Galeria sztuki cieszyła się dużą popularnością. Wszystkie bilety zostały wyprzedane. Cały komplet rozszedł się jak świeże bułeczki. Wiedziałem, że dochód ze sprzedaży biletów przekażę na dom dziecka. W zeszłym roku zrobiłem to samo. Chociaż kiedy usłyszałem o pomyśle otwarcia tej galerii byłem sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, ale dziś cieszę się, że dałem się namówić. Przekalkulowałem sobie to wszystko dokładnie. Nie chodziło tu o finanse, bardziej o to czy ktokolwiek będzie zainteresowany wystawą. Pierwszy rok utwierdził mnie w tym, że to był dobry pomysł. Obrazy napawały mnie dumą i choć miały dla mnie wartość sentymentalną a propozycje kupna wpływały jedna za drugą to za nic w świecie nie chciałem ich sprzedawać. Każdy z oglądających zachwycał się stylem i lekkością z jaką stworzone były pejzaże. Patrząc na nie wyobrażałem sobie Sarę, która siedziała na tarasie i malowała te dzieła. Tak, dla mnie to były dzieła. I choć każdy z nich miał jakąś swoją historię to ja lubiłem tworzyć je w głowie.
- Nadal za nią tęsknisz? - usłyszałem głos Alexa, który przystanął koło mnie kiedy byłem na zewnątrz zapalić.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - mój głos się łamał w tej chwili, a w oczach pojawiały się łzy. Samo wspomnienie i oglądanie tych obrazów paliło mnie od środka. - Nawet nie wiesz jak bardzo brakuje mi jej pocałunku, jej głosu, jej bycia. Tak cholernie chciałbym ją przytulić. Kurwa! Dlaczego to wszystko musiało się tak skończyć? Dlaczego to właśnie ją mi odebrano? - powstrzymywałem łzy. Spotkałem kogoś tak wyjątkowego i nagle została mi zabrana. Zaciskałem pięść bo prowodyrem tego wszystkiego był ten gnój.- Mnie też jej brakuje. - klepnął mnie Alex.
Wiedziałem, że mówi szczerze. Polubili się od pierwszej chwili jak tylko pojawiła się w willi. Dogadywali się i zawsze był w pobliżu kiedy ja nie mogłem być.
Zgasiłem papierosa u wróciłem do środka. Widziałem, że Linda jest nieźle wstawiona. Zastanawiałem się kiedy i gdzie zdążyła się tak napruć. Znowu odstawiała szopki, próbowała zwrócić na siebie uwagę pokrzywdzonej i odrzuconej.- Gdzie żeś się tak skończyła? - zapytałem przez zaciśnięte zęby ciągnąc ją na tył sali.
- A co? Nie wolno? - zaśmiała mi się w twarz. Wkurwiła mnie tym. Nie miałem ochoty na nią w tej chwili patrzeć. Najlepiej dla niej jeśli stąd wyjdzie i się bardziej nie kompromituje.
Nagle usłyszałem, że jedna z kobiet w dość niecenzurowany sposób zachwyca się sztuką. Puściłem Linde i udałem się w stronę kobiety, by troszkę ją uspokoić. Rozpiąłem po drodze guzik od marynarki by się nieco rozluźnić. Było mi strasznie gorąco. Z rękami w kieszeni i stoickim spokojem podszedłem bliżej, gdzie przy jednym z najważniejszych dla mnie obrazów stały dwie dość młode dziewczyny.
- Piękny obraz. Pan go malował? - zwróciła się do mnie jedna z nich uśmiechając się. - Moja przyjaciółka jest zachwycona. - odsunęła się delikatnie a ja w tym momencie zamarłem.
Oglądała go dokładnie, przejeżdżając po nim palcem a gdy odwróciła się w moją stronę i nasze oczy się spotkały, ujrzałem moją Gwiazdeczkę, moją żonę i mój cały świat. Myślałem, że to pierdolony sen ale nie to była najprawdziwsza rzeczywistość. Stała przede mną prawdziwa Sara Civello, była żywa i taka jaką ją zapamiętałem.
Zabrakło mi słów, by cokolwiek jej powiedzieć. Stałem dłuższą chwilę i zastanawiałem się co mam jej powiedzieć. Gula ugrzęzła mi w gardle, nie mogłem wydusić z siebie słowa zaskoczony tym co widzą moje oczy.
- Saro. - zbliżyłem się i wyciągnąłem dłoń, by musnąć jej policzek ale ona odsunęła się i spojrzała na mnie z dziwną miną.
- Przepraszam. Pan mnie chyba z kimś pomylił. - powiedziała.
To był kolejny nóż prosto w serce.
Widziałem w jej oczach niepewność i lęk. W moich pojawiły się łzy i nadzieja.
Próbowałem podejść jeszcze bliżej ale odepchnęła mnie i wybiegła.
- Pan ją zna? - zapytała kobieta, która z nią przyszła.
- Tak, to moja... - zająknąłem się. - To moja dziewczyna. - dodałem po chwili. Chciałem wybiec za nią ale mnie zatrzymała.
- Ona miała dwa lata temu... - nie skończyła bo jej przerwałem.
- Tak wiem, miała dwa lata temu wypadek. Tyle, że uznali ją za martwą a teraz widzę ją tutaj i nie wiem co o tym myśleć. - stałem tak i zupełnie nie wiedziałem co mam zrobić.
- Niczego nie pamięta. - wyznała i odeszła.
W tym momencie podjechała moja mama. Patrzyła na mnie zdenerwowana. Jej oczy były szkliste. Widziała ją, nie miałem omamów.
- Federico czy to była Sara? - zapytała a ja widziałem jak bardzo się przejęła tym co zobaczyła przed chwilą.
- Mamo. Nie wiem. Sam już kurwa nie wiem. - wybiegłem z galerii oglądając się na wszystkie strony w poszukiwaniu kobiety mojego życia. Paolo wybiegł za mną, dzwoniąc w kilka miejsc.
Moje serce biło z taką prędkością, że bałem się czy nie wyskoczy mi zaraz z piersi.
- Idą w kierunku klubu SHE. - oznajmił Paolo.
Poszliśmy więc w tamtą stronę. Pierwszy klub o tej nazwie powstał w Palermo. Później poszliśmy dalej i otworzyliśmy sieć. Razem jest tych klubów cztery a wiem, że będzie więcej.
Droga zajęła nam jakieś dziesięć minut. Weszliśmy do środka witając się z ochroną.
Pośpiesznie udałem się do baru, poprosiłem barmana o podwójną whisky i wypatrywałem mojej Gwiazdy w tłumie. Wlałem w siebie złoty trunek i podążyłem na balkon, by mieć lepszą widoczność. Musiałem ją odnaleźć. Nie mogłem pozwolić, by odeszła. Kurwa no nie mogłem. Zdjąłem marynarkę i położyłem na loży. Oparłem się o barierkę i przejeżdżałem wzrokiem po całym lokalu. W końcu nasze oczy się znowu spotkały. Tańczyła, od razu przypomniało mi się jak wtedy zabrałem ją do klubu.
Zszedłem po schodach i przecisnąłem się przez tłum prosto do niej. Chwyciłem ją i przysunąłem bliżej siebie, zaciągając się jej zapachem. Nie oponowała. Tańczyliśmy wtuleni w siebie nie przejmując się niczym. Ta chwila była dla nas. Odwróciła twarz w moją stronę a kiedy spojrzała w moje oczy mimowolnie się uśmiechnęła.
Chciała coś powiedzieć ale muzyka zagłuszała każde jej słowo. Pokazałem byśmy wyszli na zewnątrz. Po krótkiej chwili byliśmy już przed klubem.
- Powiedz mi co o mnie wiesz. - zapytała nagle.
- Masz na imię Sara. Nazywasz się Ci... Hudson. - poprawiłem się.
- Nie prawda. Nazywam się Sandra Evans. - powiedziała krążąc w te i z powrotem.
- Dwa lata temu miałaś wypadek samochodowy w Nowym Jorku. Powiedzieli mi, że nie żyjesz. - powiedziałem a ona zatrzymała się i spojrzała na mnie.
- To prawda. Miałam wypadek ale nie w Nowym Jorku tylko w Londynie. - stała tak trzymając skrzyżowane ręce na piersi.
Wyciągnąłem telefon, by pokazać jej nasze zdjęcia.
- Popatrz. To my - pokazałem jej a ona chwyciła telefon i popłakała się.
Kiedy chciałem ją przytulić nie pozwoliła mi na to ale nie nalegałem. Wiem, że mogło się to dla niej wydawać dziwne, że miała prawo mi nie wierzyć. Zapewne straciła pamięć i dlatego mnie nie poznawała. Poprosiłem o to, by dała mi znak, a tymczasem stoi tutaj przede mną żywa. Wiedziałem, że to przeznaczenie i dar od tego do góry, bym tym razem mógł naprawić wszystko to, co do tej pory spierdoliłem.
- Ty wiesz wszystko o mojej przeszłości? - jej załamany głos łamał mi serce. Kiwnąłem twierdząco głową.
Podałem jej adres hotelu w którym się zatrzymałem. Powiedziałem, że jeśli chce może przyjechać i wtedy na spokojnie porozmawiamy. Ulica nie była najlepszym miejscem do tego typu rozmów.
Spojrzała na mnie i poszła do klubu. W tej chwili podszedł Paolo z moją marynarka. Usiadłem na ławce nadal nie mogąc w to wszystko uwierzyć.
Powiedziałem mu po krótce to co usłyszałem od niej. Rozkazałem, by jak najszybciej znalazł tego gnoja. Chciałem go dorwać w swoje ręce i jak najszybciej się z nim rozprawić. Musiał zapłacić za te dwa lata, dwa pierdolone lata w ciągu których myślałem, byłem wręcz przekonany o śmierci mej Gwiazdy.
- Niech dorwę tylko tego śmiecia. - wycedziłem przez zęby wkurwiony.
Pożegnałem się z Paolo, poprosiłem by odstawił Linde do pokoju i miał na nią oko i poszedłem spacerem do hotelu, by nieco pomyśleć i przyjąć do wiadomości to co przed chwilą miało miejsce. Kiedy coraz bardziej oddalałem się stamtąd, usłyszałem nagle znany mi głos. Odwróciłem się i ujrzałem trzęsącą się Sarę.
CZYTASZ
Gra. Ponowne rozdanie cz 2 ✔️|| ZAKOŃCZONE! ||
RomanceGra. Ponowne rozdanie. Kontynuacja pierwszej części. Zdarza się, że los podrzuca kolejne kłody pod nogi. Starasz się je przeskoczyć i iść z podniesioną głową. A gdy wydaje Ci się, że całe Twoje życie to pasmo nieszczęść, wydarza się cud, na który t...