Kiedy Harry'emu w końcu przestało się kręcić w głowie, zauważył, że jest wraz z Severusem na piaszczystej plaży obmywanej przez łagodne morskie fale. Kilka metrów dalej plaża przechodziła w dżunglę, a nad horyzontem majaczyły szczyty gór, z których spływała rzeka wpadająca do morza ćwierć mili od miejsca, w którym znajdowali się Potter i Mistrz Eliksirów.
— Gdzie jesteśmy? — zapytał Gryfon z zachwytem w głosie, zrzucając z siebie kurtkę.
— To niewielka wyspa na Karaibach. Należy do mojej rodziny od kilku pokoleń i nikt poza nami o niej nie wie. I mam nadzieję, że jesteś na tyle inteligentny by wiedzieć, że nie wolno ci nikomu o niej wspominać — wyjaśnił Snape. — Mamy cały tydzień, by odpocząć Harry. Od szkoły i tego, co się dzieje poza nią.
— Tu jest naprawdę cudownie — westchnął Harry. Severus uśmiechnął się lekko i zdjął chłopakowi buty i skarpetki, po czym popchnął jego wózek wzdłuż plaży. Po pewnym czasie dotarli do niewielkiego bungalowu ukrytego wśród drzew. Prowadziła do niego ścieżka między palmami i drzewkami owocowymi. Snape otworzył drzwi i wpuścił Pottera do środka.
Wnętrze domku było dość proste. Do środka wpadało dużo światła i było w nim mnóstwo przestrzeni, a pokoi nie zagracały żadne zbędne meble. Pomieszczenie, do którego weszli wyglądało na połączenie salonu z jadalnią — stały w nim duża, niska kanapa i spory stół. Nieco dalej, w rogu pokoju znajdował się aneks kuchenny, a obok niego drzwi prowadzące do spiżarni. Po drugiej stronie było przeszklone wyjście na patio. Inne drzwi prowadziły do dużej sypialni, przez którą przechodziło się do łazienki.
— A to dokąd prowadzi? — zapytał Harry, wskazując na prawie niewidoczną klapę w podłodze.
— W piwnicy jest niewielkie laboratorium — wyjaśnił Snape. — W rodach czarodziejów często bywa tak, że dana rodzina ma swoją... specjalizację. Snape'owie zawsze byli doskonali w eliksirach.
— Nie wiesz, czy Potterowie też byli kiedyś w czymś wyjątkowi?
— Oczywiście. Byli mistrzami, jeśli chodzi o obronę przeciwko czarnej magii. Niektórzy z twoich przodków walczyli z czarodziejami pokroju Czarnego Pana ich czasów. Wielu zrobiło karierę jako aurorzy. Z tego co wiem, twój ojciec był też świetny w transmutacji, a matka w zaklęciach. — Ton, jakim mówił Mistrz Eliksirów zmienił się nieco, gdy wspomniał o Jamesie Potterze.
— Czyli obrona przed czarna magią...? — zamyślił się chłopak. — Pójdziemy popływać? — zmienił nagle temat.
— Oczywiście, jeśli masz na to ochotę — powiedział Severus, równocześnie machnięciem różdżki przywracając pomniejszony wcześniej bagaż do jego naturalnych rozmiarów. Z jednaj z walizek wyjął dwie pary kąpielówek i ręczniki, po czym rzucił na nich zaklęcie chroniące przed słońcem. Harry, nie czekając na niego, udał się z powrotem na plażę. Gdy Mistrz Eliksirów dołączył do Gryfona, rozłożył ręczniki na piasku i wziął ostrożnie Pottera na ręce, po czym wszedł z nim do morza. Kiedy Snape zanurzył się po pas, puścił chłopaka, który wpadł do wody z głośnym pluskiem. Potter wypłynął po jakimś czasie, przeklinając pod nosem.
— Gnojek — warknął, próbując przestraszyć mężczyznę swym morderczym spojrzeniem, niestety, bez jakichkolwiek efektów. Snape jedynie wziął Gryfona za rękę i wszedł głębiej, tak, że teraz woda sięgała mu do ramion. Harry oplótł ramionami szyję Severusa, by utrzymać się na powierzchni.
— Jeszcze nigdy nie pływałem w oceanie — przyznał po chwili. — Nigdy nawet nie byłem na plaży.
— Plaża tutaj jest... nieco inna od tych w Anglii — zauważył Snape.
— I tak jest cudownie — westchnął Potter, przymykając oczy z przyjemności, gdy delikatne fale ocierały się o jego skórę. Oparł głowę o ramię starszego mężczyzny, na co Mistrz Eliksirów objął go dłonią w pasie, przytulając do siebie. Nareszcie mogli tak po prostu cieszyć się własną obecnością, nie martwiąc się żadnymi potencjalnymi atakami Czarnego Pana czy też tym, że ich związek odkryje któryś z nauczycieli bądź uczniów.
Później, siedząc na ręcznikach, podziwiali spektakularny zachód słońca i towarzyszącą mu grę barw na niebie, od jasnego pomarańczu po mocną, głęboką czerwień. Kiedy już ostatnie złote promienie skryły się za horyzontem, Snape oczyścił ich z piasku jednym zaklęciem, decydując, że powinni wracać.
Gdy weszli do domu, Snape od razu poszedł do kuchni przyrządzić kolację — kilka dni wcześniej polecił skrzatom domowym przygotować zapasy, tak więc spiżarnia była po brzegi wypchana różnorakim jedzeniem. Tego wieczora zdecydowali się na coś lekkiego — rybę z frytkami, a na deser owoce tropikalne zerwane prosto z drzew.
W nocy było tak ciepło, że spali w samych bokserkach, przykryci zaledwie cienkim prześcieradłem. Łóżko było nieco niższe od wózka Harry'ego, przez co gdy ten chciał przesiąść się na materac, wylądował w nieco dziwnej pozycji. Severus zachichotał cicho na ten widok, pomagając chłopakowi położyć się normalnie, po czym przykrył ich obu i zgasił światło.

CZYTASZ
Uszkodzony
Fiksi PenggemarHarry ulega wypadkowi samochodowemu. Według Dumbledore'a tylko Snape jest na tyle kompetentny, aby się nim zaopiekować .