Rozdział 8

2.7K 129 20
                                        

Siedząc w fotelu, patrzyłem na śpiących w łóżku Sarę i Leo. Ten widok po prostu chwytał za serce. Czy może być coś piękniejszego?  Nie chciałem zostawiać ich samych ale wiele rzeczy nie dawało mi spokoju. W mojej głowie rodziło się tyle pytań, na które nie znałem odpowiedzi. To wszystko było tak absurdalne, że aż nie możliwe. Dlatego postanowiłem, że dowiem się wszystkiego na własną rękę. Zatrzymaliśmy się w hotelu w Londynie. Zostawiłem ich pod najlepszą opieką.
- Fedo! A jak mały się obudzi to co mam robić? - zapytał lekko zestresowany Paolo.
- Pobawisz się z nim, dasz coś do zjedzenia, do picia, zmienisz pieluchę czy co tam się robi. Kurwa nie wiem. Pierwszy raz jestem ojcem. - odpowiedziałem rozbawiony jego miną.
- Ja nie jestem w ogóle. Chociaż nie, czekaj. Jakieś trzy miesiące temu z Twoja siostra nie zdąży...
- Kurwa Paolo! - upomniałem go.
Nie chciałem słuchać co wyprawia z moją siostrą w łóżku.
- Sprawdź w tym swoim czarodziejskim telefonie. - wskazałem na jego komórkę w której siedział non stop.
Zabrałem ze sobą Alexa i udaliśmy pod adres, gdzie mieszkają ludzie podający się za rodziców Sary.
Serce biło jak oszalałe. Puls przyspieszył niemożliwe. Bałem się tego co usłyszę od nich. Wysiadłem powoli z auta kierując się w stronę domu. Zapukałem, stojąc i pocierając nerwowo ręce.
Drzwi otworzyła mi starsza kobiecinka.
- Federico Civello. - przedstawiłem się. - Chciałbym porozmawiać na temat mojej żony Sary. - ciągnąłem dalej.
Oczy tej kobiety zrobiły się wielkie z przerażenia.
- Chodzi o Sandrę? - zapytała nieco głośniej.
- Tak. - odpowiedziałem.
Odsunęła się i wpuściła nas do środka. Spojrzeliśmy na siebie z Alexem. A kiedy weszliśmy, w powietrzu unosił się specyficzny zapach starszych ludzi.
Pokierowała nas do salonu, w którym siedział jej mąż i oglądał mecz piłki nożnej.
- Kochanie. Pan chciałby z nami porozmawiać.- zwróciła się do męża.
Mężczyzna wyciągnął do nas rękę, wodząc nią w powietrzu. Kurwa on był niewidomy. Wskazała nam miejsce na kanapie.
- Czy podać Panom coś do picia? - nachyliła się nad nami.
Równocześnie podziękowaliśmy a ja nie wiedziałem jak zacząć.
- Zapewne chciałby Pan wiedzieć jak to się stało, że pańska żona do nas trafiła. - zagadnęła. Zdziwiło mnie nieco to, że była z nami od początku szczera. 
- Tak. Właśnie po to tutaj przyjechałem. - odpowiedziałem, poprawiając się na sofie.
- To było dziesięć lat temu. - kobieta podeszła do okna. - Nasza Sandra zniknęła. Spakowała się i wyszła kiedy byliśmy z mężem w pracy. Miała zaledwie siedemnaście lat. To był nasz cud na który tak długo czekaliśmy. Cały czas żyliśmy nadzieją, że wróci. Osiem długich lat aż do tamtego dnia. Kiedy to ten facet przyjechał mówiąc, że odnalazł naszą córeczkę. Powiedział, że miała wypadek samochodowy i leży w szpitalu. Zawiózł nas do niej. Kiedy przekroczyłam próg sali w której leżała, popłakałam się. Uznałam ją wtedy za swoją zaginioną córkę. Pańska żona jest bardzo do niej podobna. - wskazała zdjęcie na kominku.
Podszedłem, by je zobaczyć. Fakt były troszkę podobno do siebie. Nic dziwnego, że ta kobieta pomyliła się nie widząc swojego dziecka osiem lat. Ale czy takich rzeczy się nie czuję? Nie wiem co bym sam zrobił będąc w takiej sytuacji.
- Lekarz oznajmił nam, że Sandra, to znaczy Sara jest w ciąży. Zabraliśmy ją do siebie, otoczyliśmy opieką, pomagaliśmy jak tylko to było możliwe. Chodziła na rehabilitację, na terapię. Urodziła pięknego chłopca. Cieszyliśmy się z wnuka. Krótko po porodzie wyprowadziła się, znalazła pracę i otworzyła się na ludzi. Zajmowałam się małym Leo. Dopiero w zeszłym tygodniu dowiedziałam się, że nie jest moją Sandrą. Po powrocie z Włoch. Przyjechała, by porozmawiać. To co nam powiedziała było dla nas szokiem. - poinformowała nas.
Odwracając się w nasza stronę widziałem strugę łez płynąca po jej policzkach.
- Kim był ten facet? Jak wyglądał? - dopytywałem.
- Mniej więcej Pańskiego wzrostu. Ciemne jak węgiel oczy i elegancko ułożone włosy. - wiedziałem kto to.
Tak, opisała mi wygląd mojego brata. Teraz jeszcze bardziej muszę się postarać, by go znaleźć. Mam tylko nadzieje, że nie wiedział o ciąży. Rozmowa nie była za długa, nie chciałem już więcej rozgrzebywać tego wszystkiego. Podziękowałem małżeństwu za zabrany czas i wyjaśnienie. Wiedziałem ile musiało ich to kosztować. Kobiecinka opowiadała to wszystko ze łzami w oczach, a mężczyzna siedzący w fotelu nawet się nie ruszył. 
Zastanawiało mnie jeszcze to, w jaki sposób ją tutaj przetransportował. Przecież to sporo godzin lotu. Zdawał sobie sprawę z tego, że ona może umrzeć. Kurwa pierdolony skurwiel.
Wyszliśmy stamtąd a ja pierwsze co zrobiłem to wykręciłem numer do Paolo żeby zapytać jak się mają moje aniołki. Powiedział mi, że jeszcze śpią. Zapaliłem papierosa i oparłem się o samochód chcąc przetrawić to wszystko.
Jedna kwestia została wyjaśniona.
- Fedo odpowiedz mi na jedno pytanie. - zagadnął Alex.
- No. - zaciągnąłem się papierosem i spojrzałem na niego.
- Jesteś pewien, że ten mały to Twój syn? - co on kurwa pierdoli?
Nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. Mały był tak podobny do mnie, że nie mógłbym się go wyprzeć.
Spojrzałem na niego wkurwionym wzrokiem. Jak mógł zadać takie pytanie.
Wiem, że badania wskazywały na moją bezpłodność, ale w dzisiejszych czasach niczego nie można być pewnym. Wiedziałem, że jak tylko wrócę do Włoch powtórzę badania. Może wtedy ten nieudolny lekarz się pomylił.
Jedyne czego najbardziej teraz pragnąłem to znaleźć się przy mojej Gwiazdeczce.
Wsiadłem do auta i pojechaliśmy do hotelu.
Po pół godzinie wszedłem do pokoju hotelowego. Z łazienki właśnie wyszła Sara, podbiegła do mnie i rzucając mi się na szyję wyszeptała.
- Dziękuję. - wtulona, w ogóle nie miała zamiaru puścić. 
Objąłem ją najmocniej jak się da, chciałem trzymać w ramionach i już nigdy nie wypuszczać z rąk.  Ucałowałem w czoło, gdy spojrzała na mnie. Nigdy nie spodziewałem się tego, że kiedykolwiek ją przytulę. Zastanawiałem się czasami czy to aby nie sen, z którego lada moment się obudzę. I nastał w końcu ten dzień. Stało się to i to tak niespodziewanie, że pojawiła się ponownie. 
- Lecimy do Włoch? - zapytałem patrząc jej głęboko w oczy.
Oczekiwałem szczerej odpowiedzi. Chciałem, by była pewna tego, że poleci tam ze mną.
- Tak. - odpowiedziała bez chwili namysłu, zagryzając wargę. - Już nic mnie tutaj nie trzyma. -dodała.
Kurwa kolejny raz to samo. Odsunęła się lekko i uśmiechnęła.
Z pokoju w którym spali, dobiegł głos małego Leo.
Weszliśmy i zobaczyliśmy jak Paolo pokazuje mu coś na telefonie. Podeszliśmy zerkając ukradkiem.
- Zdjęcia dziewczyn? Serio? - zapytała, biorąc małego na ręce i kręcąc głową. 
Paolo zaczął się śmiać a ja razem z nim. Skarciła mnie wzrokiem i wiedziałem, że nie wygram.
Tak bardzo się teraz cieszyłem. Byłem najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi. Wiedziałem, że będę musiał zrobić wszystko co w mojej mocy, by ich ochronić. Muszę zatrudnić dodatkowych ludzi do ochrony. System alarmowy, musi działać bez zarzutu. To jest dla mnie teraz priorytetem.
- Lecimy? - pytała zniecierpliwiona Gwiazda.
- Tak Skarbie. Lecimy do domu - przytuliłem ich.
Podróż samolotem zmęczyła mnie samego. Przymknąłem oko nawet nie wiem kiedy tak naprawdę. A może to nadmiar wrażeń zrobił swoje. Sam nie wiem. Sen był lekki bo poczułem, że ktoś kładzie się koło mnie i przytula.
- To tylko ja. - wyszeptała Sara. - Przy Tobie czuje się tak bezpiecznie. - Mówiła cicho. Głaskałem ją po włosach.
- Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. - powiedziałem jej.
- Wiem. - odpowiedziała. Gdyby tak nie było, nie przyleciałbyś po nas tak szybko.  - podniosła się na ręce i spojrzała na mnie. Wpatrywaliśmy się w siebie dłuższą chwilę. Nie mogłem się powstrzymać, by jej nie pocałować. Zbliżyłem się delikatnie. Byłem niepewny ale nie protestowała i pocałowałem ją. Nasze języki złączyły się i zaczęły ze sobą tańczyć. To uczucie było tak przyjemne, że aż miałem dreszcze.
Chwyciłem jej twarz całując w coraz bardziej szaleńczym tempie. Czułem jak bardzo chętnie oddaje pocałunek. Jej dotyk był tak przyjemny. Jej ciało w tym momencie pachniało pomarańczowym balsamem.
Odsunęła się delikatnie i spojrzała na mnie.
- To wszystko jest dla mnie takie nowe, ale jednak gdzieś w głębi serca czuje że takie znane. - szeptała.
- Nie bój się dla mnie też jest nowe. - oparłem czoło o jej. - Poradzimy sobie. - dodałem po chwili.

Samolot w końcu wylądował. Sara rozglądała się po lotnisku dość niepewnie. Widok ludzi, którzy stali przy samochodach i czekali na nas, wprawił ją w osłupienie. 
Podszedłem i chwyciłem ją za rękę.
- Tutaj rządzę ja. Nic Ci się nie stanie. - powiedziałem jej stanowczo.
Po niecałej godzinie byliśmy już pod willa. Nie kryła zaskoczenia. Wiedziałem, że wraz z małym zamieszka w sypialni, w której wcześniej byliśmy razem. Trzeba urządzić mu jakiś pokój ale tym zajmiemy się jutro. Jest już zbyt późno.
Weszliśmy do domu. Gdzie od progu przywitała nas moja mama.
Kiedy zobaczyła Sarę i małego Leo, popłakała się ze szczęścia.
- Czy to... Mój wnuk? - jej oczy błyszczały.
- Tak mamo. To Twój wnuk. - odpowiedziałem i dostrzegłem w oczach Sary także łzy.
Dla niej to też było wyjątkowe.
- Mogę? - zapytała rodzicielka.
Gwiazdeczka posadziła małego na kolanach mamy. Ta nie posiadała się z radości. Patrzyła to na mnie to na niego.
- Jakbym widziała Ciebie. - oznajmiła z uśmiechem. - Jak dobrze Was widzieć. Tak się cieszę, że wróciłaś córeczko.
Wreszcie czułem się tak cholernie szczęśliwy. Miałem najważniejsze dla mnie osoby koło siebie. W tej chwili liczyli się dla mnie tylko oni. 

Gra. Ponowne rozdanie  cz 2 ✔️|| ZAKOŃCZONE! ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz