletnie ją ignorując. Nie miał zamiaru jej czytać. W jakiś sposób to wszystko wydrukowane na papierze stawało się dla niego zbyt realne.
Reszta dnia przebiegła spokojnie. Kolacja wyglądała mniej więcej tak samo jak lunch, z tą różnicą, że tym razem miał do wypicia tylko jedną miksturę – tę, która miała mu pomóc przytyć. Severus patrzył wilkiem, jak małą porcję jedzenia nałożył sobie Harry, ale nie skomentował tego nawet jednym słowem.
Wieczorem chłopak znów przymierzał się do przelewitowania się na łóżko, ale kiedy uniósł się na kilka centymetrów, zaklęcie zaczęło słabnąć. Nie chcąc wylądować na podłodze, przerwał czar, zanim znalazł się zbyt wysoko. Wzdychając, spróbował wydostać się z wózka, używając samych ramion, ale okazało się, że wciąż jest zbyt słaby, by poradzić sobie bez pomocy nóg. Ostrożnie przesunął się na jego krawędź i spróbował rzucić zaklęcie bardzo szybko.
Niestety, nie było ono wystarczająco prędkie, a on sam nie skupił się tak, jak powinien. Kiedy już wisiał w powietrzu, zaklęcie przestało działać, przez co spadł na ziemię i wylądował na wózku, przewracając go przy tym i powodując ogromny hałas. Leżał chwilę na podłodze, zanim spróbował się podnieść. Nie wyszło mu to, bo upadł pod dziwnym kątem i nie mógł uwolnić nóg, które utknęły na wózku. Opadł bezsilnie na posadzkę, obejmując się ramionami. Czuł się kompletnie bezużyteczny. Zamknął oczy i zaczął cicho łkać, marząc o tym, by się obudzić i odkryć, że to wszystko, to tylko zły sen. To musiał być sen. Po prostu musiał.
- Potter? – spytał głos spod drzwi. Snape.
- Idź sobie – odparł Harry, nawet nie otwierając oczu.
- Pierwszym krokiem do wyleczenia jest przyznanie się do choroby – powiedział nauczyciel.
- Jestem tak cholernie słaby! – wymruczał chłopak, bardziej do siebie niż do Snape'a. Mistrz Eliksirów westchnął, przesuwając nogi Gryfona, by móc odstawić wózek na bok. Ostrożnie podniósł podopiecznego i znacznie delikatniej niż poprzedniej nocy położył go na łóżku.
- Każdy czasem potrzebuje pomocy, ale to wcale nie znaczy, że jest słaby – rzekł Severus, wychodząc z pokoju. Harry westchnął i przykrył się kocami. Zgasił światło, szepcząc nox, położył różdżkę na szafce nocnej i zapadł w sen.
![](https://img.wattpad.com/cover/229468324-288-k258062.jpg)
CZYTASZ
Uszkodzony
FanfictionHarry ulega wypadkowi samochodowemu. Według Dumbledore'a tylko Snape jest na tyle kompetentny, aby się nim zaopiekować .