Reszta wieczoru upłynęła spokojnie. Severus i Harry rozmawiali o wielu rzeczach, między innymi o ich przeszłości, nawykach i o wszystkim tym, co pomogłoby im się jeszcze lepiej poznać. Snape wyjaśnił Gryfonowi, jak czarodziejski świat postrzega miłość – okazało się, że czarodzieje podchodzili do związków homoseksualnych znacznie bardziej tolerancyjnie niż mugole.. Wychodzili z założenia, że iż to twoja sprawa, kogo kochasz, nieważne, jakiej jest płci. Jednakże nie można też było powiedzieć, że były popierane, a już na pewno nie przez czysto krwistych, którzy uważali, że związki, w których nie można spłodzić potomka nie mają racji bytu.
Niestety, jak wieczór upłynął im przyjemnie, tak noc już niestety nie. Snape obudził się nagle, słysząc krzyki dochodzące z sąsiedniego pokoju, i bez wahania popędził do sypialni Harry'ego. Chłopak nie drżał ani nie rzucał się na łóżku, więc raczej nie była to jedna z wizji, ale zapewne śnił mu się kolejny koszmar. Mistrz Eliksirów usiadł na łóżku obok Pottera i potrząsnął nim delikatnie, chcąc go obudzić. Gryfon zadrżał, czując dotyk i gwałtownie wstał, mimochodem odsuwając się od Sanpe'a.
- To tylko ja, Harry, Severus. Jesteś bezpieczny u siebie w sypialni – powiedział cicho starszy czarodziej, czekając, aż chłopak się trochę uspokoi. Potter ochłonął nieco, po czym oparł się o klatkę piersiową Severusa.
- Koszmar czy wizja? – zapytał Mistrz Eliksirów, delikatnie głaszcząc włosy Gryfona. Już jakiś czas temu zauważył, że Potter uwielbiał, gdy ktoś bawi się jego włosami. Przypominał wtedy kota, który łasi się do dłoni właściciela.
- Tylko koszmar – odpowiedział Harry. Snape otoczył chłopaka ramionami. Wiedział, że właśnie dotyk, przytulenie, po prostu bliskość drugiej osoby najbardziej uspokajały Harry'ego w takich momentach. Potter schował twarz w zagłębieniu między szyją Severusa a ramieniem. Nigdy wcześniej nie zrobił czegoś takiego, ale w tym momencie wydało im się to obojgu całkowicie naturalne. Snape powolnymi ruchami masował plecy chłopaka.
- Harry? – Mistrz Eliksirów zdecydował się przerwać ciszę, która panowała przez kilka minut.
- Tak? – odpowiedział chłopak. Jego głos był nieco zduszony, jako że nadal nie odsunął twarzy od szyi starszego czarodzieja. Snape poczuł delikatny dreszcz, gdy oddech Pottera połaskotał jego nagą skórę.
- Chciałbyś może o tym porozmawiać?
- To był tylko zwykły koszmar – taki jak spotkania, Turniej, Zasłona – wyjaśnił cicho Potter.
- Normalne koszmary nie są o śmierci i o Czarnym Panu – mruknął Severus. Harry nie odpowiedział, jedynie jeszcze bardziej wtulił się w drugiego mężczyznę. Snape z lekkim zdziwieniem zauważył, że on sam cieszy się, mogąc dać chłopakowi poczucie bliskości i bezpieczeństwa. Właśnie wtedy, w środku nocy, siedząc w ich wspólnych kwaterach i z osobą, którą pokochał, poczuł, że nie musi już udawać bezuczuciowego drania. Mógł być dla kogoś miły i opiekuńczy, bo wiedział, że Harry nie wytknie mu uczuć jako słabości. Poza tym, to działało w obie strony – chłopak mógł spokojnie okazać swoje emocje, mógł przestać udawać, że sobie ze wszystkim radzi – bo wiedział, że Snape mimo to przy nim będzie.
- Ale ja nie jestem normalny – zauważył gorzko Harry.
- A czym według ciebie jest normalność? - zapytał Severus. Harry prychnął cicho.
- Zachowujesz się jak Dumbledore. On też zawsze udziela takich zagadkowych półodpowiedzi.
- Merlinie broń! – powiedział Mistrz Eliksirów, a po jego ciele przebiegł lekki dreszcz. Ponury dotąd nastrój zaczął się nieco poprawiać, dlatego też Snape doszedł do wniosku, że może już spokojnie wrócić do swojej sypialni. Zaczął podnosić się z łóżka, ale Harry go przytrzymał.
- Nie idź, proszę.
- Harry, przecież umawialiśmy się, że nie będziemy niczego na siłę przyspieszać.
- Nie musisz zostawać tu całą noc... Tylko do momentu, aż zasnę, dobrze?
- Niech ci będzie – powiedział Snape i z powrotem usiadł na posłaniu. Harry rozluźnił nieco uścisk na ramieniu Severusa, po czym ułożył się wygodnie. Już po kilku minutach spał głęboko. Snape po cichu wyszedł z pokoju – wolał, żeby ten związek nie rozwijał się zbyt szybko, nawet mimo tego, że jego własne łóżko wydało mu się wręcz lodowate w porównaniu do dotyku Gryfona.
****
Od tamtego dnia lekcje nie zmieniły się ani trochę. Mimo że wieczorami Mistrz Eliksirów stawał się miły i opiekuńczy, przynajmniej wobec Harry'ego, to za dnia nadal był bezuczuciowym draniem, który pogardzał wszystkimi uczniami. Jedyną zauważalną zmianą było to, że teraz odbierał nieco mniej punktów.
Potter nie miał zbyt wielu problemów z utrzymywaniem relacji nauczyciel – uczeń w trakcie eliksirów, jako że w czasie lekcji Snape zachowywał się kompletnie inaczej niż wtedy, gdy byli sami. Severus był tam po to, by nauczać i trzymać uczniów w ryzach, zaś Gryfon po to, by się czegokolwiek nauczyć. Dzięki swemu charakterowi Snape nie miał problemu z uzyskaniem całkowitego posłuchu, przez co dało się uniknąć wielu tragicznych wypadków.
Ron zaczął coraz wnikliwiej dociekać, dlaczego Harry tak wiele czasu spędza w lochach, ale ten z łatwością zbywał wszelkie pytania rudzielca. Obiecał sobie, że będzie spędzał z przyjaciółmi przynajmniej godzinę dziennie, albo i nawet więcej w weekendy, ale miał wrażenie, ze to już nie było to samo co kiedyś. Zachowanie Rona wydawało mu się dziecinne, a Hermiona i jej wieczne zamartwianie się szkołą i nauką zaczęły go po prostu irytować. Po jakimś czasie doszedł do wniosku, że to śmierć Syriusza i tamten wypadek musiały sprawić, że aż tak się zmienił.
Reszta uczniów wydawała się Potterowi jeszcze bardziej dziecinna niż Weasley. Zachowywali się tak, jakby byli zupełnie nieświadomi toczącej się wokół nich wojny. Codziennie ginęli ludzie. To nie były jakieś głupie, bezimienne statystyki, to byli żywi, normalni ludzie, którzy mieli rodziny i przyjaciół. A oni wszyscy zachowywali się tak, jakby ich największymi zmartwieniami były testy i oceny.
- I nad czym tak rozmyślasz? – zapytał Snape, wychodząc ze swojego laboratorium. Harry siedział na swoim ulubionym miejscu na kanapie, wpatrując się nieprzytomnie w esej, który teoretycznie powinien już kończyć pisać.
- Wcale nie rozmyślam – odparł chłopak.
- Oczywiście, że rozmyślasz – stwierdził Severus, siadając na oparciu kanapy. Gryfon westchnął cicho, po czym oparł się o drugiego mężczyznę.
- Wszyscy są tacy beztroscy, nie muszą się codziennie martwić Voldemortem – wyjaśnił Harry z wyraźnym smutkiem w głosie.
- Ty też nie powinieneś się nim przejmować.
- Ale nie mogę ot tak o nim zapomnieć, skoro co noc wchodzi mi do głowy. Ja... ja się po prostu boję, że pewnego dnia znów mną zawładnie, wykorzystując nasze połączenie.
- Znów? – spytał Snape, przesuwając nieco chłopaka i siadając na kanapie. Potter leżał teraz między nogami starszego czarodzieja, opierając się o jego klatkę piersiową. Obydwaj byli zaskoczeni, jak kilka delikatnych pocałunków zmieniło ich wzajemne stosunki na bardziej intymne. Nie spieszyli się jednak z niczym, nie chcąc w ten sposób zniszczyć tego, co już udało im się zbudować.
- Wtedy, w Ministerstwie... Voldemort walczył z Dumbledore'em. I wtedy on wszedł w mój umysł, próbując wymusić na dyrektorze, by zabił mnie, zabijając tym samym jego. To bolało... Merlinie, jak to cholernie bolało... Marzyłem wtedy o tym, żeby Dumbledore go posłuchał, żeby mnie zabił... cokolwiek, bylebym tylko nie czuł już tego bólu. Potem nagle zacząłem myśleć o Syriuszu i to właśnie moja miłość do niego zmusiła Voldemorta, by opuścił moje ciało – wyjaśnił cicho Gryfon. Snape objął dłońmi talię chłopaka i oparł podbródek na jego głowie.
- Skoro już o tym wspominasz... Dziś wreszcie skończyłem pierwszą wersję eliksiru, który mógłby zatrzymywać twoje wizje. Jeśli zadziała, to trzeba ją będzie już tylko nieco dopracować, wyeliminować możliwe efekty uboczne i inne tego typu rzeczy.
- Naprawdę? Tak szybko udało ci się go uwarzyć? Dziękuję... Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy – powiedział entuzjastycznie Harry, po czym odwrócił się i delikatnie pocałował Severusa. – Dziękuję – powtórzył po raz kolejny.
- Proszę bardzo. To nie było w sumie aż takie trudne. Połączyłem Eliksir Bezsennego Snu i pewną mało znaną miksturę, której używają jasnowidze, by blokować swe własne wizje, po czym naniosłem kilka poprawek. Jestem prawie pewien, że zadziała. Na dodatek, nie jest uzależniający, ani też nie wpływa negatywnie na organizm, więc spokojnie będziesz mógł go brać każdej nocy.
- Ale skąd będziemy mieli pewność, że ten eliksir naprawdę działa? Nie mam przecież wizji każdej nocy.
- Będziesz go pił co wieczór i jeśli przez dłuższy czas nie pojawi się żadna, to będzie znak, że mikstura zadziałała – powiedział Snape, zadowolony, że choć ten eliksir jest już skończony. Ten, dzięki któremu Potter mógłby odzyskać władzę w nogach, sprawiał mu znacznie więcej problemów. Mimo to miał jednak nadzieję, że uda mu się go skończyć przed świętami – to byłby idealny prezent dla Harry'ego na Boże Narodzenie.
****
Trzeciej nocy, odkąd Gryfon zaczął przyjmować eliksir, który miał blokować jego wizje, blizna Pottera zaczęła go delikatnie świerzbić i to tuż przed tym, gdy miał się położyć do łóżka. Nieco zdenerwowany, wypił miksturę, mimo że niezbyt śpieszyło mu się do spania. Zazwyczaj blizna bolała go wtedy, gdy nachodziły go jakieś wizje – tej nocy miało okazać się, czy eliksir uwarzony przez Snape'a rzeczywiście działa.
Harry obudził się rano, ledwo przytomny i obolały. Najbardziej bolała go głowa, szczególnie w okolicach blizny. Mimo ich wcześniejszych nadziei, eliksir nie okazał się aż tak skuteczny.
- Jak się czujesz? – zapytał Severus, gdy tylko Potter opuścił swoją sypialnię.
- Wydaje mi się, że miałem wizję, choć były to jedynie przebłyski i trochę bólu. Mikstura była chyba zbyt słaba... Przepraszam – odparł chłopak. Snape zmarszczył brwi, nieco zły, że jego mikstura nie podziałała tak, jak powinna.
- Nie musisz przepraszać. Tym razem zrobię nieco silniejszą wersję – więcej mikstury blokującej wizje, a mniej Eliksiru Bezsennego Snu. Może warto by też dodać coś uśmierzającego ból - powiedział Severus, bardziej do siebie niż do Pottera.
- Tak, coś uśmierzającego ból to zdecydowanie dobry pomysł. Mam wrażenie, że moja głowa zaraz rozpadnie się na pół – jęknął Harry, na co Mistrz Eliksirów natychmiast wetknął mu małą fiolkę do ręki.
- Wypij – powiedział stanowczo. Grfyon wykonał polecenie, po czym skrzywił się z obrzydzenia.
- Dzięki – mruknął.
- Na twoim miejscu bym się pospieszył, niedługo zaczynają się lekcje.
- Nawet mi nie przypominaj – jęknął Potter.
****
Przez następne kilka dni Snape pracował nad eliksirem dla Pottera. Doprowadzenie go do perfekcji zajęło mu jakieś dwa tygodnie. Co prawda blizna bolała Harry'ego nieco od czasu do czasu, ale i tak było znacznie lepiej niż dotychczas. Jedyną rzeczą, która niezmiernie denerwowała Severusa i nie dawała mu spokoju było to, że wciąż nie mógł znaleźć odpowiednich składników i proporcji, by wreszcie ukończyć eliksir, dzięki któremu Gryfon mógłby odzyskać władzę w nogach.
Stopniowo zaczęli coraz bardziej przyzwyczajać się do siebie nawzajem, do swojej obecności i bliskości. Co prawda nigdy nie posunęli się dalej niż kilka nieco namiętniejszych pocałunków, ale to im w zupełności wystarczało – wiedzieli, jak wiele czasami może powiedzieć delikatne zetknięcie warg czy czuły dotyk bliskiej osoby. Wieczorami, kiedy już Harry kończył odrabiać pracę domową, a Severus nie miał już nic więcej pilnego do zrobienia, zazwyczaj siadali razem na kanapie, czytając, rozmawiając, albo nawet milcząc, po prostu ciesząc się z tego, że mają siebie nawzajem.
Potter uwielbiał właśnie tę prostotę ich związku, samą świadomość tego, że był ktoś, kto go kochał. Hermiona i Ron z dnia na dzień coraz bardziej zbliżali się do siebie, mimo że żadne z nich nie zdobyło się na odwagę, by wyznać swoje uczucia względem tego drugiego. Harry'emu nie przeszkadzał już tak bardzo ten fakt, że wolą mimo wszystko spędzać czas sami ze sobą niż z nim. Był ktoś, do kogo on sam zawsze mógł się wtedy zwrócić.
Podobnie sam Snape – znów zaczął doceniać to, jak wiele daje obecność drugiego człowieka. Do tej pory myślał, że przyjęcie Mrocznego Znaku jest równoznaczne z samotnością i zdążył już przyzwyczaić się do tej myśli. Ale mimo to pojawił się Harry, który był tak inny od wszystkich ludzi – nie próbował na siłę zmieniać Severusa, zaakceptował go dokładnie takim, jaki był.
Niestety, eliksir, który dał Gryfonowi Snape, nie pomógł chłopakowi zwalczyć jego koszmarów. Nie można było też łączyć go z Eliksirem Bezsennego Snu, bo istniało prawdopodobieństwo, że Harry zapadłby w śpiączkę. Przez kilka pierwszych nocy co prawda nic się nie działo, ale ten stan nie mógł niestety trwać wiecznie.
Snape, obudzony przez krzyki Pottera, natychmiast zjawił się przy jego łóżku. Obudził go delikatnie, po czym zaczął uspokajać. Harry płakał, co było rzadkością – dla Mistrza Eliksirów był to znak, że koszmar musiał wyjątkowo wstrząsnąć chłopakiem.
- Severusie? – zapytał cicho Gryfon, kiedy już się uspokoił.
- Tak?
- Zos... Zostaniesz ze mną dziś w nocy? Proszę, tylko dzisiaj? – Snape westchnął cicho. To przecież nie byłby aż tak ogromny krok w ich relacjach, prawda? Poza tym, obydwoje będą kompletnie ubrani, więc nie wydarzy się nic, co mogłoby mieć podtekst seksualny.
- Niech będzie – powiedział starszy czarodziej, przykrywając się kołdrą. Ułożył się tak, by plecy Harry'ego opierały się o jego klatkę piersiową. Otoczył chłopaka ramionami w pasie i po chwili poczuł, jak Potter przykrywa swoimi dłońmi jego własne.
- Dziękuję – szepnął Gryfon. Snape w odpowiedzi pocałował go delikatnie w szyję.
CZYTASZ
Uszkodzony
FanficHarry ulega wypadkowi samochodowemu. Według Dumbledore'a tylko Snape jest na tyle kompetentny, aby się nim zaopiekować .