Sara wyjechała z Rzymu. Ja także postanowiłem wyjechać. Czeka mnie poważna rozmowa z Lindą. I chociaż wiedziałem, że nie będzie należeć do najłatwiejszych, chciałem, by zdawała sobie sprawę z tego, że chce sprowadzić moją żonę do domu. Jak potoczą się dalsze losy? Nie mam pojęcia. Na pewno będę robił wszystko, by mnie pokochała, by chciała ze mną zostać. Wiem jedno. W tej chwili to ona rozdaje karty. To ona decyduje kiedy będzie następny krok. Nie mogę nalegać, wydzwaniać i jej śledzić. Chcę dać jej swobodę, by wiedziała, że nie jest przeze mnie osaczona. Chcę dać jej powód do tego, by mi ufała. Nie mogę zjebać tego na starcie. Muszę być ostrożny co do mojej Gwiazdeczki. Jeden fałszywy ruch i ona może się wystraszyć i uciec. A tego kolejny raz bym nie zniósł. Chcę pomóc jej odzyskać wspomnienia i dawne życie. Jeśli nie uda mi się sprawić, by coś do mnie poczuła. Będę musiał się pogodzić z tym faktem chociaż wiem, że będzie to cholernie ciężkie. Nie mogę przecież zmusić jej do miłości, do związku i tego, by ze mną została. Wiem, że jest rozsądna i podejmie właściwą decyzję.
Siedziałem na pokładzie samolotu, krótka podróż i zaraz będę w domu. Jak na jeden weekend za dużo wrażeń ale za to jakich.
- Federico. - zagadnęła do mnie Linda siadając naprzeciw mnie.
- Tak? - poprawiłem się na siedzeniu bo standardowo myśląc o Sarze mój kumpel już stał na baczność. A myśl o nocy jaką razem spędziliśmy działa na mnie bardzo pobudzająco.
- Chciałabym z Tobą porozmawiać. Tak nie może być dalej. Musisz coś postanowić. Wybierasz mnie? Czy ją. Pamiętaj, że to ja byłam przy Tobie kiedy ona rzekomo nie żyła. - spojrzała na mnie i zaczęła trzepotać tymi swoimi rzęsami co wkurwiało ostro.
Dość kurwa! Ona daje mi ultimatum? Ona kurwa? Ha! Dobre sobie.
- Słuchaj. - nachyliłem się i zbliżyłem do niej twarz. - W tej chwili odzyskanie mojej żony jest dla mnie najważniejsze. Dziękuję, że byłaś przy mnie ale ja nic Ci nie obiecywałem. Nie powiedziałem, że będziemy razem, nie dałem nadziei. Więc nie ma żadnego wyboru. - oznajmiłem prostując się na fotelu.
To, że się zbliżyliśmy do siebie odrobinę to tylko zasługa tego, że potrafiła ze mną rozmawiać i słuchać. Jedyne zbliżenie jakie miało miejsce to jej nieudana laska.
Tak była dla mnie ważna ale to tylko dlatego, że była matką Cindy.
Z boku przysłuchiwał się nam Paolo. Spojrzała na niego paląc buraka i poszła zajmując swoje miejsce.
Paolo tylko się zaśmiał. A ja nie musiałem nic mówić. Doskonale znał moje zdanie w tej kwestii.Dwa tygodnie dłużyły mi się cholernie. Interesy szły po mojej myśli. Moja mama zatrzymała się wraz z Alexem. Cieszyłem się, że są tutaj że mną. Pozwoliłem zostać Lindzie i Cindy do momentu aż nie znajdę dla nich odpowiedniego domu. To nie było tak, że kiedy byłem załamany traktowałem ją jak pocieszenie. Nigdy tak nie było. A kiedy tylko okazuje się, że moja żona żyje pozbywam się jej, dając do zrozumienia że jest niepotrzebna. Udało nam się w końcu porozmawiać szczerze. Wyznała mi, że czuję do mnie coś więcej. Nie byłem zaskoczony. Wiedziałem o tym od dawna. Zresztą pokazała mi to nie jeden raz.
Moje uczucia znała i nie musiałem niczego mówić. Postawiłem sprawę jasno. Zdziwił mnie fakt, że zrozumiała i pogodziła się z tym. Jednak nie miałem czasu wchodzić w szczegóły. Moje myśli wciąż krążyły wokół jednej osoby. Zastanawiałem się co u niej. Ani razu od przyjazdu do mnie nie zadzwoniła. A ja nie miałem zielonego pojęcia co się z nią dzieje. Kilka razy chwyciłem telefon i już miałem wykręcać jej numer kiedy uświadomiłem sobie, że przecież dałem jej czas.
Zapaliłem papierosa i siedząc na tarasie wsłuchiwałem się w szum morza. Zamknąłem oczy i wróciłem myślami do Rzymu. Cudownie było ją zobaczyć, poczuć, usłyszeć. Moja najpiękniejsza.
Z kontemplacji wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i nie wierzyłem własnym oczom. Chyba przyciągnąłem ją myślami.
- Dzień dobry Gwiazdeczko. Już myślałem, że się nie odezwiesz. - powiedziałem lekko zdenerwowany.
- Co słychać? - zapytała.
- Myślę cały czas. Wiesz taka jedna dziewczyna zawróciła mi w głowie i nie może z niej wyjść. Chyba zamieszkała tam na zawsze. - Siedziałem na leżaku i zaciągałem się papierosem.
- Tak? I co zamierzasz z tym zrobić? - czułem, że droczy się ze mną.
- Zamierzam ją tutaj sprowadzić jak najszybciej. - wyznałem jej a moje serce szalało z radości.
Nastała chwila ciszy. Kiedy to nagle usłyszałem.
- Daj mi jeszcze troszkę czasu. Obiecuję, że wkrótce dowiesz się o mojej decyzji. Wybacz, muszę już kończyć. Fajnie było Cię usłyszeć. - rozłączyła się a ja nie posiadałem się z radości.
Widziałem światełko w tunelu i miałem chociaż cień nadziei, że niedługo będzie ze mną.
Nie miała podstaw, by mi nie ufać. Od samego początku powiedziałem jej jak było. A ja nie miałem podstaw, by ją kłamać. Chociaż do tej pory nie wyznałem prawdy o jej ojcu. Ale w tej sytuacji i tak to nie jest najlepszy moment.
Uśmiechnięty patrzyłem przed siebie i siedziałem tak dobre kilkanaście minut. Kiedy to po raz kolejny mój telefon zadzwonił i zobaczyłem, że to znowu Sara, cieszyłem się jak dziecko.
- Już się zastanowiłaś. - zapytałem z uśmiechem.
- Jesteś... Jesteś w stanie przylecieć po mnie jutro? - pytała nie mogąc złapać tchu. Wystraszyłem się i podniosłem z leżaka.
- Co się stało? - mój głos w tym momencie był poważny.
- To nie jest rozmowa na telefon. Proszę Cię. - rozpłakała się do słuchawki.
Ile bym dał by móc być przy niej teraz. Co się do kurwy wydarzyło, że jest w takim stanie.
- Będę rano. Podaj adres. - Zawołałem Paolo i Alexa. W ciągu dwóch minut byli u mnie.- Skarbie? - zawołałem cicho.
- Tak? - jej głos był taki cichy a płacz łamał mi serce.
- Nie pozwolę, by stała Ci się krzywda. Kocham Cię. - rozłączyłem się.
- Załatw mi samolot - wskazałem do Paolo.
- Na kiedy? zapytał głupio.
- Na wczoraj kurwa! - krzyknąłem wściekły. - Na już!!
Poszedłem się przebrać. Za pasek spodni schowałem broń.
Obaj stali jak wmurowani. Rzadko zdarzało się to, bym brał ze sobą pistolet.
- Lecicie ze mną po Sarę.- oznajmiłem im.
Widziałem jak Alex się uśmiecha. Ale mnie w tej chwili nie było do śmiechu. Przede mną długa droga a ja kurwa nie wiem co się dzieje. Dlaczego była taka roztrzęsiona. Najwidoczniej działo się coś, co spowodowało u niej nerwy. Czy ktoś ją skrzywdził? Zabiję gnoja, jeśli zrobił jej cokolwiek!!Samolot był już gotowy. A my siedzieliśmy już w SUV - ie i pędziliśmy na lotnisko.
Powiedziałem chłopakom o co chodzi. Wiedzieli, że nie ma żartów.
Nerwowy w drodze na lotnisko wypaliłem pół paczki papierosów.
A kiedy wsiedliśmy na pokład samolotu, Paolo nalał nam złotego trunku. Wypiłem do dna. Moje serce waliło jak oszalałe.
Lot dłużył się w tej chwili cholernie. Minuta była dla mnie niczym godzina. Spoglądałem na nasze zdjęcia i przejeżdżając palcem po ekranie mówiłem do siebie sam w myślach.
W końcu po ponad trzech długich godzinach wylądowaliśmy.
Zadzwoniłem wcześniej w jedno miejsce, by zamówić auta. Facet który bywał często w klubie u mnie był mi winien przysługę. Bez problemu pożyczył dwa samochody i już po dwudziestu minutach byłem pod domem przyjaciółki Sary. Chłopaki zostali na zewnątrz. Drzwi od domu otworzyły się a ze środka wybiegła roztrzęsiona Sara. Wtuliła się we mnie mocno i ze łzami w oczach mówiła.
- Zabierz mnie stąd. Zabierz nas stąd. - jej opuchnięte i czerwone oczy były dla mnie ciosem.
Przytuliłem ją z całych sił nie chcąc wypuszczać z rąk. Zaniosłem ją do samochodu. Przez całą drogę siedziała na moich kolanach. Trzęsła się ze strachu a ja nie miałem pojęcia co się dzieje. Nic mi nie chciała powiedzieć. Poprosiła mnie tylko byśmy podjechali jeszcze w dwa miejsca. Pierwszym było jej mieszkanie. Chciała spakować swoje rzeczy. Nie zgodziła się bym poszedł z nią dlatego posłałem Alexa, by jej pomógł. Wyszli po około czterdziestu minutach. Trzy walizki i dwie duże torby, nie wiem po co jej to, skoro wszystko mogę jej kupić. Następnie chciała pojechać do ludzi, którzy podawali się za jej rodziców. Tam poszła sama. Chciała się pożegnać i podziękować za wszystko. Zapaliłem kolejnego papierosa chodząc nerwowo przy wypożyczonym SUV-ie. Odwróciłem się w stronę otwierających się drzwi. Wyszła, nie sama. Trzymała na ręce małego brzdąca w drugiej ledwo ciągnęła wózek.
Podeszli do mnie a ja w tym małym dzieciaku zobaczyłem siebie. Wyglądał tak samo jak ja kiedy byłem mały. Kurwa to nie możliwe. Przecież ja... Ja pierdole.
- To Twój syn. - oznajmiła mi Gwiazdeczka.
Miał jej oczy, nosek i usteczka. A gdy się uśmiechnął ukazały się jego ząbki. Zaledwie sześć na krzyż. Moje za to miał włosy, czarne i bujne.
- Ile ma lat? - zapytałem a w oczach pojawiły się łzy.
- Rok i trzy miesiące. - oznajmiła, podając mi małego.
- Jak ma na imię? - patrzyłem na nich a po policzkach leciały mi łzy.
- Leo. - podeszła i przytuliła się.
- Cześć Leo. - przywitałem się z małym. - Jestem Twoim tatą.
![](https://img.wattpad.com/cover/230019076-288-k630582.jpg)
CZYTASZ
Gra. Ponowne rozdanie cz 2 ✔️|| ZAKOŃCZONE! ||
RomanceGra. Ponowne rozdanie. Kontynuacja pierwszej części. Zdarza się, że los podrzuca kolejne kłody pod nogi. Starasz się je przeskoczyć i iść z podniesioną głową. A gdy wydaje Ci się, że całe Twoje życie to pasmo nieszczęść, wydarza się cud, na który t...